Jungkook siedział w skórzanym fotelu. Nerwowo rozglądał się wokół siebie, badając wzrokiem wszystkie obrazy w gabinecie psychologa. Przez chwilę wydawało mu się, że kobiety, potocznie zwane lekarzami z dziedziny psychiatrii, których wizerunek widniał w ramkach, śmieją się z niego. Wiedział o tym, iż stał się naprawdę żałosny. Żałosny do tego stopnia, że wylądował w takim miejscu jak to. Gdyby był odrobinę silniejszy i odrobinę mniej uzależniony od pewnej osoby nigdy nie znalazłby się w tej poradni i nigdy też nawet nie pomyślałby, aby do niej wstąpić, choć w zasadzie to drugie nie miało miejsca. W końcu nie znalazł się tam z własnej woli. Hoseoka cechowała upartość, a ostatnim razem uparł się, żeby wysłać go na terapię.
Oczy ciemnego blondyna z widocznymi odrostami powędrowały do zegara. Dochodziła osiemnasta. Przez dłuższą chwilę nie mógł oderwać spojrzenia od tykających wskazówek, które doprowadzały go do szału. Nienawidził czekać. Gdyby nie zakaz palenia już dawno sięgnąłby po paczkę mentolowych papierosów, aby jednego zapalić. A zaraz potem przypomniał sobie, że ostatniego wypalił w drodze do tego zapchlonego miejsca. Szczęście lubiło z niego kpić, doprawdy.
Poprawił się na miejscu, znowu zerkając na obrazy, a następnie na zegar. Obrazy, zegar. I znowu: obrazy i zegar. Chciał krzyknąć; pospieszyć psychologa, by móc zaraz po, jego zdaniem, niepotrzebnej rozmowie wrócić do domu. Tam czuł się swobodnie i nie uważał, że jest obserwowany, mimo iż w pomieszczeniu nie było nikogo z wyjątkiem niego. W swoim pokoju miał poczucie bezpieczeństwa, natomiast tutaj wręcz przeciwnie – odnosił wrażenie, że przez zwykłe mrugnięcie może zostać po nim jedynie wspomnienie. Przykre, ale zawsze wspomnienie.
Nagle drzwi otworzyły się, przez co Jungkook podskoczył. Odwrócił się w stronę mężczyzny, który szybko znalazł się za biurkiem naprzeciwko niego. Na jego nosie dostrzegł okulary, a po zmierzeniu go wzrokiem mógł jedynie cicho parsknąć. Nie wyglądał na psychologa. I Jungkook naprawdę nie mógł uwierzyć, że ktoś taki ma mu mówić, co jest w nim popsute oraz w jaki sposób może to naprawić. A było cholernie wiele rzeczy do naprawiania.
Brunet przed nim poprawił swój krawat w zielone serduszka, po czym pochylił się do przodu. Zmrużył oczy, uważnie lustrując swojego pacjenta wzrokiem. Jeon nienawidził tego spojrzenia. Wiedział, że w tym momencie był otwartą księgą. Stresował się, więc bawił się swoimi palcami, bał się, więc zagryzał wargę i chciał zapaść się pod ziemię, więc starał się patrzeć wszędzie byle nie w źrenice lekarza, który wydawał się nad wyraz zafascynowany jego reakcją.
Kiedy minęła minuta, a stan rzeczy się nie zmienił, Jungkook ponownie zaczynał się denerwować, dlatego też zapytał wprost:
— O co panu chodzi?
Mężczyzna z plakietką na prawej piersi, na której pisało „Park Jimin, psycholog", odchylił się do tyłu i delikatnie przekręcił głowę na bok.
— Czekam, aż rozpoczniesz rozmowę — odparł, a na jego twarzy pojawił się firmowy uśmiech.
W tamtej chwili Jungkook chciał się zaśmiać, ale tego nie zrobił. Miał w sobie odrobinę taktu i głównie z tego powodu postanowił zachować kulturę.
— To chyba nie ja powinienem ją zaczynać — zauważył blondyn, a następnie dodał: — Nie ja tutaj jestem lekarzem.
— Tak, masz rację, ale będziemy rozmawiać tylko wtedy, kiedy ty będziesz tego chciał. Nie będę cię zmuszać do przywitania się, czego nie zrobiłeś, kiedy wpuszczałem cię do gabinetu, ani do tego, abyś się przede mną otworzył. Ty masz problem, ja postaram się pomóc ci go rozwiązać. Ty potrzebujesz pomocy, a ja ci jej udzielam.
Niejaki Jimin patrzył na Jeona z lekko uniesioną brwią, przez co ten znowu poczuł się zagrożony. Kolejny raz chciał uciec i zaszyć się w swoim pokoju. Och, już zaczynał rozumieć, dlaczego jego przyjaciel postanowił wysłać go na leczenie. Jungkook wyjątkowo często wybierał uciekanie przed problemami zamiast zmierzenie się z nimi.
Blondyn spuścił wzrok. W głowie przeklinał samego siebie za to, że przed spotkaniem nie kupił dodatkowej paczki papierosów. Wiedział, że gdy tylko wyjdzie z poradni, będzie musiał koniecznie zapalić. Ale tego nie zrobi, bo najbliższy sklep monopolowy znajdował się kilkaset metrów od placówki, w której aktualnie planował popełnić egzystencjalne samobójstwo.
— Mogłem tu nie przychodzić — wypalił koniec końców, a kiedy zdał sobie sprawę z tego, że powiedział to na głos, postanowił kontynuować: — I więcej nie popełnię takiego samego błędu. Żegnam pana.
Jungkook szybko wstał i zaczął kierować się w stronę drzwi. Gdy złapał za klamkę oraz był bliski naciśnięcia jej, psycholog przemówił:
— Widzisz, nie zmuszę cię do podjęcia się terapii. Nie zmuszę cię w zasadzie do niczego. Tylko pamiętaj: lepiej jest płakać u psychologa niż śmiać się u psychiatry.
I Jeon naprawdę chciał wyjść, lecz nie mógł tego zrobić. Stanął w miejscu; nie tylko on, czas również. Jego serce zatrzymało się, natomiast on poczuł się rozerwany. Co powinien zrobić? Uciec czy też zmierzyć się z konsekwencjami swoich wyborów z przeszłości?
Więc poddał się. Jungkook opuścił swoje ręce wzdłuż ciała i z łzami spływającymi po porcelanowych policzkach odwrócił się w stronę Jimina.
— Chcę zacząć walczyć. Walczyć o samego siebie. Proszę, pomóż mi — wydusił, czując, że to prawdopodobnie pierwszy raz od naprawdę dawna, gdy zamierza sobie pomóc.
CZYTASZ
The first time ever | TaeKook
Fanfiction» Jungkookowi trudno było rozstać się z rozbitym kubkiem, który upuścił na ziemię, a przez rozstanie z Taehyungiem był bliski rozbicia o podłogę samego siebie. → angst; romans → taekook