Trzymam kubek z ciepłym napojem, ogrzewając sobie przy tym dłonie, muszę przyznać iż z Sabriną bardzo miło mi się rozmawia. Głównie starałyśmy się jakoś poznać, w końcu przypomniało mi się jak szybko opuściła pokój, kiedy dowiedziała się, że pochodzę z ziemi...może teraz się od niej dowiem dlaczego?
– Sabrina. Mogę cię o coś spytać? – popatrzyłam na nią.
– Śmiało – posłała mi uśmiech, popijając herbatę ze swojego kubka.
– Chciałabym wiedzieć dlaczego wtedy, jak dowiedziałaś się, że jestem Ziemi wybiegłaś tak szybko z pokoju... – mówiłam dość cicho, usłyszałam do niej westchnięcie. – A-ale nie musisz tego mówić, jeśli nie chcesz! – dodałam pośpiesznie, aby nie była na mnie zła.
– Wiem, że nie muszę – odłożyła kubek na blat i lekko się poprawiła na krzesełku. – Tylko niezbyt potrafię zacząć opowiadać – uśmiechnęła się lekko. Trwała pomiędzy nami cisza, ja nie chciałam jej pośpieszać, a ona musiała jakoś sobie to sensownie poukładać i opowiedzieć mi to. – No wydaje mi się, że mogę już ci to powiedzieć – usłyszałam jej głos, podniosłam na nią spojrzenie, które wcześniej spoczywało na moim kubeczku. – Więc... – urwała.
– TU JESTEŚCIE! – zawołał ktoś, wbiegając do kuchni. Mało brakowało a bym się oblała herbatą, naprawdę nie mieli kiedy kończyć rozmowy. Popatrzyłam w stronę drzwi, to Jay. – Co ty tu robicie, ha?! Ej! Też chcę herbatę! – zawołał, patrząc na nasze kubki.
– Dla ciebie nie ma, przykro mi – powiedziała blondynka, pokazując mu język, on cicho parsknął na to. – Nie ważne. Eliza, Sensei Wu chce z tobą pogadać – jego oczy powędrowały na mnie, ja lekko pokiwałam głową. – Najlepiej, abyś szybko się tam pojawiła – dodał.
– Jasne...tylko powiedz mi, gdzie mam iść. Dobrze? – zaśmiałam się wstając z miejsca i odkładając kubek, jeszcze z herbatą.
– Ahh, no tak. Za mną! – zaśmiał się cicho i chwycił mnie za dłoń, wyciągając siłą z kuchni.
Nawet nie zdążyłam się obejrzeć, a już stałam przed jakimiś drzwiami. – To tutaj – posłał mi uśmieszek i puścił mnie, podczas kiedy ja dalej próbowałam odpowiedzieć sobie na pytanie, pod tytułem: "Jak my się tutaj u licha tak szybko znaleźliśmy?". Stałam tak jakiś czas, oczywiście nic nie wymyślając.
– Gdybyś tak szybko wpadł na pomysł jak mogę do domu wrócić, to by było coś – pokręciłam delikatnie głową, Jay w tym czasie zdążył zapukać do pokoju ich Sensei'a.
– To ja lecę! – pomachał mi prędko ręką i zniknął mi z pola widzenia, tak szybko jak tutaj ze mną się pojawił, znowu zadałam sobie to samo pytanie...JAK?
Do moich uszu doszło głośne skrzypienie, z prędkością światła odwróciłam głowę do kierunku drzwi, ukazał mi się tam staruszek z długą białą brodą. Patrzył na mnie, trzymając w jednej z dłoni kubek jeszcze parującej herbatki. Zaprosił mnie do pomieszczenia gestem wolnej dłoni i przesunął się, abym mogła swobodnie wejść do pokoju. Po chwili weszłam tam, Sensei wskazał mi dłonią na krzesło, stojące obok biurka.
– Więc... - – ucięłam moją wypowiedź, kiedy zobaczyłam, że jednak staruszek też chciał zabrać głos.
