Rozdział 5

123 26 17
                                    

Tylko w snach wszystko układa się po mojej myśli. Nie boję się tańczyć na dyskotekach, noszę kolorowe ciuchy, a włosy rozwiewa wiatr. Dopiero jawa odrywa mnie od złudzeń. Na nowo zostaję zamknięta w złotej klatce, a wszystkie moje lęki krążą wokół. Platon sądził, że świat nie jest odzwierciedleniem tego, co zawarte w pojęciach. Kwiat w sferze idei nijak nie odzwierciedlał kwiatuszka w otaczającej nas rzeczywistości, bo każdy z nich był inny. Z tego też powodu, moje pragnienia nie mogły ujrzeć światła dziennego.

Jaśmin to rodzaj roślin z rodziny oliwkowatych, do którego przynależy równocześnie dwieście gatunków kwiatów.

Kilka dni później, budzę się o wiele wcześniej niż zazwyczaj. Podnoszę opuchnięte powieki około czwartej trzydzieści nad ranem, a moim oczom ukazuje się pomarańczowa łuna, oblewająca jaśniejące niebo.

Rozważam wstanie z łóżka, ale kołdra jest przyjemnie ciepła, ciało rozluźnione, a twarz nabrzmiała, więc jeszcze długą chwilę pozostaję pod przykryciem. Przewracam się na bok, przeciągam z rozkoszą. Znowu zaśliniłam poduszkę. Wycieram policzek.

Chłodny, poranny wietrzyk łaskocze moje nozdrza, wiodąc za sobą przyjemny zapaszek bułek i lata. Przez chwilę marzę jeszcze o tych haftowanych jeansach, które zobaczyłam w galerii, po czym na nowo przykładam policzek do poduszki. Cisza dzwoni w uszach, a mnie brak drżącego głosu śpiewającego Romea. Nie pojawił się od pierwszego dnia, w którym go usłyszałam.

Piosenka, którą grał, opowiadała o ciszy i dziwactwach, czyli rzeczach bardzo mi bliskich. W nocy zastanawiałam się nad możliwym przesłaniem, ale w tej chwili trudno było wrócić do myśli rozpoczętych kilka godzin temu.

W momencie, gdy powieki na nowo opadają, szykując się do snu, moją uwagę przykuwa ulotna melodia. Wpada do pokoju przez uchylone okno, a ku uszom płyną jedynie marne ostatki. Naraz czuję się lżej. Odsłaniam szereg krzywych zębów i wyskakuję z pościeli. Staram się otworzyć balkonowe drzwi jak najciszej. Uchylam je delikatnie, na tyle, bym mogła bez trudu zrozumieć słowa Romea.

Nagle, z korytarza rozlega się donośny krzyk mamy.

- Jaśmin, pozamykaj okna, jest przeciąg!

Nie odpowiadam, bo chłopak przestał grać, a jego milczenie jasno wskazuje na to, że przysłuchuje się krzykom. Twarz mam ściągniętą strachem i niepewnością. Patrzę na swoje dłonie.

- Słyszysz? - kolejna fraza wylatuje z jej ust.

Zaciskam zęby, miotam się między balkonem a drzwiami do pokoju, czuję, że krew burzy się niekontrolowanie. Co powinnam zrobić? Nie chcę, żeby mnie usłyszał, żeby później myślał o moim głosie, jego brzmieniu, cechach charakterystycznych, nie chcę, by dopasował go do typu dziewczyny, którą nie jestem i wyobraził sobie kogoś, kim nigdy nie będę. Nie odezwę się, bo to mnie po prostu wykończy.

- Jaśmin.

Nieruchomieję, bo głos, który nadal brzęczy w moich uszach jest drżący, zachrypnięty, lecz delikatny. Dochodzi z podwórza, z ulicy. Wspina się po balkonie i dolatuje do mnie. Na moment zatrzymuje serce, galopujące myśli, by po chwili... wywołać nową falę paniki.

Agresywnie zatrzaskuję drzwi, odrzucając od siebie głos Romea.

- Jaśmin - słyszę ponownie. Tym razem to mama, której postać pojawiła się w progu.

- Już zamknęłam - szepczę. - Już nie ma przeciągu.

Pojawiło się jednak jedno obezwładniające i przerażające mnie uczucie.

Jaśminowy HaftOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz