Rozdział 14 Zdrajca

82 5 6
                                    

Siedzimy już w tym domu dwa dni. Kai świruje, nie potrafi nie robić nic przez taki długi czas, energia go wręcz rozpiera. Samo planowanie mu nie wystarcza. Wychodzi nocą na krótkie spacery, zakładam, że stara się w ten sposób przestać myśleć o siostrze. Nie mamy kontaktu z resztą drużyny, właściwie to nie wiemy czy oni żyją. Staram się wspierać mistrza ognia, Lloyd, Cole oraz Sabrina są zbyt zajęci i nawet nie zauważają tego jak się chłopak czuje. Nieco mnie martwi takie podejście, ale rozumiem. Chcą aby wszystko poszło idealnie, po ich myśli.

– Kai, Lloyd nas wołał. Podobno ma plan – powiedziałam podchodząc do bruneta i kładąc mu rękę na ramieniu, nieco się wystraszył i wzdrygnął.

– Który to już plan? – zapytał. W jego głosie było słychać, że zapał który miał jeszcze jakiś czas temu wygasa. – Martwię się, że to nie wypali, nie chcę stracić przyjaciół – posmutniał. 

– Nikogo nie stracisz, Kai – uśmiechnęłam się do niego. – Nya jest z Zane'm i Jay'em, są bezpieczni, my też jesteśmy – jego kącik ust jakby powędrował do góry. 

– Dziękuję, mam wrażenie, że tylko ty martwisz się o samopoczucie drużyny – słabo się uśmiechnął i przytulił mnie. 

Byliśmy tak chwilę przytuleni, do momentu kiedy ktoś nie przyszedł do nas. Miałam iść po bruneta, ale zbyt bardzo się zagadaliśmy, a blondynowi się spieszyło aby powiedzieć nam ten nowy plan. Co prawda, każdy plan miał wielkie niedociągnięcia. Kiedy o nich mówiliśmy i pytaliśmy o nie to Lloyd denerwował się i krzyczał, że "wy to nic nie robicie". Odsunęłam się od niego i miałam już mówić, że pewnie na nas czekają. Jednak już wysłali kogoś po nas, Sabrinę. Stała i patrzyła na nas, zastanawiał się ile tak się nam przyglądała.

– Możecie szybciej? Nie mamy czasu – przekręciła lekko głową przyglądając się nam. – I mamy do porozmawiania, Eliza. 

– Jasne, chodźmy już do Lloyda – powiedziałam. Niezbyt wiedziałam o co chodzi mojej przyjaciółce i o czym chciała rozmawiać. 

Usiadłam na fotelu i słuchałam uważnie mistrza energii. Jednak moja uwaga została rozproszona, znowu pomyślałam o czym Sabrina by chciała porozmawiać. Intensywnie nad tym myślałam. Zwykle tak do mnie mówiła, kiedy faktycznie miała coś ważnego do powiedzenia. No ale niezbyt wiem co miałaby teraz mówić.  

– A więc, co myślicie o tym planie? – zapytał. 

– Znowu jest wiele nieścisłości – westchnął Kai. 

– Dalej nie wiemy jak ich pokonać, a założenia "to może wyjść" nie są pocieszające. Bardzo chciałbym Cię poprzeć ale... – urwał. 

– Rozumiem, Cole. 

– Dźgnięcie ich nie jest takie oczywiste, próbowałem – dodał czarnowłosy. – Mają dość twardą skórę, a nie wygląda na taką. Potrzebujemy pewnych informacji – skończył. Widocznie zależało mu na tym aby to dopowiedzieć. 

– Agh... Nie damy rady – jęknął blondyn ukrywając twarz w swoich dłoniach. – To planowanie, ten podział, to wszystko... To na nic! – wstał z fotela i udał się do "naszego" pokoju. 

– Sabrina powinnaś z nim porozmawiać – powiedział Kai oglądając się za zamykanymi drzwiami. 

– Chyba tak... – pokiwała głową i popędziła za swoim chłopakiem. 

Trwała między naszą trójką cisza. Kai niezbyt wiedział co powiedzieć, Cole także. On wolał patrzeć się na swoje dłonie. Wydawało mi się jakby nerwowo się nimi bawił. Co by nie było dla mnie szokiem, jemu także zależy na dobru pozostałych. Mój wzrok spoczął na moich kolanach. 

Uwięziona w świecie NinjagoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz