Kozume chodził w kółko, przygryzając lekko wargę. Bał się. Cholernie się bał. Co jeśli się nie uda? Co jeśli jej już nigdy nie zobaczy?
Stary trener Nekomata siedział z założonymi rękami i przymkniętymi powiekami. Zupełnie, jakby nad czymś myślał. Nawet on nie miał nastroju do żartów.
A jak on się tutaj znalazł? Otóż odpowiedź jest bardzo prosta. Zaraz po tym, jak Kenma zadzwonił do [______], a raczej jej matki, wybiegł z szatni i pognał do siwowłosego.
Oczywiście, że staruszek się stawiał. W końcu nie mogli ot tak opuścić treningu z powodu jednego, upierdliwego rozgrywajcego.
Koniec końców zgodził się przyjechać razem z Kozume do szpitala. Bywają i sytuacje krytyczne, czyż nie?
Matka dziewczyny siedziała na krześle, chowając twarz w dłoniach. Ciągle tupała nogą, widocznie tak tylko mogła się uspokoić.
Nareszcie, po kilku długich godzinach, z sali wyszedł lekarz. Zdjął rękawiczki, wzdychając ciężko.
Rodzicielka [______] podniosła się natychmiast na równe nogi, wpatrując z wyczekiwanem w starszego mężczyznę.
Nawet sam Nekomata wyprostował się, nadstawiając ucha.
— Co z nią, doktorze?
Ciemnooki mężczyzna lekko otworzył usta. Widoczne próbował jakoś ubrać słowa w zdania, co marnie wychodziło.
— Co z nią? — ponaglił Kenma, podchodząc bliżej.
— Tydzień... Daję jej tydzień...
CZYTASZ
"Słoneczniki" → K. Kozume x Reader ✔
Fanfiction- Dlaczego akurat słoneczniki? - Nie rozumiem... - dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona. - Dlaczego akurat one? Jest przecież dużo innych kwiatów. - Oh, słoneczniki są inne. Są dużo wyższe i mają śliczny kolor. Kojarzą mi się z twoimi włosami...