– Pewnie zastanawiasz się, dlaczego chciałem z tobą pogadać... – podrapał się po brodzie zamykając drzwi, siadając po drugiej stronie biurka. Pokiwałam na jego słowa twierdząco, on tylko cicho odchrząknął. – Co byś chciała najpierw wiedzieć? – zapytał, upijając mały łyk swojej herbatki.
– Ja, umm... Najlepiej wszystko, od początku – podrapałam się lekko po karku, nie wiedząc co mogłam w sumie odpowiedzieć mu na to pytanie.
– Może, zacznę od tego, że zostaniesz tutaj na wiele dłużej, niż mogłoby się wydawać – na te słowa już zamarłam, wiedziałam do czego pnie ta rozmowa, po prostu gorzej prawdopodobnie nie będzie. – Wydaje mi się, że wiesz o co mi już chodzi.
– Wiem. Świetnie wiem... – westchnęłam cicho na to i opuściłam spojrzenie na swoje dłonie, które swobodnie spoczywały na moich kolanach. Między nami trwała cisza, szczerze to z niej się cieszyłam, jak nigdy. – Przejdź już do sedna, zaczynam czuć się dziwnie – dostrzegłam jak starzec delikatnie kiwa głową.
– Myślę, że miałaś w Ninjago jakiś przodków. Pozwól, że będę mógł to udowodnić, tylko potrzebuję twojej zgody – mało co szczęka mi nie opadła na jego słowa, prędko się ogarnęłam, teraz już wiedziałam co odpowiedzieć na jego propozycję.
– Wszyscy moi przodkowie byli z Ziemi, nie żadnego Ninjago – powiedziałam nieco oschlej, oczywistym było to, że nie cieszy mnie jego teoria. – Nie zgadzam się na żadne udowadnianie, ja lepiej wiem – mruknęłam do niego, marszcząc brwi. Byłam już gotowa, aby opuścić pokój, ale...
– Daj wytłumaczyć, to nic Cię nie zbawi! A może jednak wiele pomoże... – wstał od biurka i kierował się do jednej z półek, po chwili wyciągnął z niej jakiś zwój. – To jest coś co mi pomoże, teraz tylko twoja decyzja.
Pochyliłam się nas swoimi kolanami, rękoma podparłam skronie i starałam się przyswoić wszystkie informację. Jakiś starzec gada mi, że miałam przodków w innym wymiarze, nawet nie mogę zaprzeczyć bo on uprze się przy swojej wersji. Ferajna ludzi w kolorowych dresach chce się ze mną zaprzyjaźnić, nie zapominając iż znajduję się na latającym statku.
Nasuwa się tylko jedno pytanie - czy ze mną jest coś nie tak, czy to naprawdę się dzieje?
Po długotrwałym myśleniu doszłam do tego co powinien ode mnie usłyszeć ich Sensei.
–Myślę, że już podjęłam decyzję... – odezwałam się, wzrok mężczyzny wylądował na mnie, nim coś powiedziałam zmierzyłam całe pomieszczenie wzrokiem. – Więc...
Jezu, pisałam ten rozdział za paroma podejściami i mimo to strasznie mnie boją palce. Widać, że wyszłam z wprawy podczas nie pisania na watt :")
Wracamy do kochanego polsatu, wybaczcie <3 xd
Miłego~! Mam nadzieje, że wam się podoba XDD
Rozdział posiada w przybliżeniu 900 słów, pisałam go ostatkami sił, do prawie 1:30... Chętnie dałabym więcej słów, ale no...mam nadzieje, że tyle was zadowoli. Myślę, że następny rozdział też może ukazać się za tydzień, ale wszystko się zobaczy :*
CZYTASZ
Uwięziona w świecie Ninjago
FanfictionNinjago, tak nazywa się kraina do której trafiłam w dość dziwnych okolicznościach. Chciałabym wrócić do siebie, do domu...czy mi się to uda?