Rozdział 4.

4 1 0
                                    

Lucy

   - Lucy - zawołała moja mama. Wyszłam z kuchni i udałam się w stronę baru.

   - Co tam mamuś? - Spytałam podchodząc, zauważyłam Marcusa stojącego obok mojej mamy. Ale postanowiłam się trzymać mojego postanowienia, a mianowicie ignorowanie jego osoby.

   - Hej Lucy. - Powiedział z uśmiechem od ucha do ucha.

   - To jest nasz nowy kelner.

   - Mamo mogę cię prosić na słówko - kiwnęła głową i ruszyła za mną na zaplecze.

   - O co chodzi kochanie? - spytała mama.

   - O niego! - krzyknęłam. - Nie zamierzam z nim pracować. - Wycedziłam przez zęby.

   - Bo? - Spytał jakby nie wiedziała co się kiedyś działo.

   - Bo to jest Marcus? - Spytałam retorycznie.

   - No ja o tym doskonale wiem - Powiedziała ze szczerym uśmiechem.

   - Ygh. - Tylko tyle wydobyło się z moich ust. Wyszłam z zaplecza i udałam się na salę.

   - Patrz jak sobie świetnie radzi - mama pokazała ręką w stronę Marcusa.

   - We flirtowaniu z każdą napotkaną laską radzi sobie doskonale. Z tym się z tobą zgodzę.

   - Jesteś zazdrosna?

   - Ja? O niego? - Spytałam, na co kiwnęła głową. - Żartujesz sobie chyba ze mnie!

Pokręciłam głową i wzięłam się za ścieranie stolików. Cały czas czułam wzrok Marcusa na sobie. Jejku jak ja mam go dosyć. Ehg...

...

   - Dzień dobry, co podać? - Spytałam ze sztucznym uśmiechem.

   - Wezmę espresso i może...hmm...szarlotkę. - Pokiwałam głową i zapisałam zamówienie. - A zapomniałbym poproszę jeszcze o twój numer. - Uśmiechnęłam się i oddaliłam się od stolika. W zawodzie kelnerki dość często mi się to zdarza. Zazwyczaj reaguję tak jak teraz.

   - Pomóc ci przy czymś? - Spytał Marcus.

   - Daje sobie sama radę.- odpysknęłam i zajęłam się ustawianiem ekspresu do kawy.

   - Czego chciał ten gościu? - Spytała Magy.

   - Espresso, szarlotkę i mój numer - powiedziałam dumnie.

   - Radziłbym ci na niego uważać.- Powiedział znienawidzony przeze mnie chłopak.

   - Daje sobie radę! - odpysknęłam.

Gdyby nie to, że typ jest ciut za stary jak dla mnie to dałabym mu swój numer. Tylko po to, żeby zrobić na przekór Markusowi. Jak sobie przypomnę jak odstraszał każdego chłopaka ode mnie to aż się we mnie gotuje.

Zrealizowałam zamówienie i udałam się z nim do stolika klienta.

   - Zapomniałaś o jednej rzeczy kochanie - spojrzałam na mężczyznę, który zasadniczo rzecz biorąc jest chyba w wieku mojego taty.

   - Espresso i szarlotka - pokazałam ręką w kierunku stolika.

   - A twój numer złotko? - Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale ktoś pofatygował się za mnie.

   - Jest zajęta - Marcus wycedził przez zęby.

   - Ale mi to nie przeszkadza - powiedział uśmiechnięty mężczyzna.

   - Ale mnie przeszkadza - Nachylił się nad jego stolikiem. - Z łapskami z daleka od niej. - Wyszczerzył się jak głupi do sera i odszedł od stolika.

   - Co to było? - założyłam ręce na piersi i patrzyłam z wrogością na mojego wybawiciela.

   - Pomogłem ci spławić jakiegoś zboka. Nic wielkiego. - machnął ręką. - Nie musisz dziękować - zapewnił.

   - Wsadź sobie tę swoją pomoc w dupę - wysyczałam, przeszłam obok niego trącając go ramieniem. Niech wie gdzie jego miejsce.

...

Zmiana szybko dobiegła końca. Pomimo towarzystwa, jakie musiałam znosić i kilku spięć było całkiem spokojnie.

   - Witaj Chloe - przywitałam się buziakiem z przyjaciółką.

   - Hej.

   - Chodź idziemy, bo się w końcu spóźnisz - powiedziałam ciągnąc ją za rękę.

   - Pa Marcus - pomachała mu na odchodne.

   - Do jutra dziewczyny.

   - Czego on chciał? - spytałam.

   - Pogadać.

   - Od kiedy w gadacie ze sobą?

   - Lepiej spytaj o kim gadaliśmy. Spojrzałam na nią podejrzliwie. - O tobie.

ShinyWhere stories live. Discover now