— A mogę pojechać z tobą na te treningi?
— [______], tłumaczyłem ci już...— mruknął.
— Ojć, ja się sama zanudzę!
— Dasz radę. Jesteśmy.
Kozume stanął w miejscu, wpatrując się w ogromny budynek szkoły. Dziewczyna obok niego również przystanęła na moment, podziwiając szkołę swojego przyjaciela.
— Piękne... — wymamrotała. — Też kiedyś będę tutaj chodzić!
— Oczywiście.
— Gdzie teraz idziemy?
— [______], mamy siedem minut, żeby dojść do szpitala.
— Jak to? — zdziwiona, ścisnęła mocniej słonecznik, trzymany w ręce.
— Następnym razem będziemy chodzić dłużej.
— Obiecujesz? — zapytała, mierząc go podejrzliwym spojrzeniem.
— Obiecuję.
Tym razem szli w ciszy. Zimny wiatr smagał ich twarze, napawając spokojem. Ich ręce złączone były w szczelnym uścisku, co było nawet przyjemne. Przynajmniej tak to odbierał Kenma.
Z każdym kolejnym krokiem byli coraz bliżej celu. W oddali było już nawet widać sylwetkę doktora, czekającego na parę licealistów. Z uśmiechem pokiwał do nich.
— Dalej pójdę sama...
Zanim Kozume zdążył się połapać w słowach, poczuł ciepłe wargi na swoim policzku. Nawet nie zdołał się ruszyć, po prostu stał tak, patrząc na oddalającą sylwetkę.
— Kocham cię, Kenma!
I zniknęła w drzwiach szpitalu, tak o - było i nie ma. Piętnastolatek jeszcze przez chwilę patrzył w miejce, gdzie stała [______]włosa. Czy się nie przesłyszał?
Powolnym krokiem ruszył w stronę parku, naciągając na głowę kaptur. Jego twarz rozświetlił uśmiech... Tak wielki i szczery - zarezerwowany tylko dla niego.
Psychiczny uśmiech...?
CZYTASZ
"Słoneczniki" → K. Kozume x Reader ✔
Fanfic- Dlaczego akurat słoneczniki? - Nie rozumiem... - dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona. - Dlaczego akurat one? Jest przecież dużo innych kwiatów. - Oh, słoneczniki są inne. Są dużo wyższe i mają śliczny kolor. Kojarzą mi się z twoimi włosami...