Spojrzałam na żużlowca wjeżdżającego do parku maszyn i westchnęłam zdając sobie sprawę z tego, że trening się skończył i niedługo będę musiała opuścić stadion i znaleźć sobie nowe miejsce na naukę.
Przymknęłam oczy próbując zapamiętać kolejną trudną definicję. Starałam się zapanować nad drżeniem rąk i chęcią rozpłakania się. Wiedziałam, że moje rozdrażnienie tylko przeszkadza mi w nauce, ale nie miałam wyjścia. Musiałam to umieć na poniedziałek.
Zaczęłam od nowa recytować regułkę, gdy nagle przed oczami stanęły mi obrazy z dzisiejszego popołudnia. Widziałam w zwolnionym tempie jak mój chłopak na mnie krzyczy, po czym bierze rozmach, a ja unikam ciosu w ostatniej chwili. Zacisnęłam oczy chcąc pozbyć się męczących mnie obrazów.
Patrick, dlaczego to zrobiłeś?
- Cześć - nagle usłyszałam znajomy głos.
Otworzyłam oczy i spojrzałam w górę na jakiegoś chłopaka. A właściwie nie "jakiegoś", tylko na Maxa Fricke'a. Żużlowca miejscowego klubu oraz mojej licealnej wielkiej miłości.
- Cześć - odpowiedziałam spuszczając głowę.
- Hej, czy ty płaczesz?
- Nie - szybko wytarłam mokre policzki. Nawet nie zauważyłam kiedy zaczęły mi lecieć łzy.
- No przecież widzę, że coś się dzieje, Cam - żużlowiec usiadł obok mnie.
Zdziwiłam się trochę, że użył skrótu mojego imienia. W liceum wszyscy mówili na mnie Camila, jedynie moja przyjaciółka używała zdrobnienia.
- Nic się nie dzieje - mruknęłam pod nosem.
- Jesteś w cholerę przekonująca. A teraz mów.
- Szkoda, że nie zwracałeś tak na mnie uwagi jakieś dwa lata temu - wyszeptałam to praktycznie bezgłośnie.
- Mówiłaś coś?
- Ładną pogodę dzisiaj mamy - przewróciłam oczami, ale żużlowiec i tak nie mógł tego zobaczyć, bo cały czas uparcie wpatrywałam się w zeszyt leżący na moich kolanach.
- Taak, bardzo.
Chciałam odpowiedzieć, ale nagle poczułam jak coś mokrego spada mi na głowę. A potem na ręce. Podniosłam głowę i rzuciłam zagniewane spojrzenie w kierunku chmur.
Czy ja naprawdę muszę mieć takiego pecha, że akurat w takim momencie zaczyna padać?!
- Pada - stwierdził bardzo odkrywczo Max.
- Brawo Sherlocku - prychnęłam i zaczęłam chować swoje notatki do torebki.
- Nienawidzę tego ciągłego deszczu - westchnął płaczliwie żużlowiec.
- Było zostać w tej swojej Australii - wstałam z plastikowego krzesełka.
- A ty dokąd? - chłopak zerwał się ze swojego jakby były tam rozżarzone węgle.
- Nie wiem - wzruszyłam ramionami.
Nie chciałam wracać do mieszkania Patricka, więc w planach miałam poszukać jakiejś miłej kawiarni, w której przeczekam deszcz.
- W takim razie zapraszam cię na kawę. Albo herbatę. Albo gorącą czekoladę - uśmiechnął się do mnie tak jak tylko on potrafi. Jednocześnie smutno i intrygująco.
- Dzięki - przerwałam mu zanim zdążyłby wymyśleć coś jeszcze. - Ale ja mam chłopaka.
Prawie udało mi się powiedzieć to normalnie. Niestety przy słowie chłopak głos mi się załamał, a ja zaczęłam zastanawiać się czy mam prawo go jeszcze tak nazywać.
CZYTASZ
One Shoty Żużlowe
Teen FictionZgodnie z tytułem - one shoty o żużlu =^.^= Ps. Występuje dużo wulgaryzmów!