5) Rozmowa

1.2K 70 50
                                    

W rozdziale będą seksy, czyli
,,[+18]"

Pozostał już ostatni dzień do ceremonii przypieczętowania wyboru. Kiedy się obudziłem Obsydianu już nie było. Udał się na swój codzienny trening. Siedząc znudzony w pokoju, uświadomiłem sobie parę rzeczy, o które zamierzałem wypytać wojownika kiedy tylko wróci. Układałem w głowie listę pytań, na które będzie musiał mi odpowiedzieć, jeśli chce dzisiaj zaznać spokoju.

Byłem tak niespokojny, że zrywałem się z miejsca za każdym razem kiedy słyszałem kroki na korytarzu. Zaledwie po chwili uświadamiałem sobie, że miałem udawać znudzonego i ponownie opadałem na łóżko. Minęło parę godzin nim ponownie go zobaczyłem. Ponownie zaskoczył mnie swoją postawą. Większość emocji, o których jedynie słyszałem, przy nim miałem okazję oglądać osobiście.

Tego dnia wrócił jakby przygnębiony. Spojrzenie miał nieobecne. Nie zdążyłem dokończyć słowa ,,witaj", a już znikł za drzwiami garderoby. Słyszałem szelest materiału i dźwięk ostrzenia stali. Instynktownie skuliłem się przy wezgłowiu łóżka, układając się pomiędzy poduszkami. Czułem się w ten sposób jak część wystroju. Nieistotny bibelocik, nie zwracający niczyjej uwagi. Uspakajało mnie to.

Mijały kolejne kwadranse, a Obsydian wciąż nie wychodził. Mięśnie zaczynały mi drętwieć, lecz nie potrafiłem się zrelaksować. Wciąż siedziałem spięty, a na każdy kolejny zgrzyt metalu przechodził mnie dreszcz.

Obsydian wyszedł po mniej więcej godzinie. Jeśli wcześniej byłem zmęczony, natychmiast się rozbudziłem. Wojownik przez chwilę rozglądał się po pomieszczeniu, aż wreszcie mnie znalazł. Kąciki jego zmysłowych ust lekko się uniosły, na co moje serce zabiło żywiej. Klejnot ruszył w moim kierunku. Wciąż nie odważyłem się powiedzieć ani słowa.

-Hej.

Powiedział miękkim, zmęczonym tonem. Przysiadł na brzegu łóżka i rozwarł ramiona. Uważnie go zlustrowałem. Strój do ćwiczeń, składający się z wygodnych i umożliwiający swobodę ruchów elementów, zamienił na jedynie luźne, przewiewne spodnie i równie luźną koszulkę z długim rękawem, oba w odcieniu granatu. Włosy miał w nieładzie, lecz stwierdziłem, że niesamowicie mu to pasuje. Wyglądał o wiele bardziej... ciepło? Nie wiedziałem jak to określić.

Wyglądał tak swobodnie. Nie jak wojownik, a jak chłopak. Jakby nie wrócił właśnie z treningu, gdzie doskonalił sztukę zabijania, a dopiero co wstał i teraz zamierzał przysiąść przed kominkiem z dobrą książką. Nie mogłem oderwać od niego wzroku.

Przekrzywił głowę w pełnym wdzięku ruchu. Ręce wciąż trzymał w powietrzu, w zapraszającym geście.

-Coś nie tak? -Zapytał z tym rozbrajającym uśmiechem.

Niepewnie zaprzeczyłem ruchem głowy i powoli, niczym spłoszone zwierzątko zacząłem raczkować w jego stronę. Nie czekał, aż do niego dojdę, tylko rzucił się na mnie, kiedy byłem zaledwie w połowie drogi. Krzyknąłem, kiedy skoczył na mnie szybciej, niż było w stanie zarejestrować to moje oko. W jednej chwili siedział niewinnie na skraju łóżka, a uderzenie serca później zniknął.

Opadłem na plecy z każdą kończyną ustawioną w innym kierunku. Obsydian dosłownie zawisł nade mną. Kolanami podpierał się po obu stronach moich ud, zaś dłonie oparł o materac, tuż nad moimi ramionami. Cieszyłem się, że po obudzeniu znalazłem obok łóżka zwykłe ubrania. Nie był to co prawda mundur, a zwykłe spodnie i koszula, lecz na pewno było lepsze od tamtej firany. Kto wie, co teraz byłoby mi widać, po takim locie.

Zaskoczony i zdezorientowany wpatrywałem się w oczy Obsydianu, który wciąż śmiał się pod nosem. Kiedy odzyskałem zdolność logicznego myślenia, szybko się podniosłem i odwróciłem od niego, by odczołgać się jak najdalej. Jednak wojownik wykorzystał także to i popchnął mnie z powrotem na łóżko. Znowu się ze mną drażnił.

Inne klejnoty (LGBT+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz