-Brawo! - krzyknął Yoongi, nie przestając klaskać.
Wszyscy patrzyli na niego z zaskoczeniem. Nawet Jin uniósł głowę, dotąd wtuloną w zgięcie szyi Namjoona.
-Brawo! - powtórzył raper, gdy ich wzrok się przeciął. W jego głosie brzmiała kpina. - Naraziłeś nas na falę hejtów. Zmarnowałeś życie noonie, bo Armys na pewno nie dadzą jej spokoju. Będziemy musieli się wyprowadzić, a to oznacza koniec mojego związku. Wszystko to dla jednego pocałunku. Mam nadzieję, że było warto!
-Yoongi-sii... - zaczął Jin drżącym głosem. - Ja... ja...
-Ty... Ty... - warknął Yoongi, przedrzeźniając najstarszego. - No co? Wysłów się wreszcie!
-Przepraszam.
Yoongi roześmiał się gorzko.
-Przepraszasz? Pierdol się, Seokjin.
-Hyung! - rzucił ostro Namjoon. - Uważaj co mówisz! Przestań...
-Nie mów mi, co mam robić! - odszczeknął od razu Yoongi. - Nawet się nie waż!
-Nie pomagasz.
Lider całą energię wkładał w to, żeby mówić spokojnym głosem. Yoongi już dał się ponieść emocjom. Nie było szans, żeby teraz przemówić mu do rozsądku. Ale Namjoon wiedział, że musi zachować spokój. Przede wszystkim dla Jina, który stał przy nim sparaliżowany strachem. Potem dla Jungkooka, który obserwował ich wielkimi, wilgotnymi oczyma. Namjoon nie był pewien, czy oczy maknae szklą się ze strachu, smutku, czy z wściekłości. On sam doświadczał teraz podobniej mieszanki uczyć.
-A w czym niby mam pomóc? W pocieszaniu tego kretyna i udawaniu, że nic się nie stało się? Otóż stało się!
-Wiem, masz rację. Stało się - przerwał Namjoon. - A teraz wyjdź. Proszę.
-Co?
-Wyjdź.
Namjoon był pewny, że zaraz usłyszy wiązankę przekleństw pod swoim adresem. Jednak Yoongi się nie odezwał. Na jego twarzy odmalował się wyraz szoku i Namjoon widząc to, pożałował swoich słów. Przez krótką chwilę patrzyli na siebie w milczeniu, po czym Yoongi obrócił się na pięcie i wyszedł.
W głębi mieszkania trzasnęły drzwi. Namjoon poczuł, jak serce podskakuje mu do gardła, gdy ciszę przeciął upiorny wrzask. Był przepełniony wściekłością, jakby Yoongi chciał wykrzyczeć całą zgromadzoną w nim frustrację. Chwilę potem dobiegł ich trzask, dźwięk tłuczonego szkła, huk, jakby coś ciężkiego upadło na ziemię.
Lider delikatnie odsunął od siebie Jina i ruszył w kierunku pokoju Yoongiego.
-Nie! - Hoseok zastąpił mu drogę. - Dajmy mu spokój.
-Mam mu pozwolić demolować mieszkanie?
-Niech się wyżyje.
Namjoon nie był pewien, czy to dobry pomysł, ale kiwnął głową na zgodę. Hobi uśmiechnał się do niego lekko, po czym przyciągnął do siebie Jina, zamykając go w mocnym uścisku.
-Już dobrze... - mruknął, poklepując go po plecach. - Chodź...
Najstarszy dał się bezwolnie przeprowadzić przez pokój i posadzić na kanapie. Jimin i Taehyung rozstąpili się posłusznie, robiąc mu miejsce.
-Tak strasznie mi wstyd...
Jin znów zaniósł się szlochem, chowając twarz z dłoniach.
Namjoonowi ciężko było patrzeć na stan, w którym znajdował się jego przyjaciel. Chciał jakoś go pocieszyć, znaleźć słowa otuchy. To co teraz przychodziło mu do głowy, nie wydawało się jednak odpowiednie. "Nie płacz", "nic się nie stało", "nic nie szkodzi". Wszystko to brzmiało pusto.
CZYTASZ
Nie było warto
FanfictionTo był tylko głupi pocałunek. Gdyby Jin mógł cofnać czas, zrobiłby to. Ale już było za późno. Ktoś wrzucił zdjęcie na Twittera i skandal wybuch jak pożar, którego nie da się ugasić. To był jego koniec w zespole.