Rozdział 1

311 14 7
                                    

,,Czy wszystko musi być takie trudne?'' - pomyślał Will głowiąc się nad pracą domową. Zawsze miał problemy z matematyką, a teraz, by zdać z tego przedmiotu, musiał mieć same pozytywne oceny.
Dodatkowo, na studiach pojawiła się nowa, Lili, która nie dość, że była naprawdę bystra to okazała się być całkowitą samotniczką. Will mógł z całą pewnością powiedzieć, że zamąciła mu w głowie.
Nie mając ochoty na naukę, chłopak ubrał się i wyszedł do roboty. Pracował jako ochroniarz w miejscowym klubie. Miał ciemne włosy, niebieskie oczy i niepozorny wygląd. Może nie miał postury innych goryli, ale już wielokrotnie wykazał się perfekcyjnym opanowaniem wschodnich sztuk walki, co dało mu status zastępcy szefa ochrony.
Jak zawsze przed otwarciem klubu zrobił szybki obchód, po czym wraz z jednym z kolegów, Chrisem, stanął w wejściu.
- Jak samopoczucie? - zapytał otwierając drzwi kluczem od właściciela.
- Kijowo - przyznał Chris podając mu rękę - moja mnie rzuciła.
- Przykro mi stary - mruknął William klepiąc przyjaciela po plecach - ale na pewno ci się uda. Nie ta, to następna...
- Wiem o tym - rozejrzał się i uniósł brwi - oho... Idzie nasza stała klientka.
Will wyjrzał mu przez ramię i zaskoczony zobaczył Lili. Ubrana była w niebieską koszulkę i krótką spódniczkę, co dziwnie kontrastowało z jej długimi, płomiennymi włosami oraz dużymi, złotymi oczami. Mimo wszystko była piękna w oczach szatyna.
- Stała? - zapytał cicho.
- Tak... - odparł drugi ochroniarz - od miesiąca zawsze tuż po otwarciu zjawia się, pije drinka, siedzi ze dwie godziny i wychodzi...
Te słowa zdziwił Williama, który stał sztywno, gdy Lili podeszła bliżej. Zatrzymała się na moment i uśmiechnęła.
- Cześć Will - mruknęła przyjaźnie - pracujesz tu?
- Hej... Tak... - wybełkotał, ale szybko się otrząsnął - ale nie tu, tylko w środku.
- Wiec może wejdziesz ze mną?
,,Czy to sen, czy jawa?'' - młody mężczyzna zapytał sam siebie kiwając głową. Razem z koleżanką wszedł do klubu i oboje usiedli przy barze. Will skinął na barmankę w umówionym sygnale, a ta wzięła się za przyrządzanie napojów.
- Proszę - mruknęła po chwili - ,,Ognista Jane'' dla miłej pani i ,,Stara Szkocka'' dla szefa. Na koszt firmy.
Lili była zaskoczona tym gestem. Spojrzała na kolegę ze studiów, który wziął szklanki i podał jej jedną.
- Dzięki - uśmiechnęła się znów pokazując białe równe zęby - a więc jesteś tu kierownikiem?
- Nie... - odparł skromnie Will - jedynie zastępcą szefa ochrony, ale inni pracownicy tak na mnie wołają. Sam nie wiem czemu...
Dziewczyna wzruszyła ramionami i upiła łyk ze swojego drinka. Niemal w tym samym momencie rozległ się huk i drzwi wypadły z zawiasów, a do środka wpadł krwawiący Chris.
- Co do cholery? Krzyknął Will zrywając się na nogi, sięgając po paralizator odległościowy.
Nagle poczuł się dziwnie nieważki i odleciał na ścianę z głośnym łoskotem. Jednocześnie rozbłysło i Willowi opadła szczęka do ziemi.
Lili ubrana była w niebiesko-złotą koszulkę odsłaniającą brzuch oraz luźne spodnie vintage w tych samych barwach. Najbardziej jednak Williama zaskoczyły ogromne skrzydła wyrastające jej z pleców, upodabniające ją do anioła.
- Czekałam tu na was - powiedziała Lili
- Mam nadzieję, że cię nie zawiedliśmy czarodziejko - odparła wrogo jedna z postaci wchodzących do lokalu.
Pośród resztek drzwi stali trzej mężczyźni i jedna kobieta, wszyscy ubrani w takiego samego kroju fioletowe szaty.
,,Czarodziejko?'' - pomyślał Will zdruzgotany podnosząc się i patrząc na dziewczynę stojącą po jego stronie baru. Nie był w stanie w to uwierzyć.
Nagle rozległ się huk, gdy kobieta w fiolet ie wystrzeliła w Lili falę dziwnej energii. Już chciał zareagować, ale dziewczyna dzięki skrzydłom uniosła się w powietrze, pozostawiając po sobie chmurę kurzu. Willowi ponownie szczęka opadła niemal po ziemi, ale zaraz się otrząsnął, bo zobaczył, jak kolejny mężczyzna w fiolecie przekradł się tylnym wejściem, celując teraz kulę czerwieni w plecy czarodziejki.
- Nie! - krzyknął szatyna wyciągając dłoń w przód.
Poczuł się dziwnie, jakbym czuł nie tylko swoje ciało, ale też ciało rywala. Poruszył lekko ręką, a drugi mężczyzna tez wykonał ruch zgodnie z myślami Willa. Chłopak uśmiechnął się i kazał mu gestem dłoni wystrzelić kulę w innego w fioletowej szacie.
Było to dla Willa dziwnie upajające. Miał w sobie moc i dzięki niej kontrolował innego człowieka. Szatyna zobaczył padających kolejnych agresorów, gdy nagle jeden z nich wysłał falę energii w Lili, zbyt zajętą by tego uniknąć.
Nie myśląc wiele ochroniarz wyciągnął rękę w jej stronę i wyczuł jej ciało. Przejmując nad nią kontrolę, zrobił za nią unik. Od razu wycofał dłoń i skrył się gotowy na ewentualną interwencję.
Walka potoczyła się już po myśli czarodziejki i ludzie uciekli pozostawiając młodych samych.
Nagle Lili wytworzyła w dłoni kulę ognia i wycelowała w Willa z nieprzeniknionym wyrazem na twarzy.
- Czego tu szukasz magu krwi? - warknęła cicho lądując tuż przed nim.
- Lili, o co chodzi? - chłopak przełknął ślinę wystraszony - pomagałem ci... Uratowałem...
Te słowa zdziwiły czarodziejkę, która opuściła dłoń i po lekkim błysku miała już ludzką postać.
Will odetchnąć głęboko i zaczął zbierać myśli chcąc jakoś wyjaśnić całą sytuację.
- Posłuchaj Lili... Sam nie wiem, jak to zrobiłem. Po za tym, na dobrą sprawę, nie wiem, czy wierzę w magię...
- Po pierwsze - wtrąciła dziewczyna - magia istnieje i miałeś jej przykład właśnie teraz - urwała na moment w zamyśleniu - zrób sobie dziś wolne. Idziesz ze mną.
Nie mając wyboru Will kiwnął głową i zniknął w drzwiach, po czym wrócił z kurtką w dłoni. Zauważył przy tym, że wszystko było na swoim miejscu, a Chris leżał nieprzytomny, ale cały i zdrowy.

Razem z Lili wyszli z klubu i w tym momencie dziewczyna wyjęła telefon.
- Hej Amber... Nie... Udało się, ale mamy inny problem. Co?! Nie! Nie mam chłopaka! - krzyknęła oburzona - słuchaj... Moje proroctwo się spełnia...
Od razu się rozłączyła i spojrzała na zdziwiony go towarzysza uprzedzając go.
- Nie pytaj...
- Okej - mruknął wzruszając ramionami.

Mistrz krwi (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz