☼Wodogrzmoty Małe☼

599 26 5
                                    

169 obserwujących i koronaferie to świetny czas, aby opublikować tą książkę ;)

(Narracja pierwszoosobowa, opowiadanie pisane jest pod kobiecego czytelnika, x Bill, fanfiction, mam nadzieję, że nikogo nie skopiowałam, lubię mabill ;))

  Zaraz po zakończeniu roku szkolnego miałam zamiar odpocząć. Użeranie się z licealistami jest naprawdę męczące! Od bardzo dawna prosiłam rodziców o chwilę przerwy od szkoły, choćby dzień. Jednak mimo zastosowania ostatecznych sposobów (czyt. symulacja choroby), nie udało mi się ich przekonać. Mój tata miał zamiar pozwolić mi pozostać w domu, tj. zasnąć parę godzin dłużej. Jednak mama od razu zaprotestowała wspominając o stuprocentowej frekwencji. A co mnie obchodzi frekwencja? Nic mnie ona nie obchodzi! 

  W końcu doczekałam się moich wakacji. Nie miałam odwagi spytać się o plany na tą przerwę. Co roku jechałam do rodziny w mieście nieopodal. Bardzo lubiłam Dippera i Mabel! Nie zdziwiłabym się gdyby rodzice wysłali mnie ponownie w to zaludnione miejsce. Postanowiłam o to zapytać dzień po odebraniu świadectwa.

  - Mamo? - zwróciłam na siebie uwagę rodzicielki. Zebrałam w sobie całą empatię i odwagę jaką miałam.- Czy w tym roku też zostaję u Pinesów?

  - Tak, słonko - odpowiedziała znudzonym głosem przeglądając telefon.

  - Super! Mam się już pakować? - dodałam przy schodach.

  - Tak, tak - odburknęła.

  Zaraz potem wystartowałam do swojego pokoju. Znajdował się on obok sypialni rodziców. Naprzeciwko niego był pokój mojego dorosłego brata, który miał dzisiaj wrócić do domu. Mieszka w innym miejscu, gdzie ma blisko uczelnie. Poszedł na wygodę i nas opuścił. Nie zdziwiłabym się, gdyby dzisiaj nie przyjechał. Właściwie to nie chciałam go widzieć.

  Pod wieczór byłam przygotowana na wyjazd. Moja walizka nie mogła już zmieścić więcej słuchawek, bielizny, książek czy też szamponów. Uznałam, że jest to limit mojego pakunku. Zeszłam schodami do kuchni. Spodziewałam się zobaczyć tam mojego tatę, który zwykle o tej godzinie szpera w lodówce. Tym razem go tam nie zastałam. Nie zastanawiając się nad tym dłużej, poszłam do salonu. Zobaczyłam w nim moją mamę w tej samej pozycji, jaką widziałam ją parę godzin temu. Troszkę zdenerwowana klepnęłam ją w ramię. Rozumiem, że chce przejrzeć internet, ale co tam jest takiego interesującego, że nie chce spojrzeć na swoją córkę? A co, jakby ktoś przyszedł nas okraść? Nie zauważyłaby tego?

  - Mamo! - krzyknęłam w końcu naprawdę zła.

  - Tak? - warknęła, ale widać było, że starała się brzmieć miło.

  - Spakowałam się - odpowiedziałam już bez gotujących się we mnie emocji.

  - To dobrze. Jutro masz autobus na dziewiątą. Nastaw budzik i idź się umyć - poleciła szybko.

  Pokiwałam głową w odpowiedzi. Dopiero pod prysznicem zorientowałam się, że nie zobaczyła mojego potwierdzenia. Wytarłam się zirytowana ręcznikiem. Obudził mnie rano budzik, który nie przestawał być irytujący. Przebierałam się w letnie ubrania przez prawie godzinę, bo co chwilę przysypiałam. Najwyraźniej przestawiłam się już na noc? Nieważne. Śniadanie zrobiłam sobie sama. Napisałam szybko w telefonie wiadomość do rodziców, że wychodzę. Nie miałam serca ich budzić, mimo tego, że wczoraj mama nie była dla mnie miła. Prawdę mówiąc, lubię być sama. Dlatego znalazłam wolne miejsce, gdzie nikt prócz mnie nie usiądzie. Patrząc na bilet, osłupiałam. Usłyszałam wtem silnik autobusu. Skierowałam powoli swój wzrok na mijane mi budynki.

  - Wodogrzomy Małe? Co to w ogóle za miejsce? - spytałam się cicho siebie.

  Byłam na tyle mądra, że nie zobaczyłam w jakim kierunku jadę na przystanku. Mogłam wtedy nie dać się złapać w tą pułapkę. Jednak nie zamierzałam dzisiaj panikować. Wybrałam numer do Mabel. To ona z bliźniaków potrafi sprowadzić człowieka na ziemię! Dipper nie odebrałby ode mnie albo za bardzo by się przejął. Z drugiej strony nie kwapiłam się do rozmowy z jakimkolwiek chłopakiem. Mój brat dał mi dostatecznie dużo powodów do takiego nastawienia (trudne dzieciństwo).

  - Halo?! - krzyknęła z drugiej strony.

  - Cześć Mabel - przywitałam się grzecznie.- Chciałam się o coś ciebie zapytać. A tak z innej beczki, czemu krzyczysz do słuchawki?

  - Nie słyszę cię wyraźnie! Mogłabyś powtórzyć?!

  - Czemu krzyczysz!

  Mimo moich starań, inni pasażerowie spojrzeli na mnie z wyrzutem. Szybko odwróciłam wzrok. Nie chciałam poczuć się winna. Ze wstydem zaczęłam bawić się palcami. Czekałam na odpowiedź Mabel patrząc na mijany mnie krajobraz. Powoli sceneria miasta zmieniała się na leśną. Zaczynało mnie to przerażać. Może taka miejscowość nie istnieje? Może czeka tam na mnie mój morderca?!

  - Strasznie wieje w tym Wodogrzmotach Małych! A przynajmniej u wujka Stanka! - powiedziała po dłuższej chwili, która zaczynała się już dłużyć.- Jestem teraz w Chacie Tajemnic. Co mówiłaś wcześniej?

  - Mam takie ważne pytanie. Czy ty spędzasz tam teraz wakacje?

  - Tak! Przepraszam, jeśli chciałaś spędzić je z nami - mruknęła smutno.

  - Jadę tam - rozłączyłam się.

  To nie tak, że musiałam się rozłączyć. Po prostu załatwiłam sprawę. Miałam teraz nadzieję, że nie oddzwoni. Moje oczy zamykały się tak szybko, a przede mną tyle drogi...

☼↑→zωαяισωαиє ℓαтσ←↓☼Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz