Rozdzial 1

10 1 0
                                    

Bierzesz gleboki wdech i naciskasz klamke. Wchodzisz na jakis korytarz. Dlugi. Na suficie, w odstepach jakichs 4 metrow, swieca leniwie swietlowki.

Powoli wypuszczasz powietrze i przelykasz sline, ktora nie wiadomo dlaczego nagle zrobila sie taka ciezka.

Przejechales jezykiem po wysuszonych wargach i stanales w lekkim rozkroku naprzeciw pustego korytarza, jak kowboj w samo poludnie przed niebezpiecznym pojedynkiem.

Wtem otworzyly sie przed tobo pobliskie drzwi i wyszla z nich sprzataczka z mopek. Ty drgnales nerwowo, laczac nogi i udawajac ze jestes normalnym czlowiekiem, ktory wie gdzie i po co idzie.

Kobieta obrzucila cie dziwnym spojrzeniem, a ty zrobiles wymuszony usmiech w jej strone.

-Dzien dobry- powiedziale uprzejmie.

Sprzataczka cos odmruknela i poszla w swoja strone.

Ta..., pomyslales. Chyba duzo jej nie placa.

"Oby ze mna nie bylo tak samo".

Na wszelki wypadek obejrzales uwaznie sciany i ogolny wystroj wnetrza. W przeciwienstwie do budynku, ktory byl stara kamienica, wnetrze bylo calkiem nowoczesne. Przynajmniej takie sprawialo wrazenie. Ruszyles korytarzem, przygladajac sie drzwiom.

WC, ARCHIWUM, TYLKO DLA PERSONELU, MAGAZYN, PRALNIA, WC...

Zaraz, zaraz, co???

Pralnia, serio? Przystanales na chwile, przygladajac sie drzwiom. Zaraz potem wzruszyles ramionami i ruszyles dalej. Tak oto nagle znalazles sie przy blacie recepcji, omal sie na niego nie nabijajac.

-Dzien dobry- rzekl zza niej pulchny mezczyzna z okularami na nosie. Mial niemal lysa glowe, nie liczac kepki siwiejacych wlosow na czubku. Na sobie mial narzucona koszule z pomietym kolnierzem oraz krotka, kozia brodke.

Przed nim stal komputer*, w ktory wczesniej sie wpatrywal. Obok jakies papiery, niedbale ulozone w stosik. Pod sufitem leniwie krecil sie wiatrak, mlocac powietrze. Zza przyslonietego okna wpadalo rozproszone swiatlo sloneczne.

-Dzien dobry panu- odpowiedziales.

Przez chwile panowala cisza.

Myslales, ze to on cos powie, ale najwyrazniej nie zamierzal.

Odchrzaknales:

-Ekhm... przyszedlem tutaj, zeby... no... wstapic do armii- wybakales.

-I?

Mily gosc, nie ma co, pomyslales.

-I- powiedziales kcentujac sarkastycznie slowo- jaki mam wybor?

Mezczyzna ciezko westchnal:

-Marynarka, lotnictwo, piechota, armia zmechanizowana, dywizja desantowa i... tyle.

Acha.

I zorientowales sie, ze wlasciwie nie masz pojecia co wybrac.

*No dobra, monitor, niech wam bedzie

WYBOR NALEZY DO CIEBIE

marynarka- rozdzial 2

pilot- rozdzial 3

piechur- rozdzial 4

czolgista- rozdzial 5

spadochroniarz- rozdzial 6

UWAGA! jEZELI JESZCZE NIE OPUBLIKOWALEM ROZDZIALU Z TWOJEGO WYBORU, WKROTCE SIE UKAZE!


Can you survive? Zdecyduj i przezyj RPGOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz