-_8_-

28 2 1
                                    

- Moglibyście sobie darować. - drwiący ton Maksa sprawił, że wstałam z kanapy z chęcią uderzenia go w twarz. 

- Max my nie żartujemy. - powiedziałam powoli i wyraźnie. 

Mariah uśmiechnęła się sztucznie kiedy zblokowałam z nią spojrzenia, a po chwili wybuchnęła głośnym śmiechem. Max wywrócił oczami, jedynie Lydia w ogóle się nie odzywała. Siedziała na bujanym krzesełku z mocno zaciśniętymi na oparciach dłońmi, oczy patrzyły uparcie w ścianę. 

- Alec proszę Cię... Myślisz, że uwierzę w to, że jakiś slenderman przebieraniec uprowadził Dylana? Mało tego jego ślad kończy się w ścianie? - prychnął. 

Już miałam coś powiedzieć, coś bardzo chamskiego, ale Lucas mnie uprzedził. W ułamku sekundy podszedł do kanapy, wyciągnął Maksa za koszulkę i łapiąc za skrawek materiału przyszpilił go do ściany. 

- Lepiej uwierz. - syknął, z leksza opluwając mu twarz z nadmiaru emocji. - Ten jebany przebieraniec jak go nazywasz, zabrał naszego kumpla i zniknął w ścianie. Słyszysz? Z n i k n ą ł  w  ś c i a n i e. To nie są żarty. 

- Lucas! Zostaw go! - Mariah choć drobna, próbowała odciągnąć go od swojego chłopaka, uparcie ciągnąc za materiał bluzy. 

- Dylan zniknął. - wysyczał, w jego głosie było tyle jadu, jak nigdy dotąd. - A my musimy go odnaleźć. Potem wypieprzamy z tego domu, nie mam zamiaru tu zostawać. 

- Teraz to już przeginasz, Luk. Gdzie my zamieszkamy? - Maks podniósł głoś o oktawę wyżej. 

Lucas nie wytrzymał podniósł rękę w zamiarze zdzielenia kumpla po twarzy, ale przerwało mu głośne załkanie Lydii. 

Wszyscy obróciliśmy się w jej stronę. Była blada, bardzo blada, kropelki potu jarzyły się w blasku słońca na jej czole. Źrenice w całości pochłonęły zielone tęczówki. 

W jednej chwili fotel zaczął się bujać, bardzo mocno bujać. Skrzypiał przy tym nie mniej niż schody na werandzie. To zgrzytanie wywoływało w mojej głowie dziwne uczucia, jakby drewno wyskrzypiało jakąś melodię. Dreszcz przerażenia przeszedł po moim ciele, kiedy czyjeś chude, umazane w jakiejś mazi ręce z powykrzywianymi palcami wysunęły się zza fotela i zmierzały w stronę szyi mojej przyjaciółki. 

- Lydia możesz przestać, to się robi uciążliwe. - jęknęła Mariah, odrzucając na plecy jasne włosy. 

- Ona tego nie robi. - odezwałam się, Mariah spojrzała na mnie z politowaniem. 

- Lydia. - nawołał ją Lucas, kiedy na niego spojrzała, przełknął głośno ślinę - Widzisz to? 

Instynkt nakazywał mi biec. Musiałam uciekać, spieprzać z tego domu i nigdy więcej nie wracać, ale nie mogłam. Przerażenie wymalowane na twarzy blondynki sprawiało, że stałam jak wryta w ziemię. 

Dziewczyna skinęła lekko głową, a ja miałam ochotę dobiec do niej i zabrać ją daleko stąd. Natychmiast po tej wizji przed oczyma stanął mi Dylan i kiedy wyobraziłam sobie jak bardzo się boi i co musi przeżywać gdziekolwiek się teraz znajduje, ścisnęło mnie w sercu. 

To był odruch, w tej samej chwili kiedy parszywe łapy ścisnęły moją przyjaciółkę za gardło rzuciłam się do niej biegiem. Dzieliły nas centymetry, byłam już prawie przy niej, niemal stykałyśmy się koniuszkami palców, lecz istota stojąca za nią szarpnęła Lydią i obracając fotel do góry nogami zabrała ją w głąb pomieszczenia. 

- Lydia! - mojemu okrzykowi towarzyszył pisk Mariah i głośne przekleństwo Maksa. Po ich minach, wiedziałam już, że oni też to widzą. Lucas rzucił się biegiem odrzucając fotel na ścianę i czyszcząc mi tym samym drogę. 

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Oct 22, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Klątwa Seattle (Postrach Dzieciństwa)Where stories live. Discover now