Gdy już trochę się uspokoiłam chłopak zapytał
-To przez niego uciekłaś?
Pokiwałam głową na tak. Nie chciałam nic mówić.
-Teraz nic Ci nie grozi. Jesteś częścią naszej rodziny. Nie pozwolimy aby coś ci się stało. Teraz chodźmy do klasztoru. Nya cię opatrzy i pośpisz sobie dobrze?
-Dziękuję że mnie uratowałeś. Gdyby nie ty to nie wiem czy rozmawialibyśmy że sobą teraz.
-Dlaczego nie zostałaś do rana? -zapytał gdy już szliśmy do klasztoru.
-Nie chciałam zawalać miejsca.
-Możesz mi powiedzieć ile to trwa?
-Kilka lat-powiedziałam i znowu zaczęłam płakać-Odkąd mama umarła zaczął się na mnie wyżywać. Wyzywał bił że to przezemnie umarła. To było takie straszne...
-Uspokój się. To już się skończyło.
-Zapomnijmy o tym zdarzeniu ok? -zapytałam.
-Jak chcesz.-powiedział
-Amy
-Lloyd
Kiedy doszliśmy do klasztoru poszliśmy do swoich pokoi. Ja zasnęłam od razu nie wiem jak Lloyd. Miałam koszmar. Ojciec przyszedł do klasztoru z kataną w ręce. Nie wiedziałam co robię. Moje ręce same wyciągnęły się do przodu i z moich rąk wydobył się wiatr. Jednak ojciec się nie poddał i rzucił kataną we mnie. Nie wiedziałam w co trafił bo gwałtownie się obudziłam. Spojrzałam na zegarek w telefonie. Była 6 rano. Straszne szybko oddychałam. Jednak gdy się uspokoiłam wyszłam na korytarz i zagapiłam się w podłogę i wpadłam na kogoś...
Nwmconapisaćxd
Pozdrawiam Namiko💜