2

332 29 20
                                    

Też tak czasem macie, że po prostu stoicie przed lustrem patrząc się na swoje odbicie i zastanawiacie się nad tym, czemu tu jesteście, czemu jesteście tacy, a nie inni? Ja właśnie dzisiaj mam taki dzień. Już od kilku minut gapię się na samą siebie, na moje jasne włosy, różnokolorowe oczy, jasną skórę, szczupłą sylwetkę. Wydaje mi się, że ta osoba w lustrze to zupełnie ktoś inny, ale tak naprawdę to ja.

Kiedyś wyglądałam inaczej. W oczach było widać dziecięcą radość, fascynację rzeczywistością, usta często układały się w uśmiech, na nogach i rękach było dużo siniaków. A teraz? Dziecięca radość zniknęła, fascynacja światem została, ale jest bardzo dobrze zakryta przez obojętność, uśmiech pojawia się tylko przy naprawdę ważnych dla mnie osobach, a siniaków nie mam aż tak dużo jak kiedyś. Wszystko się zmieniło... 

- Nad czym tak myślisz? - Jack stał oparty o futrynę drzwi i przyglądał się mi z zaciekawieniem.

- Nad wszystkim - wzruszyłam ramionami.

- Gotowa na pierwszy dzień szkoły? - lekko się uśmiechnął.

- Nigdy.

- Tak myślałem - jego uśmiech się powiększył - Chodź, bo się spóźnisz.

Wzięłam plecak i ruszyłam na brunetem.

- Gdzie są moi rodzice? - zapytałam, kiedy schodziliśmy po schodach.

- Mój ojciec zarządził zebranie. Też na nim byłem, ale wymigałem się na chwilę, żeby życzyć ci miłego pierwszego dnia szkoły - spojrzał na mnie przelotnie. 

- A co na to twój tata? - uniosłam brew do góry.

- Znasz go, jest twardy, ale równocześnie jest też wrażliwy. Ciebie traktuje jak własną córkę, więc po namyśle pozwolił mi wyjść. 

Wujek zawsze okazywał mi to, jak bardzo ważna dla niego jestem i pomimo tego, że rzadko się widywaliśmy, zawsze przywoził mi jakieś prezenty. On i ciocia są dla mnie jak drudzy rodzice.

- Mówiłem ci już o Aronie, prawda? 

- Tak, to on będzie ze mną chodził do klasy, co nie?

- Tak, właśnie on. Jest dla mnie jak brat i ufam mu bezgranicznie, także cieszę się, że to on będzie miał na ciebie oko. Aron zawiezie cię dzisiaj do szkoły i wszystko wyjaśni, okej?

- Dobra, a gdzie on jest? 

- Tam - Jack wskazał na chłopaka, który opierał się o auto. Był to wysoki, umięśniony blondyn. Podeszliśmy do niego - Siema stary - chłopcy przybyli sobie piątkę.

- Siema - wtedy Aron przeniósł wzrok na mnie - Cieszę się, że nareszcie mogę cię poznać osobiście Ariel, to dla mnie wielki zaszczyt.

- Cała przyjemność po mojej stronie - uśmiechnęłam się do niego lekko.

- Mam nadzieję, że Jack nie mówił ci o mnie samych złych rzeczy, tak naprawdę wcale nie jestem taki zły, ale on lubi być tym lepszym - nachylił się trochę do mnie, jakby chciał, żebym tylko ja to usłyszała, ale oczywiste było, że mój kuzyn także to usłyszy, w końcu posiada nadnaturalny słuch.  

- Ha ha ha - Jack przewrócił oczami i lekko uderzył Arona w ramię - Dość tych wygłupów, musicie jechać, bo Ariel nie może się spóźnić pierwszego dnia. 

Usiadłam na miejscu pasażera, a Aron wymienił jeszcze kilka zdań z Jackiem. Kiedy w końcu blondyn zajął miejsce kierowcy, Jack podszedł do moich drzwi. 

- Aron się tobą zaopiekuje. Wiem, że sobie poradzisz, ale gdyby cokolwiek się działo to dzwoń, okej?

- Okej. 

Dolina Księżyca [zawieszone]Where stories live. Discover now