Rozdział 11.

64 10 0
                                    

Harry wyjechał na święta następnego dnia. Trochę skacowany, niewyspany i zmęczony. Właściwie to ledwo się obudził. Okej, zaspał, jak zwykle, ale trafił na lotnisko idealnie w porę. Miał nawet miejsce przy oknie, więc idealnie. Może bał się trochę latać i miał lekki lęk wysokości, ale widoki z lotu samolotem były niezapomniane. Dziś znowu widział wschód słońca. Już nie wiedział, czy woli zachody, czy wschody. Właściwie, to oba zjawiska bywały niebywale piękne.

Rodzice nadal mieszkali w Hiszpanii, więc przeleciał kawał drogi. Chciał, aby na święta był śnieg, ale oczywiście w Hiszpanii nie było mu dane. Tam był wieczny upał. W Anglii też śniegu nie było. Czy kiedykolwiek zobaczy prawdziwą zimę?

Dojechał już do domu. Wspomnienia zaatakowały go już od samego przyjazdu do miasta, ale wzięła go nostalgia, dopiero gdy przekroczył próg swojego starego domu. Co dziwne, bo nie było go tu tylko kilka miesięcy. Oczywiście, w tym czasie utrzymywał kontakt z rodzicami, ale to oni woleli odwiedzać „swojego dorosłego synka, w jego pierwszym mieszkaniu!”.

Harry przywitał się z tatą i został zaatakowany przez mamę. Wycałowała i wyprzytulała syna, po czym kazała mu iść do „swojego pokoju”.

Ten pokój był kiedyś chłopaka, ale teraz zdecydowanie nie należał do niego. Rodzice zrobili sobie z niego pralnie, ale stwierdzili, że to fatalny pomysł i przerobili pokój na siłownię. Na początku byli tym zajarani, zapraszali znajomych i wszystkim się chwalili. To też nie wypaliło, po miesiącu nikt tam nie ćwiczył. Zrobili biblioteczkę, ale książki wypełniły tylko jedną i pół półki, a podobno mama „ma tyle książek, że się w domu nie mieszczą”. Koniec końców przerobili go na pokój dla gości. I to był definitywnie ich najlepszy pomysł.

Harry spędził resztę dnia na przygotowaniu posiłków na kolacje. Dzisiaj był drugi dzień świąt. Już w Wigilię miał przyjechać, ale jego tata przewrócił się w garażu i całą noc rodzice byli w szpitalu. Harry w tym czasie imprezował u Lou. Lepiej dla niego. Niezapomniana impreza.

Dzisiaj miała zjawić się cała rodzina. Wiedział, że będą wypytywać go o wszystko i cieszył się, że w końcu miał o czym opowiadać. Chociaż właściwie, nie.

Nie powinien mówić swojej rodzinie, że przez ostatnie miesiące nie robił nic więcej oprócz imprezowania.

Z takim jednym chłopcem. Z którym robił rzeczy.

Serio nie mogliby się dowiedzieć.

Więc Harry nie miał o czym opowiadać, chyba że opowie o pracy. Tak, dorośli lubią pracę i te rzeczy, więc pewnie im się spodoba. Miał się czym chwalić.

Wieczór nastał, familia przybyła. Przeczucia Harry'ego się sprawdziły. Najbardziej interesowała ich jego praca. A chłopak stwierdził, że tak naprawdę lubił o niej opowiadać. Nie zapytali o nic nieodpowiedniego. Więc wszystko w porządku. Tak miało być.

Zielonooki wyszedł pod pretekstem potrzeby „przewietrzenia się i rozprostowania kości”. Zrobił to, gdy poczuł nieustające wibracje w telefonie.

Louis:
„Wesołych świąt, Harry ! Wczoraj zapomniałem ci życzyć 😂”

„Mógłbyś odpisać 😏”

„Proszę”

I Harry został zmuszony do odpisania mu.

„Nie mogłem, dopiero uwolniłem się od rodziny.”

„Ja już dawno uciekłem, teraz jestem sam w domu, bo Niall też gdzieś wyjechał 😱”

„Wow, co za mrożąca krew w żyłach historia!”

Jego telefon zaczął dzwonić.

– Czy ty się ze mnie nabijasz? – pierwsze słowa Louisa, jakie usłyszał Harry po odebraniu.
– Wcale nie, wydaje ci się.
– Haha, naprawdę?

Drzwi za nim otworzyły się, w nich stała mama.

– Przepraszam, że przeszkadzam, ale za chwilę otwieramy prezenty – oznajmiła.
– Dobrze, zaraz do was dołączę.

Mama wróciła do domu.

– Oh, prezenty? Ja bym ze mnie zrezygnował i pobiegł zbierać swoje łupy.
– Co ty, takie prezenty, to śmieszne są. Sweterki w reniferki i skarpety. Ja podziękuję – Harry wywrócił oczami z zażenowania, bo dobrze wiedział, że to jedyne rzeczy, na które może liczyć.
– Typowe prezenty. Co ty byś chciał?

Ciebie.

– Teodora. Tęsknie za nim, mam nadzieję, że jest pod dobrą opieką. Prawda?
– Akurat z nim leżę... Właściwie, to codziennie z nim śpię... Okej, nieważne. Zapomnij.
– Aaa jak uroczo. Mały Lou śpi z misiem. Podarowanym przeze mnie. Czuję się zaszczycony. To tak jakbyś spał ze mną, aww.
– On mi ciebie nie zastępuje. Chciałbym spać z tobą. Znaczy... Ta rozmowa zaszła za daleko.
– Jesteś taki uroczy.
– Nie jestem.
– Jesteś, nawet bardziej, gdy zaprzeczasz, mały kłamco.
– Do usłyszenia Harry, fajnych prezentów czy coś.
– Dzięki, miłych snów z Teodorkiem. Mam nadzieję, że dobrze przytula.
– Jasne – odpowiedział Louis, powstrzymując się od dodania, że chciałby poczuć sposób przytulania Harry'ego.

Chłopak wrócił do domu. Faktycznie, prezentami były dziwne sweterki i skarpetki.

Leżąc już w łóżku, gdy cała ta szopka się skończyła, a wszyscy poszli spać... Właśnie, Harry miał duży dom, na szczęście. Większość jego rodziny przybyła do jego rodziców z Anglii, trzeba ich było ugościć. Zostali na tę noc w Hiszpanii.

Wracając do zielonookiego. Rozmyślał o wszystkim. O tym, co go spotkało i gdzie znajdował się teraz. Czy był zadowolony ze swojego życia? Nie. Czemu? Wciąż czegoś mu brakowało. Niby miał mieszkanie, prace, kilku dobrych kolegów... ale czy to było wystarczające? Co trzeba było zmienić? Co naprawić? Czy znajdzie kiedyś odpowiedzi na te pytania?

~*~

– Znalazłeś? Co to było? – spytała El.
– Raczej, kto. To był tata – odpowiedział Harry.
– Aaa, wiedziałam, że coś z tego będzie!
– Dopiero teraz się domyśliłaś? Jak bardzo upośledzona jesteś? – Dean jest zażenowany swoją siostrą.
– No co, mogło to pójść w innym kierunku.
– Jeszcze nie poszło w żadnym. Już niedługo coś się zmieni – dopowiedziała Chantel.
– Jak to? Przecież są już na bardzo dobrej drodze – Ellie się zdziwiła.
– Drodze do czego? – zapytał Louis.
– Drodze do waszego związku!
– Żadna sytuacja, jaką wam opowiedzieliśmy, nie doprowadziła do naszego związku, jak do tej pory.
– Co? Mówiliście, że teraz się coś wydarzy! – Dean się oburzył, myślał, że są już na końcu opowieści. Robił się już niecierpliwy.
– Nie, mówiliśmy, że masz zaczekać.
– Więc kiedy będzie jakaś bardziej znacząca akcja? – spytał Carol.
– Już niedługo – odparł Harry.

Już niedługo.

YOU'RE SO TINYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz