#1

46 2 0
                                    

Biegłam bo ścieżce rowerowej w lesie. Zgubiłam się dosłownie. Trzeba było zostać w domu Hope. Rodzice zawsze muszą brać mnie na spacery chociaż wiedzą że źle się to skończy. Hope uważaj kamień! To właśnie usłyszałabym od mamy gdyby nie to że się od niej i taty zgubiłam. A teraz leżę na ziemi z krwawiącym kolanem. Łzy spływają mi strumieniami po policzkach. Kolano strasznie piecze. Prubuje wstać ale nie mogę bo rana jest za głęboka wiec szlocham sobie na ziemi. Krew spływająca z rannego miejsca jest trochę brudna. Mama mówi że jak rana jest brudna to może wydać się zakażenie wiec trzeba taką ranę umyć. Tylko że to strasznie szczypie. Zamykam oczy i szlocham w drobne dłonie które obecnie znajdują się na mojej twarzy. Po chwili czuje ciepły podmuch na ciele wiec otwieram oczy. Od razu tego pożałowałam. Szybko cofnęłam się o parę centymetrów gdyż dalsze przesunięcie  uniemożliwiała mi głęboka dziura w kolanie. Cicho jęknęłam z bólu i złapałam się odruchowo za kończynę. Szybko zabrałam czerwone ręce od krwi kiedy ból się nasilił. Podniosłam wzrok na dużego rudego wilka który nadal chuchał na mnie ciepłym powietrzem. Z moich oczu poleciały kolejne łzy. Wilk widząc to przekrzywił łeb w bok a potem przesunął się do mojej twarzy i zlizał słony płyn. Następnie schylił się ku mojemu kolanu (dobrze?) i zaczął je też lizać. Szczypało ale nie płakałam bo wiedziałam że zwierzę chce mi pomóc. Kiedy skończył rana była czyściutka. Rudzielec otarł się o mnie po czym położył. Niepewnie położyłam się obok niego. Wilk wtulił mnie w siebie a ja zatopiłam się w jego puszystej sierści. Zasnęłam po krótkiej chwili.

*Mama Hope*

Razem z policją szukamy Hope już drugi dzień. Wczoraj po prostu straciłam ja z oczu i nie mogłam znaleźć. Bardzo się o nią martwię. Co jeśli coś jej się stało? Eric przytula mnie i mówi że z naszą córką jest wszystko w porządku ale wiem że w duchu tak jak ja baaardzo się o nią martwi i wątpi by nic jej nie było. Hope zawsze była ciekawym dzieckiem. Lubiła zwierzęta i przygody. Z nią nigdy nie było cicho w domu. A teraz słychać tylko kroki i nawoływania policjantów szukających mojej małej siedmioletniej córeczki.

- Znalazłem!

To słowo wyrwało mnie z transu przemyśleń. Razem z Eric'iem pobiegliśmy w stronę policjanta wołającego te słowa. Jednak gdy zobaczyłam ten widok serce podskoczyło mi do gardła. Otóż moja córka leżała na ziemi ale nie sama. Była wtulona w prawie dwa razy większego od niej rudego wilka. Wielki basior wstał gdy tylko usłyszał że ludzie się zbliżają. Policjanci cofnęli się oraz mnie i mojego męża do tyłu. Wilk zmierzył wszystkich przeszywającym wzrokiem. Dwaj policjanci okrążyli zwierzę i moją córkę z dwóch stron. Jeden z nich próbował złapać wilka a drogi zabrać Hope. Jednak wszystkie próby szły na nic bo wilk zawzięcie bronił dziewczynki. Nie pozwalał zbliżyć się do mojej córki. Kiedy tylko jeden z policjantów postawił krok w stronę Hope wilk warczał na niego lub nawet atakował. W końcu udało się przechytrzyć zwierzaka i złapali go. Moja córka spoczywała teraz w ramionach policjanta. Wytłumaczyli nam po kolei co musiało się stać. Powiedzieli że Hope najprawdopodobniej się przywróciła bo ma ranę na kolanie. Wilk musiał znaleźć ją kiedy płakała i wylizać zranione miejsce bo nie ma śladu zakażenia. Po czym razem zasnęli na ziemi. Hope obudzona przez policjantów pojechała z nami do szpitala na badanie kontrolne. Dziewczynka nie przejmowała się swoim stanem tylko pytała ciągle czy na pewno wilkowi nic nie jest. Po badaniach wróciliśmy do domu. Przebrałam córkę w czyste ciuchy i rozczesałam jej włosy.

 Przebrałam córkę w czyste ciuchy i rozczesałam jej włosy

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


*Hope*
Bardzo martwiłam się o mojego bohatera. Postanowiłam że wymyślę mu imię. Postawiłam na Sankari po fińsku bohater.

- Mamusiu ale na pewno Sankari'emu nic nie jest?

- Sankari'emu ?

- To jego nowe imię. Sankari po fińsku bohater.

- Och... Hope nie musisz się o niego martwić został wypuszczony z powrotem do tego samego lasu. A teraz chodź idziesz spać bo widzę że nie wygodnie się spało na ziemi z wielkim wilkiem u boku.

Mama zaśmiała się i wzięła mnie na ręce. Oparłam głowę o jej ramię i zasnęłam w połowie drogi do mojego pokoju.

Jestem w tym samym lesie a przede mną stoi Sankari. Przekrzywia głowę i patrzy na mnie z uczuciem. Przytulam go i mówię.
- Kocham cie mój bohaterze.
- A ja cienie moja lääke.
W tej właśnie chwili już wiem że wilk ten do mnie mówi.

Lääke- narkotyk po fińsku:)

Budzę się w swoim łóżku. Patrząc na mój zegar jest  południe.

- Mamooo!!!

Mama wbiega do mojego pokoju przestraszona.

- Co się stało?

- Nic. Chciałam spytać co to znaczy jak ktoś mówi do ciebie moja lääke.

Mama spojrzała na mnie zaskoczona.

- Śniło ci się to prawda?

- Tak ale chciałabym wiedzieć.

- Otóż jeśli ktoś mówi że jesteś jego narkotykiem to znaczy że nie może się od ciebie uwolnić w tym dobrym znaczeniu. Że jest od ciebie uzależniony czyli nie może przestać z tobą być. A co ci się przyśniło takiego ?

I wtedy o powiedziałam cały swój sen mamie a ona powiedziała że mam bujną wyobraźnię bo wilki nie mówią ale w snach wszystko jest możliwe. Potem zeszłyśmy na obiad. Kiedy zjadłam mama oznajmiła że idziemy na spacer a tata ją poparł. Tym razem bardzo się z tego powodu ucieszyłam bo mogłam zobaczyć znowu Sankari'ego. Szybko ubrałam buty i czekałam na rodziców.

 Szybko ubrałam buty i czekałam na rodziców

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Kiedy wszyscy byli gotowi wyszliśmy z domu. Tak jak bardzo tego pragnęłam poszliśmy do lasu. Kiedy rodzice oglądali grzyby ja zobaczyłam coś a raczej kogoś w krzakach. Tym kimś był właśnie Sankari. Młody rudy wilk. Cicho, zwinne i szybko dołączyłam się od rodziców i poszłam w stronę czekającego na mnie wilka. Kiedy byłam  już tak blisko że mogłam dosięgnąć go ręką ten obszedł mnie dookoła i zwinnie wysunął mi się od tyłu między nogi po czym wstał. I takim sposobem siedzę na Sankari'm. Zwierzak ruszył do przodu a ja złapałam się jego futra żeby nie spaść. Wilk zaczął biec przez las a ja cieszyłam się chwilą. Kiedy w końcu się zatrzymaliśmy Sankari usiadł a ja z jechałam z jego grzbietu na nogi. Rudzielec wtulił się we mnie łbem. Przytuliłam go mocno. Po dłuższej chwili miziania się i przytulania wzięłam jeden większy patyk z ziemi i zaczęliśmy zabawę. Kiedy się zmęczyłam usiadłam na ziemi po turecku i grzebałam w trawie. Sankari usiadł obok mnie. Po około dziesięciu minutach odpoczynku Sankari nie wytrzymał i skoczył na mnie. Kiedy ja leżałam za ziemi ten lizał mnie po twarzy. Śmiałam się na cały las. I to był błąd bo wtedy znaleźli nas moi rodzice.

★★★★★★★★★★★★★★★★
Witam ołóweczki!
Wiem bawię się w Polsat^^
1076 słów!!!!
Mój nowy rekord na Wattpadzie!!!!
Piszcie komentarze dawajcie gwiazdki i za wszystkie błędy przepraszam^^
No i oczywiście Sankari w mediach^^
Pa pa ołóweczki!

Mieć świadomy sen...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz