IV

153 22 30
                                    


Ile czasu już tu spędził? Nie miał pojęcia i, będąc szczerym, to nawet go nie obchodziło. Jeśli miał odliczać książkami, które przeczytała mu Dagna, to minęły dwie części „Zagadek", nowela o dzielnym serah Ravenie, której fenomenu wciąż nie pojmował, i kilka dalijskich opowieści. Wieczorami z niecierpliwością wyczekiwał echa tupotu stóp na schodach i kolejnych rozmów z znawczynią arkanów. Temat mógł być każdy, od dziwacznego artefaktu przyniesionego jej przez Inkwizytora, po jej zainteresowanie niejaką Serą, o której krasnoludka zawsze wypowiadała się w samych superlatywach. I wypowiadała się coraz częściej, z tą samą pasją, z jaką o swojej ukochanej wypowiadał się Maddox. Maddox. Dobry przyjaciel, na którego nie zasługiwał, który nie powinien był skończyć w taki sposób...

Coś huknęło u góry, a cała twierdza aż zatrzęsła się w posadach. Szybko podbiegł do krat i spróbował wyjrzeć zza nich, ale oprócz zdziwionej miny strażniczki początkowo nie dostrzegł niczego. Po chwili absolutnej ciszy z zniszczonego pomieszczenia obok zaczęło sączyć się dziwne, zielone światło, a z zewnątrz dobiegły ich przerażone krzyki. Znalazł ich. Dotarło do niego i nie wiedział, czy powinien się cieszyć, czy przerazić. Przeraził. Pomyślał o Dagnie. Nie zasługiwała na taką śmierć. Szarpnął za kraty.

– Wypuść mnie! – krzyknął do strażniczki. Może zdąży... Musi zdążyć, zawiódł wszystkich, ale nie mógł zawieść jej! – Na co czekasz?!

Kobieta nie drgnęła nawet, wpatrzona z przerażeniem w klatkę schodową. Ktoś tu szedł. Biegł, przeskakując co kilka stopni naraz, aż w końcu pokazała się wszystkim. Jasnowłosa elfka, która nadzorowała jego spotkania z Dagną w kazamatach. Była pochlapana krwią, która kontraktowała z jej bladą cerą, a na obnażonym sztylecie zwisały czyjeś flaki.

–Otwórz celę i uciekaj jak daleko nogi cię poniosą, shem! – krzyknęła władczo na strażniczkę. – Już!

Kluczniczka drżącymi rękoma otwarła zamek i popędziła ile sił do wyjścia. Samson chciał podążyć jej śladem, ale elfka zatrzymała go. Nie schowała sztyletu.

~*~

– Wiesz, odkąd pokonaliśmy Koryfeusza, życie wcale nie stało się łatwiejsze – powiedziała, odkładając książkę. Najnowsza, ostatnia część Zagadek. Zostały jej tylko dwa rozdziały, ale czuła, że szykuje się coś wielkiego. Napięcie rosło przez całą książkę! – Najpierw Inkwizytor jeździł po Thedas, zamykając co większe szczeliny, które nie poszły śladem Wyłomu. Był nawet w Kikrwall, ciekawe, czy byś teraz poznał Miasto Kajdan. Wiesz, że hrabią jest Varrik? Niezłe, prawda? A potem ta sprawa z Wielką Radą, o której ci mówiłam ostatnio. Sera wróciła i opowiedziała mi wszystko. Kurczę, tego to by nawet Tethras nie wymyślił! Qunari, zapomniani bogowie, odcięte ręce! Ale najważniejsze, bo ty jeszcze nie słyszałeś, Sera mi się oświadczyła! Naprawdę! Tak się cieszę! Ślub będzie w przyszłym tygodniu. Nigdy nie byłam taka podekscytowana!

Westchnęła, kładąc maki na kamiennej mogile. Nagrobek był prosty. „Raleigh Samson" z datami. Nic więcej nie udało jej się utargować dla byłego sługi Koryfeusza, ale przynajmniej jego ciała nie wrzucono do jakiegoś bezimiennego dołu, gdzie nigdy by go nie znalazła.

– Brakuje mi ciebie, przyjacielu. Mam nadzieję, że gdziekolwiek jesteś, jesteś szczęśliwy.

Wyblakły Mak ✔ [Dragon Age Inkwizycja]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz