I. Jak co dzień

88 11 3
                                    


Jak co dzień rano brałam prysznic, lecz było ciemno. Otwarłam drzwi do łazienki, rozglądając się po wnętrzu. Położyłam ubrania na pralce i weszłam do wanny. Rozbrzmiał dźwięk wody uderzającej o moje ciało, a powieki spoczęły, dając się ukoić spokojnej ciszy. Podczas mycia głowy nuciłam, wtedy czułam się raźniej - dodawało mi to otuchy. Wpatrywałam się w zasłonę, z każdą sekundą wątpiąc w siebie oraz swoją wyobraźnię. Wyczuwałam czyjąś obecność. Bicie serca znacznie przyspieszyło. Zacisnęłam rękę na materiale, biorąc głęboki wdech. Chwila zawahania. Odsunęłam ją szybkim ruchem. Pustka. Wcale nie pomógł mi fakt, że nikogo tam nie było, to utwierdziło mnie w mojej niepewności. Zbita z tropu spojrzałam w lustro spowite parą, przetarłam je, spoglądając na swoje odbicie. Przekrzywiłam głowę to na jedną, a zaraz na drugą stronę, zastanawiając się co w moim wyglądzie jest atutem. Po czym, jak gdyby nigdy nic, wzruszyłam ramionami i wróciłam do kąpieli.

Gęsia skórka spowiła ciało.

Czułam na sobie nie tylko czyjąś obecność, ale także wzrok. Przełknęłam ślinę, bojąc się spojrzeć w tył. Wmawiałam sobie – spokojnie, to tylko twoje głupie urojenia. Niepewnie przekręciłam głowę, zauważając na ramieniu dłoń, dłoń pokrytą insektami.

Otworzyłam szeroko oczy, zaczynając w tym samym momencie dyszeć, byłam przerażona. Powoli zatracałam świadomość pomiędzy rzeczywistością, a snem, gdzie cienka linka łączyła te dwa światy. Dotknęłam ramienia, próbując rozsądnie myśleć, wtem przeszła mnie okropna myśl. Roztrzęsiona i zdezorientowana uniosłam nad sobą dłoń i powolnym ruchem przekręciłam ją ku sobie.

Obrzydliwy karaluch.

Usta powoli się rozstąpiły, a oczy powiększyły do maksymalnych granic. Zaczęłam krzyczeć.


[☛ Podobało się? Jeżeli odpowiedź brzmi 'tak', to doceń moją pracę udostępniając ją oraz pozostawiając ★ i komentarz.]



Horror StoriesWhere stories live. Discover now