Właśnie byłaś na wycieczce ze swoimi uczniami w muzeum...
- Wow! Proszę Pani! Tutaj jest Steve Rogers! - zawołał Maks pokazując na zdjęcie mężczyzny.
- A tutaj James Barnes! - zawołała Laura.
- Dobrze myszki, dołączcie do grupy, bo się zgubicie. - powiedziałaś i podeszłaś do swoich dwóch podopiecznych. Przyjrzałaś się zdjęciu, na którym znajdował się blondyn. Dobrze zbudowany o niebieskich oczach i idealnie zaczesanych włosach.
- Proszę Pani! Proszę dołączyć do grupy, bo się Pani zgubi! - zawołała Laura podbiegając do ciebie i ciągnąć za rękę. Chwilę później stałyście przy kolejnych eksponatach z grupą dzieci.
- Proszę Pani, a pójdziemy kupić pamiątki? - zapytał Maks pokazując na budkę.
- Skoro chcecie to oczywiście. - odpowiedziałaś uśmiechając się na widok rosnącego uśmiechu na twarzy dziecka. Po chwili staliście całą grupą składającą się z dziewiątki dzieci i ciebie. Każdy chciał sobie kupić figurkę Kapitana Ameryki lub James'a Barnes'a. Tylko jedna dziewczynka stwierdziła, że kupi sobie pocztówkę.
PO PARU MINUTACH KUPOWANIA PAMIĄTEK...
- Czy Pani to widzi? Trzymam w rączkach Kapitana Amerykę! - zawołała Anna pokazując figurkę. Uśmiechnęłaś się do dziewczynki i pokiwałaś głową. Wyszliście z muzeum i zaczęłaś liczyć podopiecznych.
- O nie. - powiedziałaś pod nosem. Brakowało Maksa. - "Co mam zrobić? Co mam zrobić?" - zaczęłaś się denerwować.
- Przepraszam miłą Panią, ale czy to nie Pani zguba? - usłyszałaś męski głos za swoimi plecami, więc się odwróciłaś. Stał przed tobą wysoki mężczyzna w czapce z daszkiem pokazujący na Maksa. Chłopiec miał oczy rozszerzone do granic możliwości.
- Maks! - zawołałaś podchodząc do chłopca i przykucając obok niego. - Nic ci nie jest? Gdzie byłeś? - powiedziałaś i przytuliłaś chłopca.
- Tttttooo... ttttooo... Kapitan Ameryka. - wyjąkał. Popatrzyłaś na mężczyznę, który się uśmiechnął. Wstałaś sama w to nie dowierzając.
- Steve Rogers.
- T/I T/N.
- Miło mi Panią poznać.
- Mi Pana również.
- Rany boskie! To Kapitan Ameryka! - zawołała Anna podbiegając i chwytając jego rękę. - Ale duża ręka! - zawołała i przyłożyła ją sobie do twarzy tak, że ją całą zakryła.
- Byłby Pan taki miły i poświęcił nam chwilkę? - zapytałaś widząc jak cała grupa dzieci podbiega do bohatera i prosi o autograf.
- Chyba nie mam wyboru. - uśmiechnął się.
- Jak się mogę Panu odwdzięczyć?
- Numer telefonu i obiad, jeśli oczywiście się Pani zgodzi. - posłał oczko w twoją stronę.