🌻 14 🌻

1.9K 222 87
                                    

           Kozume chodził w kółko, przygryzając lekko wargę. Bał się. Cholernie się bał. Co jeśli się nie uda? Co jeśli jej już nigdy nie zobaczy?

Stary trener Nekomata siedział z założonymi rękami i przymkniętymi powiekami. Zupełnie, jakby nad czymś myślał. Nawet on nie miał nastroju do żartów.

A jak on się tutaj znalazł? Otóż odpowiedź jest bardzo prosta. Zaraz po tym, jak Kenma zadzwonił do [______], a raczej jej matki, wybiegł z szatni i pognał do siwowłosego.

Oczywiście, że staruszek się stawiał. W końcu nie mogli ot tak opuścić treningu z powodu jednego, upierdliwego rozgrywajcego.

Koniec końców zgodził się przyjechać razem z Kozume do szpitala. Bywają i sytuacje krytyczne, czyż nie?

Matka dziewczyny siedziała na krześle, chowając twarz w dłoniach. Ciągle tupała nogą, widocznie tak tylko mogła się uspokoić.

Nareszcie, po kilku długich godzinach,  z sali wyszedł lekarz. Zdjął rękawiczki, wzdychając ciężko.

Rodzicielka [______] podniosła się natychmiast na równe nogi, wpatrując z wyczekiwanem w starszego mężczyznę.

Nawet sam Nekomata wyprostował się, nadstawiając ucha.

           — Co z nią, doktorze?

Ciemnooki mężczyzna lekko otworzył usta. Widoczne próbował jakoś ubrać słowa w zdania, co marnie wychodziło.

           — Co z nią? — ponaglił Kenma, podchodząc bliżej.

           — Tydzień... Daję jej tydzień...

"Słoneczniki" → K. Kozume x Reader ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz