Rozdział XIV

481 20 17
                                    


Obudziłem się, lecz jedyne co zobaczyłem to ciemność. Czułem na swoich oczach przepaskę. Siedziałem na pieprzonym krześle, kompletnie nie łapiąc wcześniejszych wydarzeń.

Jakieś sznury oplatały moje nadgarstki i nogi w kostkach; zostałem przywiązany do mebla. Świetnie! Lepiej być nie mogło!

Przez dłuższą chwilę znajdowałem się w stanie otępienia. Jednak po pewnym czasie coraz więcej zaczęło do mnie docierać. Słyszałem jakieś szmery, przytłumione głosy. Z tego wszystkiego wywnioskowałem jedno: nie byłem tutaj sam.

Kilka minut później poczułem, jak ktoś rozwiązuje przepaskę oraz ściąga mi ją z oczu. Powoli przyzwyczaiłem narząd wzroku do ciemności, która panowała w pomieszczeniu. Dzięki nikłemu światłu, które wydobywało się zza drzwi, dostrzegałem zarysy postaci.

Nie mogłem stwierdzić kim byli napastnicy, wszystko widziałem jakby za mgłą. Osoby wydawały się kształtnymi marami, zjawami, których dokładnie nie potrafiłem zdefiniować. Miałem wrażenie, że mnie czymś nafaszerowali, chociaż nic nigdy nie brałem. Zamrugałem kilka razy, próbując rozpoznać ludzi, lecz na marne.

Westchnąłem, co chyba zwróciło uwagę wszystkich wokół.

— Co z nim zrobimy? — Usłyszałem jakiś męski głos.

Przez mój stan nie byłem w stanie rozpoznać osobnika.

— Nie mam pojęcia, ja wam nie kazałem go tu przywlec.

— To co robimy? — Jedna z postaci była wyraźnie podirytowana.

— Musimy jeszcze poczekać — w końcu odezwał się damski głos.

— Ile jeszcze? — zapytał chłopak.

— Chwilę.

— Cały czas to powtarzasz! — mruknął ktoś.

— Nie możesz usiedzieć na miejscu? — warknęła dziewczyna.

Nagle poczułem, że wszystkie spojrzenia zgromadziły się na mnie. Ich głosy nieco przycichły, prawdopodobnie mówili coś więcej na mój temat.

W moich ustach panowała istna pustynia! Najchętniej wypiłbym szklankę zimnej wody, ale przeczuwałem, że nie byłem w restauracji i nie mogłem sobie niczego zamówić. Jak to by skwitowała Sasame: To nie koncert życzeń, Uchiha.

Jedyne co mógłbym tutaj dostać to zapewne wpierdol. Nie sądziłem, iż porywacze mogliby okazać się całkiem miłymi ludźmi. To chyba byłaby już głupota.

Cholera, miałem przejebane. Ta sytuacja jest tak pokręcona, że aż trudno ją ogarnąć. Po co przecież ktoś miałby mnie porywać? Kasy za mnie nie dostanie, bo z rodziny nikt nie zapłaci, jeszcze tylko by im dopłacili do tego, aby mnie zabrali. Szczególnie ten pijak, Itachi.

Musiałem obmyślić plan działania, lecz póki co próbowałem przyswoić informacje dochodzące z zewnątrz. W końcu byłem czymś odurzony, więc to niezwykle trudne zadanie. Po raz kolejny westchnięcie wydobyło się z moich ust. Moja bezradność doprowadzała mnie do szału.

Nagle jakaś postać podeszła do mnie powoli. Niestety nadal nie widziałem wyraźnie. Po dziwnym kształcie mogłem oszacować, że miała jakieś dziwne przebranie, jakby... pióra? O ja pierdolę, ten ktoś miał na sobie pióropusz!

Siedziałem kompletnie skołowany i na wpółślepy, trawiąc informacje.

— On chyba jest jeszcze niegotowy — cmoknęła osoba stojąca obok mnie. — Nadal się całkiem nie ocucił.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 27, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Szare BlokowiskaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz