Rozdział 3.

1.2K 71 47
                                    

Dedykacji nie ma, bo zasługuje na nią więcej niż jedna osoba. Wszyscy, którzy przez ten cały czas pisaliście do mnie w tej sprawie i czekaliście na nowy rozdział - kocham Was całym swoim sercem!

--

- Czy ty chcesz mnie udusić? - warknąłem, podczas gdy Styles mordował się z moim krawatem. Notabene, starał się z nim uporać od dobrych trzech minut i, mimo że zarzekał się, iż doskonale wie, co robi, szło mu jeszcze gorzej, niż mnie. A to naprawdę wielkie osiągnięcie.

- Gdybyś nie wiercił się w każdą stronę, byłoby mi znacznie łatwiej.

- Gdybyś się pospieszył, może mógłbym zająć się czymś nieco ważniejszym, niż krawat.

- Czymś ważniejszym, czyli czym?

Na przykład czytaniem poradnika "jak zachować się w kościele", odparłem w myślach, jednak nie śmiałem wypowiedzieć tego na głos. Nie w momencie, kiedy za kilka minut miałem stanąć przed ołtarzem, a wciąż czułem się jak największy grzesznik na planecie. Mimo odbytej spowiedzi (co prawda zupełnie na przekór sobie), żmudnych przygotowań przedmałżeńskich (na których również stawiałem się wbrew własnej woli) oraz wielu już godzin spędzonych w kościele na próbach ceremonii (do których z kolei nie trzeba było mnie tak bardzo zmuszać).

To nie tak, że nie byłem gotowy na swój własny ślub. Co to, to nie! Po prostu jeszcze rok temu, nawet w momencie, gdy oświadczałem się Ellie, przez myśl nie przeszedł mi ślub kościelny. Zawsze myślałem, że skończę w urzędzie, wsłuchując się w monotonne słowa jednej z osób odpowiedzialnych za ceremonie cywilne. Tymczasem, użerałem się z krawatem, podczas gdy ksiądz prawdopodobnie już czekał, by wygłosić swoje kazanie.

Mógłbym przysiąc, że dla nikogo innego nie zdobyłbym się na coś takiego. Dla nikogo, poza Lizzy, nie byłbym w stanie przez trzy miesiące stawiać się na wszystkich spotkaniach przedmałżeńskich, żyć w chwilowym celibacie, własnoręcznie wypisać zaproszenia i zdzierżyć przy tym paplaninę swojej przyszłej teściowej na temat mojego koślawego pisma. Przed nikim, poza nią, nie uknęknąłbym z pierścionkiem w ręku. Dla nikogo, poza nią, nie byłbym w stanie zrobić tych wszystkich rzeczy.

- Gotowe - powiedział Styles, marszcząc brwi, odsuwając się ode mnie na krok i patrząc w konsternacji na swoje dzieło. Przechylił lekko głowę, po czym zdecydowanie przytaknął sam sobie. - Gotowe - powtórzył, zupełnie, jakby chciał przekonać samego siebie o słuszności swoich słów.

Przyjrzałem się sobie w lustrze. Krawat nie wyglądał najgorzej. Generalnie, cały nie wyglądałem najgorzej. Powiedziałbym wręcz, że w szytym na miarę, kruczoczarnym garniturze, skórzanych butach i w idealnie białej koszuli, prezentowałem się wyjątkowo dobrze. Gdybym częściej ubierał się w ten sposób, można by pomylić mnie z celebrytą.

- Gotowy? - zapytał Harry, sprawiając, że prychnąłem pod nosem.

- Czy "gotowy" to jedyne słowo, jakie przechodzi ci teraz przez gardło? - zapytałem, patrząc na niego w rozbawieniu. - To ja powinienem się stresować. To nie ty się żenisz, wyluzuj trochę.

- Może i się nie żenię - zaczął, przełykając ciężko ślinę - ale za to to ja mam wasze obrączki. To też jest spora odpowiedzialność.

- I jak rozumiem, powierzenie ci jej nie było błędem? - zagadnąłem, a w odpowiedzi uzyskałem jedynie niezbyt przychylne spojrzenie. Posłałem mu ciepły uśmiech i poklepałem go po ramieniu, powoli kierując się w stronę wyjścia. - Czas na ślub! - krzyknąłem, przeskakując przez próg, mając świadomość, że widzi i słyszy mnie jedynie Harry. Gdyby ktoś inny zobaczył mój entuzjazm, prawdopodobnie zostałbym wyśmiany.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 18, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Lights of Our Home | L.T. (GITD spin-off)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz