Rozdział 2.

178 14 4
                                    

Znowu szkoła. Upragnione wakacje... Skończyły się. Razem z tym skończyło się szczęście i zaczęło największe zło. Pierwsze lekcje w nowej szkole zawsze były najgorsze, nikogo nie znasz i ciągle się gubisz na korytarzach.

Harry podążał wzdłuż ogrodzenia szkoły, kierując się do bramki, rozmyślał o tym, czy się z kimś zaprzyjaźni. On całymi dniami grał w gry komputerowe, czytał książki, słuchał muzyki, oglądał seriale lub się uczył. Nie zawsze chciał to robić, po prostu na nic innego nie mógł sobie pozwolić. Zawsze brakowało mu kogoś, komu mógłby się zwierzyć ze swoich problemów, nie musiałby tego dusić w sobie i płakać samotnie w nocy z całkiem zróżnicowanych, często błahych dla innych powodów. Chciałby przyjaciela. Móc z kimś wyjść na miasto i po prostu żyć. Jak prawdziwy nastolatek.

Niestety do tej pory mu się to nie udawało. Wszyscy mieli swoje paczki, a on wciąż nie mógł się odnaleźć. Idąc do szkoły średniej, myślał tylko o tym, aby się komuś spodobać, by ktoś zobaczył w nim kogoś wartego poznania.

Dlatego właśnie ubrał idealnie wyprasowaną koszulę. Wyprasowała mu ją jego mama, kobieta, która zawsze była przy nim, opiekowała się, pomagała, jako nieliczna osoba okazywała mu miłość. I to było po prostu tym, czym powinna zajmować się dobra rodzicielka. Harry nie wyobrażał sobie życia bez niej. Byłby skończony, zagubiony. Czyżby bardziej niż jest teraz?

Przez to wszystko Harry zamyślił się i wpadł na niższego od siebie chłopaka, idącego przed nim z jakąś grupką.

– Przepraszam – speszył się Harry. Wiele razy widział w filmach, jak ktoś na kogoś wpadał. Zazwyczaj osoby się w sobie zakochiwały albo kłóciły. Żadna z tych sytuacji nie zdarzyła się w tym wypadku.
– Spoko, nic się nie stało – tajemniczy chłopak uśmiechnął się i podążył dalej za swoimi kolegami.

I może ten uśmiech sprawił, że zaintrygował się chłopakiem.

Gdyby tylko Harry miał taką paczkę. Pewnie jego życie byłoby o wiele ciekawsze. Cotygodniowe imprezy, wypady ze znajomymi. Śmiech i szczęście. Nie smutek i płacz. Mógłby zwyczajnie zadzwonić do przyjaciela tylko po to, aby się upewnić, że jest, a ten nie miałby mu tego za złe.

~*~

– A więc byłeś nerdem? – zapytał Dean.
– Ej, weź nie obrażaj – oburzyła się Ellie.
– Tak właściwie, to po części byłem nerdem – Harry przyznał rację swojemu synowi.
– Ale jak to? Przecież się taki nie wydajesz – dziwił się Carol, gdyż miał wyrobioną inną opinię o swoim ojcu.
– Po prostu się zmieniłem – oznajmił szczerze Harry.
– Ale jak to zrobiłeś? – nadal się dopytywali.
– Nie przerywajcie tacie i słuchajcie uważniej – powiedział zirytowany Louis. Czas leciał nieubłaganie szybko, a godzina wyjścia z domu, tak by się nie spóźnić, zbliżała.

~*~

Pierwszy dzień był wyjątkowo udany. A tak szczerze? Po prostu nie zdarzyło się nic wyjątkowego. Lekcje organizacyjne. Nudy. Harry poznał ludzi ze swojej klasy. Nawet mili. Siedział z Matthew na angielskim, matematyce i fizyce. Z Willem na hiszpańskim, chemii, geografii i historii. Resztę lekcji siedział sam, ale pasowało mu to. Osoby wokół i tak do niego zagadywały. Harry'emu podobały się takie zmiany.

Lunch. W stołówce było pełno osób. A zielonooki musiał wybrać sobie miejsce do siedzenia. Nie widział nikogo ze swojej klasy. Zauważył jednak jego. Siedział sam.

W Harrym zebrała się cała pewność siebie i wyluzowanym krokiem udał się w stronę stolika, w którym siedział on. Nie znał jego imienia. Gdy był już niedaleko, do stolika chłopaka podeszli inni chłopcy i usiedli. Harry stwierdził, że to nic takiego. Przeszedł koło nich i zajął miejsce po lewej stronie, obok jakiejś dziewczyny.

– Hej – zagadała jako pierwsza.
– Cześć.
– Co tam?
– Nic – Harry ewidentnie nie był zainteresowany rozmową.
– Oh, jaka wspaniała rozmowa – dziewczyna nie zdała sobie sprawy, że Harry nie za bardzo ma na nią ochotę.
– Tak...
– Może jeszcze, hmm... Jak tam pogoda? – próbowała rozkręcić sytuację żartami, co właściwie spodobało się zielonookiemu.
– Spoko.
– A godzina?
– Obiadowa.
– Okej, a tak naprawdę?

I wtedy się zaczęło.

Barbara, 2 klasa. Lubiła rysować, śpiewać i tańczyć, mieli nawet coś wspólnego - konie. Tak, oboje lubili jeździć konno. Nienawidziła chemii i matematyki. Zawsze znajdowała wymówkę na to, by nie ćwiczyć na WF. Podobno strasznie leniwa i lubiła jeść. Harry myślał, że dowiedział się o niej wszystkiego w zaledwie 5 minut. Niezła.

– A ty? – zapytała.
– Ja? Jestem Harry.
– Harry i co?
– Hmm?
– Harry i lubię pływać? – dopytywała.
– Ha, nie. Kiedyś się prawie utopiłem.
– Harry i lubię jeździć na rowerze? – wymieniała dalej.
– Kiedyś złamałem dwie ręce, jadąc prostą drogą.
– To może kotki? Harry i kotki. Błagam. Kotki są fajne. Kotki nie zrobią ci krzywdy.
– Nie zrobią krzywdy? A widzisz tę bliznę? – odrzekł i z udawanym przejęciem podwinął rękaw i pokazał ledwo widoczną bliznę.
– Nie wierzę w ciebie.
– Ja w siebie też nie – wymamrotał.
– Co? – dziewczyna jednak to usłyszała.
– Nic takiego – odparł i zmienił temat.

Tak potoczył się pierwszy dzień w szkole. I parę miesięcy.

Przez kolejne tygodnie na stołówce zawsze spoglądał na niego. Nie wiedział, jak ma na imię, nigdy nie słyszał. Nie miał na tyle odwagi, żeby kogoś o to spytać. Barbara na pewno wiedziała, ona znała i kumplowała się ze wszystkimi. Ta to miała życie... Styles nie chciał jednak prosić dziewczynę o pomoc, nie dawałaby mu spokoju i ciągle wypytywała o tego chłopaka.

Harry wiedział o nim wystarczająco dużo, chociaż imię by się przydało. W środy on zostawał po lekcjach w bibliotece. Może dlatego zielonooki robił to samo? Siadał z dala od starszego chłopaka i po prostu go obserwował. On czytał, słuchając muzyki, czasami coś sobie nucił. Możliwe, że był to Ed Sheeran, Harry tylko się tak domyślał. Przecież nie wiedział tego dlatego, że go podsłuchiwał. On SMS-ował z kimś często, co odciągało go od nauki. Przemycał jedzenie i jadł w bibliotece.

To nielegalne.

Czy to dziwne, że Harry go obserwował? To przecież nic złego. Chłopak chodził na treningi piłki nożnej, Harry siedział na trybunach, niby kibicując Willowi. Tak naprawdę przyglądał się jemu. Właściwie nie wiedział dlaczego, po prostu było mu nudno, a to było... ciekawe? Czy tak to można określić? A może był jakiś inny powód? Może jednak powinien pogadać o tym z Barbarą?

YOU'RE SO TINYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz