Graliśmy w tysiąca, ale jedna myśl wciąż nie dawała mi spokoju. Musiałam o to zapytać. Wiedziałam, że znów popsuję atmosferę, ale nie umiałam się powstrzymać.
- Maciek... Czy ty myślałeś, że ja przez twojego ojca źle pomyślę o tobie?
Maciek się nie odzywał.
- Nie wierzę... Ty mnie w ogóle nie znasz!
Maciek odetchnął głęboko i odłożył karty.
- Marta, mój ojciec kiedyś pił non stop i robił mniejsze lub większe awantury, ale kiedyś tak się nachlał, że musieliśmy uciekać do sąsiadki piętro niżej. To była noc, a ojciec narobił hałasu na całą klatkę. Ja tak leciałem, że spadłem ze schodów i przywaliłem głową w poręcz. – powiedział wskazując na mi bliznę nad uchem. – Ojciec próbował wyważyć drzwi do mieszkania sąsiadów, a z innym, który próbował go uspokoić praktycznie się pobił, sąsiedzi z innych pięter się zbiegli i musieli go trzymać do przyjazdu policji, bo dosłownie szalał. Policja wezwała karetkę, bo cały byłem zalany krwią i ledwo stałem na nogach, a mama dostała histerii. W ciągu chwili z rodziny, którą wszyscy szanowali zmieniliśmy się w patologię. Nastepnego dnia wszyscy już wiedzieli, co stało się w nocy, ktoś zadzwonił do szkoły, wychowawczyni zrobiła anonimową ankietę o alkoholiźmie w rodzinie, mając nadzieję, że wychwyci więcej przypadków takich jak ja. Dyskrecja całkowita, ankieta anonimowa, by nikt nie domyślił się o co, a raczej o kogo chodzi. - Maciek uśmiechnął się gorzko i kontynuował. – Cała klasa wypełniła ankietę w ten sam sposób, ja też. Wynikało z tego, że nikt nie miał patologicznej sytuacji w domu. Pod koniec lekcji wychowawczyni poprosiła mnie, bym został w klasie. Jak tylko wszyscy wyszli, do klasy wszedł szkolny pedagog. Zapytał dlaczego mam głowę owiniętą bandażem. Odpowiedziałem, że się przewróciłem. Potem chciał, bym mu opowiedział, co się dzieje u mnie w domu. Odburknąłem, że nic się nie dzieje i wybiegłem z klasy, a potem ze szkoły. Nie chciałem tam już wracać. Za szkołą na murku jak zwykle siedziało kilku łebków z tak zwanego „czarnego towarzystwa". Dzieci meliniarzy i żuli. Oni też już wszystko wiedzieli i poczęstowali mnie papierosem jak przechodziłem obok. Raptem poczułem, że jestem taki sam jak oni, że niczym się od nich nie różnię. Zrozumienie znalazłem tam, gdzie najmniej się tego spodziewałem i tak w końcu sam stałem się członkiem ich grupy. Odciąłem się od wszystkich starych znajomych. Bałem się, że mnie odrzucą, więc wolałem sam odejść.
- I to samo miałeś zamiar zrobić teraz? – to miało być pytanie, ale raczej stwierdziłam fakt, niż zapytałam.
- Nie wiem. – Maciek wzruszył ramionami. - Miałem raczej nadzieję, że to jakoś przejdzie i wróci do normy zanim ojcu któregoś dnia znowu odwali i ktoś się dowie. Poza tym chciałem być wtedy w domu, żeby ewentualnie powstrzymać go przed zrobieniem czegoś głupiego. Ostatnim razem udało nam się zacząć wszystko od nowa, w nowym miejscu, ale nie będziemy się przeprowadzać za każdym razem, jak ojciec zacznie pić.
- Przeprowadziliście się tutaj ze względu na ojca? – zapytałam.
- Dostał ofertę poprowadzenia jednej z filii firmy, w której pracował, więc wszyscy potraktowaliśmy to jako nowy początek. Szczególnie ja, bo w starej szkole szybko dorobiłem się kiepskiej opinii, zacząłem wagarować i w końcu nie zdałem. A tu nikt mnie nie znał, nawet rodzina mamy nie wie dokładnie, co się wtedy wydarzyło. Wiedzą tylko, że ojciec lubił wypić i potem przestał. A teraz historia się powtarza.
- Nic się nie powtarza. Nie musi się powtórzyć.
Chłopak zacisnął usta.
- Maciek, teraz jest inaczej. Nie masz już kilku lat, poza tym masz wokół siebie ludzi, którzy ci pomogą, pomogą też twojemu tacie i wszystko się ułoży.
Maciek gorzko się roześmiał.
- No i ile ta poprawa będzie trwać? Miesiąc? Rok? Tego z nim nigdy nie wiesz. Zawsze żyjesz w niepewności, każdego dnia nasłuchujesz, czy ojciec wraca do domu trzeźwy, czy pijany, bo nigdy nie wiesz kiedy skńczy mu się dobra wola i znów sięgnie po kieliszek. I pomyśleć, że zacząłem się z nim dogadywać, a on znów musiał wszystko spieprzyć.
Spojrzałam na mojego sąsiada.
- Za kilka miesięcy idziesz na studia, zaczniesz nowe życie. Widzisz? Znów nowy początek – próbowałam się uśmiechnąć. - Do tego czasu możesz mieszkać u nas, jeśli nie chcesz wracać do domu.
- Jeśli ojciec pójdzie na odwyk, to nie będę musiał u was mieszkać. – uśmiechnął się smutno.
- Myślisz, że pójdzie? – zapytałam cicho.
- Nie wiem... Wiem tylko, że nie wrócę do domu, dopóki on tam jest. Ja już nie mam ojca.
- Nie mów tak. – zaprotestowałam nieśmiało.
- Czemu nie? Wiesz ile moja mama przez niego przeszła? Ta awantura, po której przestał pić była jedną z wielu, ojciec skoczył do mnie z łapami i mama dopiero wtedy zareagowała. – powiedział z wyrzutem w głosie. – Gdyby wtedy go rzuciła już dawno mielibyśmy spokój. Ale dziecko musi mieć ojca, nie? – na jego twarzy pojawił się grymas, który miał chyba przypominać uśmiech. – Niech będzie byle jaki, byle był. Szkoda, że nikt wtedy nie zapytał mnie o zdanie.
Nic nie odpowiedziałam. Nie chciałabym chyba by moi rodzice byli razem tylko ze względu na mnie. Z drugiej strony nie wyobrażam sobie, że mogliby się rozwieść.
- Marta... – głos Maćka wyrwał mnie z zamyślenia. – Nad czym tak rozmyślasz?
- Nie wiem... Zapatrzyłam się... – skłamałam.
- Chodź tutaj, starczy tych tematów na dzisiaj. – powiedział, po czym wziął do ręki karty i zaczął je tasować. Usiadłam na łóżku naprzeciw niego.
- Jeszcze jedno. – powiedziałam. Maciek przerwał tasowanie i spojrzał na mnie. – Ostatnia rzecz. Jeśli kiedykolwiek cokolwiek się stanie, a ty znów zaczniesz mnie unikać, to daję słowo, że cię dorwę i pobiję. A jak sama nie dam rady, to zawołam Aśkę.
Maciek się roześmiał.
- No ona chętnie by mi przyłożyła.
- Za Roberta? – zapytałam.
- Za jakiego Roberta? – Maciek albo nie wiedział, albo udawał, że nie wie, o czym mówię.
- Roberta, jej byłego. Zerwał z nią, bo jego rodzice planowali się rozwieść itd. Wykorzystał twój patent na zerwanie.
- No patrz! O tym nie wiedziałem. – puścił mi oczko i roześmiał się. Znów był tym samym Maćkiem, wyluzowanym, który nic nie widział, gdy się śmieje.
CZYTASZ
Co ma wisieć, nie utonie
ChickLit- Cześć Mała. - powiedział z głupim uśmieszkiem na twarzy i uścisnął moją rękę. Mówią, że pierwsze wrażenie jest najważniejsze. Mój nowy sąsiad zaczął bardzo źle. - No dobra, nie strzelaj focha. - przewrócił oczami. - Moja mama przyprowadziła mnie...