11.

631 56 58
                                    

Rano obudziłam się dziwnie wypoczęta. Od ponad roku nie spałam dobrze , zastanawiając się co może kryć się w tej wierzy.. Teraz gdy wiedziałam , mogłam spać spokojnie.. Nie mogę uwierzyć , że Christia jest moją ciocią chrzestną i że jest więziona przez mojego ojca chrzestnego.. A właśnie.. Czy to on był wczoraj u niej , gdy ja uciekłam ?

Jeśli zrobił jej krzywdę , nie wybaczę sobie tego.. Chwilę , po tym jak się obudziłam , do pokoju zapukała Marison zapewne po to by mnie obudzić , bo gdy spojrzała w moim kierunku zdziwiła się , że sama wstałam. Tak , od ponad roku to ona zawsze mnie budziła.. Wiedziała , że nie mogę spać spokojnie , nie wiedząc co znajduje się w wierzy.

- Dzień dobry panienko. Wstała panienka..

- Dzień dobry Marison. Jak widzisz..

- Dobrze spałaś ?

- Jak jeszcze nigdy.. - Posłałam w jej stronę uśmiech.. Odwzajemniła go jeszcze szerzej.

- Rozumiem. Naszykuję panience ubranie , a w między czasie niech panienka pójdzie do łazienki.

- Dobrze , dziękuję Marison.

- Ależ nie , nie masz za co mi dziękować. To moja praca , lubię ją.

- To dobrze. - Uśmiechnęłam się lekko i wstałam z łóżka. Poszłam do łazienki i zrobiłam poranną rutynę. Po 10 minutach Marison podała mi ubranie przez lekko uchylone drzwi. Nigdy nie wchodziła do środka , chciała zachować jak najwięcej prywatności między Panem , a sługą. Cóż , nie uważam się za jej Panią , ale ona już tak uważa... Nie pytajcie skąd to wiem , kiedyś ją o to zapytałam i tak mi odpowiedziała.. Ubrałam się w przyszykowane przez nią ubranie i rozczesałam swoje długie różowe włosy.. Zrobiłam jeszcze ciemny makijaż i wyszłam z łazienki.

- Dobrze panienko , zaprowadzę Cię do jadalni i po śniadaniu wyruszymy do rezydencji paniczów..

- Rozumiem , więc chodźmy. - Wyszłyśmy z mojego pokoju i udałyśmy się do wcześniej wspomnianego miejsca..

~*~

Po skończonym śniadaniu udałyśmy się do ogrodu.. Wolałam jak najwięcej czasu spędzić w tym miejscu.. Jako jedyne lubiłam ten ogród i będzie mi go bardzo brakować.. W kieszeni miałam fiolkę z perfumami z tych róż , którą wyciągnęłam. Popsikałam się nimi , a w powietrzu zaczął unosić się delikatny zapach róż..

- Panienko , musimy już iść.. - Poinformowała mnie Marison.

- Ah.. Jasne.. - Spojrzałam tęsknym wzrokiem na róże.. - Będzie mi was brakować.. - Mruknęłam do siebie cicho i ruszyłam do środka..

Po wzięciu z mojego pokoju 2 walizek , które od razu zabrała pokojówka wyszłyśmy z rezydencji. Przy limuzynie już czekał na nas szofer i Karl.. Podeszłam do nich.

- To już koniec twojego pobytu tutaj. Miło było się tobą zaopiekować , córeczko.. - Uśmiechnął się lekko. Pierwszy raz widzę ten uśmiech.. Sama lekko się uśmiechnęłam.. Nazwał mnie córeczką.. Ciepło zrobiło mi się na sercu..

- Mi również było miło tutaj mieszkać , Karl.. - Powiedziałam szczerze.

- Oj , nigdy nie nazwiesz mnie ojcem , prawda ? - Zachichotał cicho.

- Zgadza się.. Sam wiesz , że źle zaczęliśmy swoją znajomośc..

- Racja.. Źle postąpiłem.. Mam nadzieję , że dobrze będzie Ci się mieszkało z moimi synami. - Podszedł do mnie i przytulił mnie jak ojciec córkę.. Westchnęłam cicho i odwzajemniłam uścisk.

- Też mam taką nadzieję Karl.. - Odsunął się i pogłaskał mnie po policzku.

- Dobrze , nie zajmuję Ci już więcej czasu. Do zobaczenia.. - Odszedł od nas i skierował się do rezydencji.

- Panienko , musimy już jechać.. - Odezwał się szofer.

- A tak. - Otworzył mi drzwi , a ja weszłam do środka wraz z Marison. Zamknął za nami i poszedł na miejsce kierowcy.

- Czas zacząć nowe życie znowu , z 6 nastoletnimi wampirami.. - Powiedziałam cicho do siebie i zamknęłam oczy..

~*~

Obudziło mnie szturchanie w ramię.

- Panienko! - Mruknęłam coś cicho..

- Panienko..! - Znów ten irytujący głos..

- Panienko..!! - Krzyknięto mi do ucha..

- Aua... - Warknęłam i otworzyłam oczy i spojrzałam na Marison.

- Co chcesz Marison?

- Dojechaliśmy już.. Musimy wysiadać.. - Od razu się rozbudziłam.. Szybko wyszłam z pojazdu , nawet nie czekając na to , aż szofer mi otworzy. Przecież mam rączki..

- Wooow..!- Tylko tyle zdołałam powiedzieć. Stałam przed dużą bramą wiazdową , a za nią była wielka rezydencja.. Jeśli sądziłam , że Karl mieszka w za dużej jak na niego pałacu , to nie chce wiedzieć , jak wielka jeszcze jest ta rezydencja , a dokładniej chyba pałac.

- Robi wrażenie , prawda panienko ?

- Noo.. - Odpowiedziałam głupio.. W oddali , zauważyłam różany ogród..

- Oh.. - Wyrwało mi się.

- A tak.. Subaru uwielbia zajmować się różami , tak samo jak Pani Christia. - Zamurowało mnie.. Subaru.. To ten chłopak ze zdjęcia z którym zasnęłam..

- Rozumiem.. - Odpowiedziałam i pchnęłam wielką bramę.. Marison szła tuż za mną z moimi walizkami.. Rozglądałam się wszędzie , gdzie się dało.. Jednak cały czas mój wzrok padał na ogród.. Kocham róże.. Chyba moja miłość wzięła się po tamtym ogrodzie.. Tam zawsze mogłam się zrelaksować.. Westchnęłam.. Patrzyłam cały czas na krzaki róż , aż mój wzrok nie napotkał innego czerwonego spojrzenia.. Przystanęłam zdziwiona.. Te oczy..Znam je.. Subaru.. Patrzyłam chłopakowi w oczy , a on w moje.. Widziałam w jego , że nie jest zadowolony z nowego współlokatora.. Pogarda , złość i chłód to było wszystko co mogłam wyczytać. Zero pozytywnych emocji.. Zapomniałam.. Wampiry nie mają emocji.. Westchnęłam znowu i odwróciłam od niego wzrok. Szłam za pokojówką , czując na sobie uważne spojrzenie czerwonych oczu.. Czułam się lekko skrępowana , ale nie dałam tego po sobie poznać.. Muszę dać im do zrozumienia , że nie jestem ich kolejną ofiarą , a współlokatorką i nie mam zamiaru dać sobą pomiatać. 

*********************

W końcu mamy 11 rozdział ^^.. Wybaczcie mi proszę ,że ten rozdział jest taki krótki.. Jeszcze piszę na zaś , a tam już jest bardzo dużo napisane , więc spokojnie następny rozdział będzie dłuższy.. Nie będę już dłużej was zanudzać , piszcie co myślicie o tym rozdziale.. Jak zawsze będzie miło mi się czytało wasze komentarze.. A teraz.... 

Au revoir!

Diabolik Lovers | Tygrysie oczyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz