~ 30 ~

196 22 9
                                    

Kristian

Przymrużyłem lekko oczy w celu zobaczenia czego kolwiek, spróbowałem poruszyć swoimi dłońmi, z którymi nie mogłem nic zrobić przez ogrom czasu. Całkiem je już otwarłem i widziałem już dobrze obraz przede mną, zobaczyłem lekarza trzymającego się za głowę, który widocznie nie dowierzał w to co widzi. Sam w to do końca nie uwierzyłem. Spotkałem swojego nie żyjącego brata dwa razy, nie rozumiem jakim cudem, ale spotkałem. Nie jestem do końca pewny tego, czy to nie był zwykły sen... No ale nie mógłby być, aż tak realistyczny, widziałem w nim... Jezusa. Zerknąłem w prawą stronę - Misha. Z oczu blondyna leciało morze łez.

- Kristian... - tak dawno nikt nie wymówił tego imienia...

- Miło znowu Ciebie widzieć, kochany. - uśmiechnąłem się i poprawiłem swoją grzywkę. Niebieskooki podbiegł do łóżka i przytulił mnie. Pozwoliłem mu się wypłakać w ramię. Sam nie wiem jakbym zareagował jakbym był w jego sytuacji.

- Ale jak to się stało, Ty żyjesz... Jakim cholernym cudem?! - pogładził mnie po policzku i spojrzał w moje ciemne tęczówki. Nie wiedziałem do końca jak mam mu to powiedzieć.

- To wszystko dzięki mojemu bratu, który modlił się za mnie, tam u góry. - wskazałem palcem w sufit.

- Tak bardzo Ciebie kocham. Nie mogę w to uwierzyć. Myślałem, że nigdy więcej już nie zobaczę Twojego pięknego uśmiechu i zjawiskowych oczu i, że... już nigdy nie posmakuje Twoich miękkich ust.

- Ja też Ciebie bardzo kocham.

- Przepraszam, że panom przerywam, a jestem w wielkim szoku, nigdy nie miałem do czynienia z takim czymś. Musimy zabrać Ciebie na badania. Mam pytanie.

- Słucham. - złapałem Mishe za dłoń

- Możesz poruszać rękoma, ale czy jesteś w stanie wstać z łóżka i chodzić? - nie zastanawiałem się nad tym. Odgarnąłem kołdrę i usiadłem na skraju łóżka szpitalnego. Postawiłem obie nogi na ziemie i przy pomocy chłopaka spróbowałem wstać. Poczułem ból w nogach, a dokładniej w stopach.

- Nie, nie jestem w stanie, doktorze.

- Proszę Ciebie abyś wyszedł z pokoju i poczekał przy barku w poczekalni. Ty pojedziesz ze mną na badania. Będziesz musiał przez jakiś tydzień być w tym miejscu.

Lekarz wraz z moim chłopakiem pomógł mi usiąść na wózku inwalidzkim. Nie było z tym większego problemu. Mówię Wam, doceniajcie to, że jest Wam się dane obudzić rano. Widzieć i bez problemu słyszeć. Musimy patrzeć na świat codziennie tak jakbyśmy widzieli go poraz pierwszy. Ja z całego serca dziękuje mojemu bratu i Jezusowi, że pomogli mi i dali kolejną - ostatnią szansę. Kiedy wyszliśmy z pomieszczenia w poczekalni siedział płaczący Janek.

- Jaś? Wszystko w porządku? - Kris, Ty idioto. Jak ma być w porządku skoro on myśli, że dawno nie żyjesz.

- Jak ma być kurwa w porządku, jak tam na sali leży mój zmarły przyjaciel?! - krzyknął i spojrzał się na mnie. - Że co? - położył mi ręke na ramieniu. - Jakim... - Bez mówienia czegokolwiek przytuliłem go.

- Ciii... Już jest wszystko dobrze, nic mi nie będzie. - Otarłem jego łzy spływające strumieniem po policzkach. - Ale chwila, gdzie jest Alex?

- Nie wiem, nie widziałem jej. Pewnie poszła do toalety, albo jest w domu. Zaraz do niej zadzwonie, a Wy jedźcie na salę, pewnie muszą Ci zrobić serie różnych badań...

- Kristian, powiem Ci coś... Wiesz, jest taki moment, w którym cały świat Ci się zawalił, myślałeś, że już nic nie da się zrobić, że już niczego nie odratujesz. Miałeś myśli samobójcze, w Twojej głowie pojawiały się koszmary, a Ty czułeś pustkę. Jednak jedna chwila zmieniła wszystko. Zobaczyłem, że żyjesz, że mówisz do mnie swoim głębokim głosem, że znowu jest mi dane dotknąć Twojej ciepłej skóry. Tak bardzo mi na Tobie zależy... - wpił się w moje usta, tak dawno ich nie czułem, że zapomniałem jak to jest całować się z osobą, którą kochasz całym swoim sercem.

Przyjaciel Gej || Kristian Kostov, JDabrowsky and Misha MaksimovOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz