# 27

1.3K 118 4
                                    

Dobrze, że następnego dnia była sobota, bo ostatniej nocy siedzieliśmy do późna. Rano usłyszałam piszczącego Cywila, który drapał w drzwi, chcąc się wydostać.

- Mała... – powiedział Maciek mocno zaspanym głosem jednocześnie lekko potrząsając mnie za ramię i nie otwierając przy tym oczu.

– Mała! – potrząsnął moim ramieniem mocniej.

- Co?

- Śpisz?

- Już nie.

- To dobrze. Weź wypuść Cywila na dwór. – powiedział.

Przewróciłam oczami, przeciągnęłam się na łóżku i wstałam. Gdy wyszłam z pokoju usłyszałam dobiegajace z dołu głosy: mojego taty, pani Eli i... pana Marka. Gdyby nie Cywil, który zbiegł od razu po schodach na dół, postałabym i posłuchała o czym mówią.

Zeszłam po schodach i przywitałam się ze wszystkimi informując nie wiadomo po co, że idę wypuścić psa. Widziałam, że pan Marek nie wiedział jak ma się zachować, miał minę dziecka, które nabroiło i teraz się wstydzi. Zrobiło mi się go strasznie szkoda, choć wiedziałam, że sam narobił sobie problemów. Jego mina mówiła jednak, że żałuje, a przynajmniej miałam taką nadzieję. No i to, że był u nas, to chyba dobry znak?

- Martuś, zawołaj Maćka na śniadanie - powiedziała mama, gdy wypuściłam Cywila i wrócilam do kuchni.

Poszłam na górę. Maciek wciąż spał.

- Maciek, wstawaj. Mama woła na śniadanie. – powiedziałam szturchając go w ramię.

- Mhm. – wymruczał nie otwierając oczu. Po chwili usiadł na łóżku i zaczął przecierać ręką oczy.

- Twój tata jest na dole... – powiedziałam niepewnie. Pomyślałam, że powinien wiedzieć.

Maciek zacisnął usta i znów się położył.

- Daj mi znać, jak sobie pójdzie.

- Ale może powinieneś chociaż... – zaczęłam.

- Marta... – przerwał mi ostrzegającym tonem.

Nie lubiłam jak zwracał się do mnie po imieniu. Nie powiedziałam nic więcej tylko zeszłam na dół.

- Gdzie Maciek? – zapytała mama.

- Jeszcze śpi. – skłamałam.

- No to go obudź! Jest już 11, a on jeszcze nic nie jadł.

- Ale on... on się chyba się jeszcze nie wyspał. – powiedziałam mając nadzieję, że mama zrozumie i przestanie drążyć temat.

Mama na szczęście zrozumiała, pan Marek chyba też, bo wstał od stołu, gdy tylko przestałam mówić.

- Dobra, to ja idę... wszystko pozałatwiać.

Pani Ela ruszyła za swoim mężem w stronę drzwi wyjściowych, a my podążyliśmy za nimi.

- W takim razie widzimy sie w poniedziałek rano. – powiedział tata tonem, jakby rozmawiał ze swoim pacjentem, po czym oboje z panem Markiem uścisnęli sobie dłonie.

Patrzyłam na tatę, mimo że skończył mówić. Nie miałam pojęcia jak zachować się przy panu Marku po jego wczorajszym wybuchu, zresztą miałam wrażenie, że dla niego ta sytuacja też była niekomfortowa, więc w duchu cieszyłam się, że już wychodzi.

Pani Ela mocno przytuliła mnie i moją mamę na pożegnanie i uśmiechnęła się z wdzięcznością. Mój tata wyciągnął do niej dłoń na pożegnanie, ale pani Ela jego też przytuliła. Tata nigdy nie wiedział jak reagować na takie gesty, teraz też niezgrabnie poklepał panią Elę po plecach i uśmiechnął się niepewnie.

Cywil pobiegł do domu za sąsiadami, a ja poszłam na górę po raz kolejny obudzić Maćka, po czym wróciłam na dół.

- Maciek zaraz przyjdzie. – powiedziałam siadając przy stole.

- Jak on się trzyma?

- Dobrze. Chyba. Nie chciał widzieć się z ojcem, dlatego wcześniej nie zszedł.

- Rozumiem. Czyli zostaje u nas. – stwierdziła mama.

- Tak, przynajmniej do poniedziałku. – usłyszałam jak Maciek schodzi po schodach i obie z mamą zwróciłyśmy się w jego stronę.

- No? I jak się spało? – mój tata starał się brzmieć tak beztrosko, że nawet Maciek się roześmiał.

- Spałoby mi się lepiej, gdyby Marta się tak nie rozpychała.

- To twój pies, nie j... Żartowałam, to ja. – zreflektowałam się od razu, gdy zobaczyłam przerażoną minę mamy. Zapomniałam, że psów nie bierze się do łóżka, a przynajmniej nie mówi się o tym mojej rodzicielce.

- Dziś pościelę ci na podłodze, to się wyśpisz. – dodałam patrząc na Maćka.

- Pani Marysiu, jak ona traktuje gości?

- Gościem to ty już od dawna nie jesteś. – powiedziała moja mama z uśmiechem.

Maciek spojrzał na mojego tatę.

- Na mnie nie patrz. Podejrzewam, że jesteś tu częściej niż ja, a skoro nawet ja mam tu status domownika...

- Trafiony zatopiony! – wtrąciłam. – Czyli łóżko ścielisz sobie sam. Pokażę ci, gdzie trzymamy kołdry.

- Haha! – roześmiała się mama. - Od kiedy ty wiesz gdzie JA trzymam kołdry?

- Trafiona zatopiona. – powiedział tata i upił łyk kawy.

- Za to wiem, gdzie trzymasz poszewki. – usprawiedliwiłam się udając, że nie słyszałam taty. – A propos mamy jakieś w kotki i myszki? Bo z podobizną van-Damme'a chyba nie mamy, co? – udałam zmartwioną.

- Lubisz van Damme'a? – ożywionym tonem zapytał tata zwracając się do Maćka.

- I to jak! – odpowiedziałam za Maćka kręcąc głową.

- Ostatnio na Jedynce puszczali „Uciec, ale dokąd", ale co „Kickboxer", to „Kickboxer", szkoda, że tego nie puszczają. – ciągnął dalej tata.

- Mam to na kasecie, to mogę przynieść. I tak muszę skoczyć do domu po rzeczy. – Maciek spojrzał przez okno. Jego tata akurat gdzieś jechał.

- To wieczorem możemy sobie oglądnąć, o ile wy nie macie nic do roboty. – tata wskazał na mnie i Maćka.

- Dla tego filmu zostawię każdą robotę. – odpowiedział nasz nowy domownik, a ja przewróciłam oczami.

- Nie zdziwię się, jak przyniesie ci jeszcze kilka innych. – zwróciłam się do taty.

- Widzisz jak dobrze mnie znasz. – uśmiechnął się Maciek.

Cieszyłam się, że nie ma śladu po „wczorajszym" Maćku, w duchu mając nadzieję, że naprawdę czuje się lepiej i nie udaje.

Co ma wisieć, nie utonieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz