Rozdział 10

5.5K 248 23
                                    

Nadal w to nie wierze.Spotkałam Jasona.Nie byłam na to gotowa.A on tak po prostu się pojawił.Co mam robić?O czym zacząć mówić?Dobrze wyglądam?Cholera,czym ja się tak stresuje?!

Weszliśmy do kawiarni i zamówiliśmy po kawie.Bałam się pierwsza zacząć rozmowę więc tylko nerwowo rozglądałam się po wnętrzu.
-Więc-usłyszałam jego głos,więc uśmiechnęłam się lekko przenosząc wzrok na niego.-ciesze się,że wreszcie cie poznałem.
-Tak.Jak także-mruknęłam,na co Jason cicho się zaśmiał.
-Wyluzuj,nie bądź taka nieśmiała.Nie gryze.
-Wiem.Po prostu nigdy nie byłam w takiej sytuacji-powiedziałam gdy kelnerka podstawiła nam pod nos dwie gorące kawy.
-Ja może pare razy-wzruszył ramionami.-ale nie było tak źle.Spoko.Odpręż się.Nie jestem aż taki zły chyba-zażartował,a ja zaśmiałam się kręcąc z rozbawieniem głową.-widzisz?Uśmiechaj się tak cały czas.
-Nadal się zastanawiam jak mnie znalazłeś?Przecież tutaj jest dużo parków.
-Wiem,ale na Facebooku masz napisane do której szkoły chodzisz,a tam jest tylko jeden,taki dość spory park gdzie chodzą sobie grupki zaraz po szkole.
-Mądrze.Nie wpadłabym na to-powiedziałam upijając łyk kawy.
-Widzisz?Nie bez powodu nazywają mnie inteligentnym.
-Kto cie tak nazywa?-uniosłam jedną brew do góry.
-No...em...ja sam-powiedział i oboje wybuchliśmy niepochamowanym śmiechem.

I tak przez godzine śmialiśmy się i rozmawialiśmy na różne tematy.Czułam się przy nim coraz swobodniej.Po wypiciu kawy wyszliśmy na świeże powietrze.Opatuliłam się bardziej szalikiem,bo była już jesień.
-To co?Spacer?-zaproponował.-fajnie mi się z tobą gada.Nie chce mi się iść do szkoły.
-Pewnie,chodźmy-napisałam jeszcze do mamy,że wrócę później,a następnie ruszyliśmy z Jasonem w stronę parku.Słońce po woli już zachodziło,więc było chłodniej,ale na polu było pięknie.Spadające,różnokolowe liście które wiszą na drzewach,albo leżą bezwładnie na chodniku bądź trawie.Było na prawdę przyjemnie.Gadaliśmy na różne tematy.Te poważniejsze i zabawniejsze.Śmiałam się w niebogłosy.
-Uważaj-powiedział po chwili Jason i pociągnął mnie w swoją strone widząc nadjeżdżającego rowerzyste.Niestety miałam pecha.Zatrzepiłam się nogą o pień drzewa i z piskiem wpadłam na stos różnokolorowych liści.Słyszałam tylko jego głośny śmiech.Strzepałam liście z włosów i złapałam go za nogę.Krzyknął,a następnie upadł w liście koło mnie.Śmialiśmy się w niebogłosy siedząc na trawie.Ludzie pewnie obserwowali nas z niemałym szokiem wymalowanym na twarzy.

-Jesteś głupi-szturchnęłam go podnosząc się z ziemi.Jason zrobił to samo.
-Masz tu liścia-zaśmiał się i zdjął mi go z włosów.Wywróciłam tylko oczami i poszliśmy dalej.
-Widzisz ten dom?-zapytał po chwili wskazując w oddali na biały budynek z czerwonym dachem.Dom robił wrażenie.
-To twój?-zapytałam.
-Tak.Tam mieszkam jakbyś chciała mnie odwiedzić.
-A ty?
-Nie widać go stąd.Musisz iść do końca tego parku,potem w prawo cały czas.Tam jest mój dom.Taki mały,również biały,ale z czarnym płaskim dachem.Na pewno nie ominiesz,zwłaszcza,że koło mnie jest najwięcej czerwonych i żółtych domów.
-Kiedyś cie odwiedze-zażartował,a ja uśmiechnęłam się,a później sprawdziłam telefon.
-O cholera.Już osiemnasta.Muszę lecieć.Bardzo miło było cie poznać.Jesteś jeszcze lepszy na żywo.
-Na wzajem kocie-uśmiechnął się.Z jego ust "kocie" brzmi dużo lepsze niż napisane na telefonie.Rozłorzył ramiona,a ja bez wahania się do niego wtuliłam.Poczułam jak obejmuje mnie rękami i kładzie głową na moim ramieniu.
-Możemy tak stać jeszcze chwile?-szepnął mi do ucha.-nie chce cie puszczać.

To było urocze.Zachichotałam,a po paru sekundach oderwałam się od niego.
-Spotkamy się jeszcze?
-Pytanie-prychnęłam.-pewnie,że tak.

Wymieniliśmy się numerami telefonu i każdy poszedł w swoją strone.Było już ciemno i Jason chciał mnie odprowadzić,ale odmówiłam.Nic mi się nie stanie.Całą droge czułam,że ktoś mnie śledzi.Oczywiście usłyszałam też komentarz "niezła dupa idzie" ale to olałam.

Wróciłam do domu i od razu rzuciłam torbe w kąt,a następnie poszłam do kuchni nalać sobie soku.Rodzice są u babci z Leną i nie wiadomo o której wrócą.Usłyszałam,że ktoś schodzi na dół więc się troche wystraszyłam.Wyjrzałam z kuchni i zastałam...dziwny widok.Moja siostra-Stella z mokrymi włosami i czarnym,koronkowym stanikiem oraz jej chłopak Luke z równie mokrymi włosami w samych bokserkach.Wiedziałam co tam zaszło.Wspólna kąpiel.
-O,wróciłaś-powiedziała zszokowana Stella zalewając się rumieńcem.Zawsze jej zazdrościłam figury.Ma płaski brzuch,świetnie piersi za którymi latają chłopcy i tyłek.Ma co pokazywać.
-Tak,ale idę już do pokoju-powiedziałam i pobiegłam tam.Zrobiłam wieczorną rutyne,zjadłam coś i pogrążyłam się w śnie.

Przez internetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz