Gdy podniosłam się i otrzymała się z niewidzialnego kurzu zobaczyłam Lloyda
-Sorka zamyśliłam się...-powiedziałam i chciałam odejść ale złapał mnie za nadgarstek-Co ty robisz? -zapytałam rumienić się.
-Chciałbym z tobą szczerze porozmawiać.
Tak więc poszłam z nim do pokoju.
-Czy to jest jedyna rana którą ci zadał? -zapytał i wskazał na moje oko. Udwróciłam się do niego tyłem i podniosłam koszulkę do góry. Był tam wielki siniak.
-To nic takiego-powiedziałam.
-Nic takiego? On cię zwyczajnie pobił. Nie możemy tak tego zostawić!
-Zostawmy to na później. Chciałabym zapytać cię czy sny się spełniają?
-Raczej nie a czemu pytasz?
-A nic... -powiedziałam i szybkim krokiem wyszłam. Miałam tysiąc myśli na minutę. Gdy poszłam do pokoju nie byłam sama. Drzwi same się zamknęły a ja zobaczyłam mojego ojca. Tak jak we śnie miał katanę w ręce.
-Czego chcesz?-zapytałam krzycząc. Straszne się bałam. Nagle do pokoju wpakował Lloyd który najwyraźniej usłyszał moje krzyki. Ten jednak zamachnął się na chłopaka i zranił go w nogę. Padł jak długi potem zabrał się za mnie. Rzucił bronią i trafił w moje ramię. Następnie do pokoju wszedł Sensei a ja osunęłam się na ziemię. Gdy się obudziłam była przy mnie Nya.
-Zostanie blizna-powiedziała. Nic nowego dla mnie.
-Nie mogę was tak obciążać. Muszę się wynieść.-powiedziałam i wstałam z łóżka.
-Teraz musisz leżeć. Nie możesz wstawać.
Zignorowałam to. Pod pretekstem przeniesienia sobie wody wyszłam z pokoju. A raczej wyszłam z klasztoru. Miałam trochę oszczędności więc musiałam zrobić jakąś metamorfozę. Poszłam do fryzjera i obcięłam włosy na krótko i pofarbowałam na szare. Nie powinny się odróżniać. Kupiłam ubrania w kolorze zielono czarnym. Nie wiedziałam dlaczego takie połączenie mi się podobało. Zrobiłam lekki make-up i wyszłam na miasto w poszukiwaniu celu.
*Nya pov*
Amy długo nie wracała więc postanowiłam to sprawdzić. Tak jak się spodziewałam uciekła...