{7.Szanuj wroga swego jak siebie samego}

146 9 0
                                    

Let's get dirty...    

Od rana siedzę z Krisem sam, na sam w salonie. To znaczy ja siedzę, a Kris cały czas coś robi. Okazało się, że ma niesamowity talent do malowania i wkurwiania mnie. Jest rano, nie rozumiem jak ten człowiek może mieć o takiej porze tyle energii. 

Chociaż, to miejsce od rana tętni życiem, co chwilę ktoś przechodzi, przebiega. Wszyscy pracują, a przed chwilą wróciła jakaś grupka chłopaków ze czterema, wielkimi worami. Nie muszę zgadywać, by wiedzieć jaka była ich zawartość. 

Przysunęłam jeszcze bardziej swoje kolana pod brodę, tak jakbym się nie mieściła, ale w rzeczywistości ta sofa na której siedzę jest ogromna, tak samo jak całe te pomieszczenie. Ja po prostu uzupełniam swoją potrzebę bliskości na własną rękę...?

Z tego co wiem Rick jeszcze śpi, przynajmniej tak powiedział mi Kris. Nie będę wypowiadać się na temat sprawiedliwości, która tu panuje. Pff jak można się wypowiadać na temat czegoś co nie istnieje?! Chociaż... Nie będę marudzić. Mam przynajmniej dostęp do tlenu, bo co po niektórzy zamykani są w klatkach.

-Santino!-Krzyknął Kris, a moja głowa automatycznie się podniosła, bym mogła na niego spojrzeć.

-Słucham?

-Cieszysz się na kolejną "misję"-Zapytał robiąc cudzysłów palcami. 

-Po co pytasz, jak i tak znasz odpowiedź?-Zapytałam marszcząc brwi. 

Chłopak westchnął zdejmując z głowy czapkę z daszkiem, by rzucić ją później na stolik. Rozsiadł się obok mnie na kanapie, odchylając głowę do tyłu i opierając ją o oparcie zamknął oczy. Uniosłam brwi bacznie go obserwując. 

-On ci się kazał zapytać?-Zapytałam zaciekawiona. Kris otwarł oczy i spojrzal na mnie z rozbawieniem. 

 -Myślisz, że go takie rzeczy obchodzą?-Zakpił.

-Nie...-Odwróciłam się.

-A właśnie, co o nim myślisz?

-Myślę, że to twardy facet o miękkim... Nie, to po prostu bezduszny drań...-Fuknęłam puszczając swoje nogi, by później wstać i podejść do okna za którym wyjątkowo świeciło słońce. 

-Mam nadzieje, że szybko zmienisz o nim zdanie-Powiedział blondyn, na co ja prychnęłam wskakując na parapet i obracając się prosto do szyby by oprzeć o nią czoło. 

-Możesz na to nie liczyć-Warknęłam pod nosem na tyle cicho, by tego nie słyszał.

-Więc co myślisz o mnie?-Zapytał, podchodząc do mnie.

-Wiesz co?-Obróciłam głowę do niego- Gdybym nie musiała słuchać się Rick'a, to od razu bym ci powiedziała, żebyś szedł do diabła-Warknęłam wracając z powrotem do lodowatej szyby.

Chłopak zaśmiał się odchodząc od parapetu, a ja skupiłam się na rysowaniu różnych rzeczy na zaparowanej przez mój oddech szybie. 

Ciekawe dlaczego na tamtych papierach nie pisało nic na temat moich rodziców. No... Pisało "brak", ale to może dlatego, że o nich nic nie wiadomo. Tak naprawdę nie czuję jakiejś wielkiej tęsknoty za kimkolwiek. Straciłam w końcu pamięć... Jedyną rodziną mogłabym nazwać tego blondyna i chodzącego trupa, nie licząc oczywiście setki nieznajomych mi ludzi chodzących po tym budynku. Kris'a jeszcze przeżyję, ale Rick'a...? Zaczęłam kreślić na szybie jego imię, na szczęście mój opiekun siedzi na kanapie i tego nie widzi... 

 -Co robisz perło?

Moja ręka uderzyła pod wpływem emocji o szybę zmazując przypadkowo napis, a serce niemalże podskoczyło mi do gardła, gdy tuż przy swoim uchu usłyszałam głos mojego porywacza. Obróciłam się całą sobą i przyległam plecami do okna. 

-Jezu...-Jęknęłam oddychając szybko i łapiąc się za serce. 

Rick zaśmiał się ukazując swój słodki uśmiech w pełnej okazałości. Mój wzrok jednak przykuł jego... Ubiór? Miał na sobie jedynie czarne, poszarpane spodnie i glany. Zaczęłam analizować wzrokiem jego tors pokryty tatuażami, które niesamowicie mnie fascynowały. Dodają mu uroku, to muszę przyznać... 

Przy nim raczej nie można powiedzieć, że "liczy się to, co się ma w środku", bo mógłby wziąć to na poważnie...

-Gotowa na kolejne wyzwanie?-Zapytał.

-Bardziej gotowa nie będę...-Mruknęłam zachęcająco, by chociaż trochę do sprowokować.

-Już się jej o to pytałem...-Wtrącił się Kris-Wylała na mnie jad, a tobie normalnie odpowiada!-Oburzył się.

Ja w tym czasie udając, że skupiam na Krisie całą swoją uwagę, przejechałam powolnie językiem po swoich górnych zębach, a świadomość tego, że Rick patrzy, była jak najbardziej satysfakcjonująca. Patrzył się na mnie jak zahipnotyzowany z lekko rozchylonymi ustami, które zwilżył językiem. 

-To na co czekacie? Jedźcie już-Rozkazał.



Zostaw ⭐bo to bardzo motywuje!  

C'est la vieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz