Rozdział 39

3.8K 206 24
                                    

-Cześć Jason-wyszeptałam podchodząc bliżej do niego.Złapałam go za dłoń;szorstką i zimną,a następnie zamknęłam oczy z których wydostały się łzy.-musisz sie obudzić,słyszysz kretynie?-zaśmiałam się bez krzty wesołości.-obudź się.Dla mnie.Dla siostry.Dla rodziców.Dla przyjaciół.Każdy tam na ciebie czeka.Musisz być silny.Prosze.Nie zostawiaj nas.Nie zostawiaj mnie.Za bardzo...za bardzo cie kocham.Tak,kocham cie.Słyszysz?I nawet jeśli ty tego nie powiedz to ja ci to musiałam powiedzieć.Nie wybacze sobie jeżeli sie nie wybudzić-skończyłam swój monolog i chwile patrzyłam na twarz Jasona.Była posiniaczona,z zadrapaniami.Nie może umrzeć.Jest dla mnie zbyt ważny.
-Zabieramy pacjenta na badania-powiedziała lekarka podchodząc do mnie.
-Odwiedze cie jeszcze-pocałowałam go w czoło i wyszłam.Do piero na zewnątrz rozpłakałam się na dobre.Zjechałam po budynku szpitala i ukryłam twarz w dłoniach szlochając.
-Wszystko okey?-obok mnie zjawiła się staruszka.
-Tak.Jest dobrze.Przepraszam-wstałam i szybkim krokiem zmierzyłam w kierunku domu.
***

Przez tydzień czułam sie cholernie źle.Szkoła,dom i szpital-i tak cały czas.A głównie to szpital.Byłam tak codziennie.Po lekcji,nawet czasem nie szłam do szkoły tylko do Jasona.Za każdym razem to samo-gadam do niego,płacze i wychodze,a potem rycze jak dziecko wracając do domu.Strasznie schudłam,pewnie dlatego,że bardzo mało jem.Nie wychodze ze znajomymi.Siedze tylko w domu,a gdy musze-wychodze.
W sobote siedziałam w domu.Byłam blada z podkrążonymi oczami i zmęczoną twarzą.Nie śpie.Nie jem.Nie żyje.Myśle tylko o nim.

Zaraz po przebudzeniu sie ubrałam sie w pierwsze lepsze ciuchy i zakryłam moją bladą twarz podkładem,a następnie wybiegłam z domu.Aby nie zemdleć kupiłam w piekarni drożdżówke i ruszyłam do szpitala.

Szybko wbiegłam do sali gdzie leżał Jason i usiadłam obok niego.
-Jason.Już tydzień.Tydzień cie nie ma.Dlaczego?Jesteś silny,musisz dać rade-zaczęłam płakać.-jak sie nie obudzisz to ja nie wiem co sobie zrobie.Musisz żyć.Dla mnie.I dla swoich bliskich.Każdy płacze i odwiedza cie codziennie,wiesz?-uśmiechnęłam się smutno ściskając jego dłoń.Wiem,że zaraz musze wychodzić,ale chciałam z nim jeszcze tu posiedzieć.-jak sie nie obudzić,to...ja nie wiem co sobie zrobie.Jesteś dla mnie cholernie ważny.I ciesze się,że cie poznałam.To był najlepszy dzień w moim życiu-chwile siedziałam w ciszy.Łza kapnęła na jego dłoń i kolejna.I kolejna.-Kocham cie,Jason.Cholernie mocno.Prosze cie,wybudź się,zrób to dla mnie-po woli wstałam i odwróciłam się plecami z zamiarem odejścia.
-Też cie kocham-usłyszałam słaby głos.Zamarłam.Nie.To sie nie dzieje.Może to tylko wyobraźnia.

Odwróciłam się w jego strone.Jason leżał z otworzonymi oczami któr eteraz nie wyrażały nic;były zmęczona i puste.
-Jason-wyszeptałam i klęknęłam obok niego zanosząc się płaczem.-Boże,Jason.Ty sie obudziłeś.
Ten nic nie powiedział tylko złapał mnie za dłoń i uśmiechnął się smutno.
-Kocham cie-wyszeptał bardzo cicho.Był padnięty.

-Nie mogę w to uwierzyć.Kocham cie-powiedziałam i pocałowałam go krótko w usta.Miał suche usta,ale mi to nie przeszkadzało.
-Brakowało mi tego-powiedział cicho z uśmiechem na ustach.Uśmiechnęłam się wycierająć policzki mokre od łez.
-Boże,Jason!-pisnęła jego mama wchodząc do sali.Jego rodzice popędzili w strone chłopaka mocno go przytulając.-Jasonku,tak sie baliśmy.Boze,nawet nie wiesz jak bardzo.
-Ja też-wyszeptał cicho.-ale już jest okey.
Lekarz przyszedł i zbadał go.Stwierdził,że musi jeszcze troche poleżeć w szpitalu.Rodzice którzy troche z nim posiedzieli wyszli,a ja usiadłam obok niego.
-Codziennue tu przychodziłaś?-spytał.
-Tak.Codziennie-wyszeptałam smutno.
-Spałaś?Jadłaś coś?

-Bardzo mało.
-Marry,musisz coś zjeść.I się przespać.Idź do domu.
-Nie.Kupie sobie kawe.Zostane tu.
-Nie potrzebnie.Wróć jak sie wyśpisz.Wyglądasz jak potwór.
-Dzięki-parsknęłam.

-Ale mój potwór-wyszeptał i pocałował mnie czule w usta,a potem połorzył głowę na poduszce.-idź spać.Tu nic mi nie grozi.Będe miał badania,to tyle.Wyjde za pare dni.
-Wróce tutaj popołudniu-powiedziałam i schyliłam się,aby go pocałować.Jason pogłaskał mnie po policzku,a potem odeszłam.Tym razem płakałam ze szczęścia.Boże,obudził sie.Nie wierze w to...

W domu wszyscy-rodzice i rodzeńswo skakało z radości.Każdy sie cieszył,że Jason sie obudził.Moja mama nawet sie popłakała,a ja razem z nią.Tata zaczął mnie ściskać,a Stella mocno wtulalała się w chłopaka łkając ze szczęścia.

Z uśmiechem na ustach zasnęłam.Teraz wszystko będzie już dobrze...

Przez internetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz