🌻 11 🌻

2K 233 85
                                    

          — A mogę pojechać z tobą na te treningi?

          — [______], tłumaczyłem ci już...— mruknął.

          — Ojć, ja się sama zanudzę!

          — Dasz radę. Jesteśmy.

Kozume stanął w miejscu, wpatrując się w ogromny budynek szkoły. Dziewczyna obok niego również przystanęła na moment, podziwiając szkołę swojego przyjaciela.

          — Piękne... — wymamrotała. — Też kiedyś będę tutaj chodzić!

          — Oczywiście.

          — Gdzie teraz idziemy?

          — [______], mamy siedem minut, żeby dojść do szpitala.

          — Jak to? — zdziwiona, ścisnęła mocniej słonecznik, trzymany w ręce.

          — Następnym razem będziemy chodzić dłużej.

          — Obiecujesz? — zapytała, mierząc go podejrzliwym spojrzeniem.

          — Obiecuję.

Tym razem szli w ciszy. Zimny wiatr smagał ich twarze, napawając spokojem. Ich ręce złączone były w szczelnym uścisku, co było nawet przyjemne. Przynajmniej tak to odbierał Kenma.

Z każdym kolejnym krokiem byli coraz bliżej celu. W oddali było już nawet widać sylwetkę doktora, czekającego na parę licealistów. Z uśmiechem pokiwał do nich.

            — Dalej pójdę sama...

Zanim Kozume zdążył się połapać w słowach, poczuł ciepłe wargi na swoim policzku. Nawet nie zdołał się ruszyć, po prostu stał tak, patrząc na oddalającą sylwetkę.

           — Kocham cię, Kenma!

I zniknęła w drzwiach szpitalu, tak o - było i nie ma. Piętnastolatek jeszcze przez chwilę patrzył w miejce, gdzie stała [______]włosa. Czy się nie przesłyszał?

Powolnym krokiem ruszył w stronę parku, naciągając na głowę kaptur. Jego twarz rozświetlił uśmiech... Tak wielki i szczery - zarezerwowany tylko dla niego.

Psychiczny uśmiech...?

"Słoneczniki" → K. Kozume x Reader ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz