# 41

1.2K 114 24
                                    



Od Autorki:

Kochani, bardzo dziękuję Wam za głosy, komentarze, a co za tym idzie za motywację do pisania. Bardzo się cieszę, że opowiadanie Wam się podoba.

Powoli „Co ma wisieć nie utonie" zbliża się ku końcowi. Nie chcę podawać liczby rozdziałów, bo wciąż „składam" moje zapiski.

Przy okazji chciałam Was poinformować o kolejnym opowiadaniu, które zaczęłam pisać na długo przed tym. :) Nie mam jeszcze tytułu, nie mam okładki, opowiadanie jest całe, ale wciąż przypomina puzzle, które trzeba poukładać. Zacznę je publikować zaraz po skończeniu aktualnego opowiadania. Mam nadzieję, że Wam się spodoba.

Jeszcze raz dziękuję, że tu ze mną jesteście. :)

***********************************************************

***********************************************************

***********************************************************

# 41

Następnego dnia, zaraz po śniadaniu i po tym, jak Maciek z mamą poszli znów na wycieczkę po urzędach, zaczęłam swoje oczekiwanie na Aśkę. Najchętniej pobiegłabym do niej od razu, niestety ona miała jeszcze inne obowiązki, prócz wysłuchiwania moich smutków. Dzień ciągnął się niesamowicie długo, znalazłam więc sobie zajęcie – układanie listy ballad i płacz przy tych, które najlepiej opisywały mój cierpiętniczy los.

Sama się o to prosiłam. Chciałam przeżyć taką miłość przy której nie mogłam jeść, spać i taką jak w piosenkach... Akurat ze spaniem i jedzeniem problemów nie miałam, bo to wszystko dzieliłam z Maćkiem. Przy nim piosenek wolałam jednak nie słuchać.

- I mi powiedział, że cieszy się, że mnie ma. – skończyłam opowiadać nasz wczorajszy „romantyczny" wieczór Aśce, która w końcu wróciła z uczelni i pojawiła się u mnie.

- To dobrze, czy źle, bo ja się już, kuźwa, pogubiłam.

- Ani dobrze ani źle. Ot, taki... komplement.

Aśka przewróciła oczami, lekko zirytowana. Zauważyłam, że nad czymś się zastanawiała.

Akurat leciała jedna z moich ulubionych piosenek. Nigdy nie wsłuchiwałam się w słowa, aż do teraz:


Zamykam oczy i spuszczam głowę
Gdy widzę Ciebie przypadkiem
Gdy jestem w miejscach gdzie byliśmy razem
Przystaję i płaczę ukradkiem

Tak widziałam ją
Jesiennym wieczorem pod Twym parasolem
W niebieskiej sukience, nie trzeba mi więcej

Tak widziałam ją
Na Twoich kolanach siedziała do rana
I w Twoich ramionach tak słodko wtulona

Tak widziałam Was
I zrozumiałam że miłość przegrała
Zostały wspomnienia, nie będę nic zmieniać

(Łzy - Niebieska sukienka)

Słowa podziałały na moją wyobraźnię aż za bardzo. Aśka spojrzała na mnie niepewnie, jakby przeczuwała, że się rozpłaczę. I nie myliła się...

- Ja zawsze chciałam żeby było jak w piosenkach. To teraz mam. – powiedziałam przez łzy.

- Szkoda, że wybrałaś takie smęty, że nic tylko się pociąć.

- Czy ty w ogóle planujesz mnie kiedyś pocieszać? – zapytałam swojej przyjaciołki. Od czego ją w końcu miałam?

- Zacznę cię pocieszać, jak przestanę się na ciebie wkurzać. A nie mogę przestać, jak siedzisz tu i ryczysz. Twoja mama w ogóle wie, że płaczesz przez chłopaka? Pewnie nie, bo by cię udusiła. Albo przynajmniej zdzieliła po łbie. Powiem jej, to przynajmniej mnie wyręczy. – powiedziała moja przyjaciółka i znów zaczęła się nad czymś zastanawiać.

Co ma wisieć, nie utonieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz