Rozdział 6.

2 1 0
                                    

Lucy

Nadszedł kolejny dzień pracy, a raczej użerania się z Marcusem.

    - Witam wszystkich - powiedziałam wchodząc do kawiarni lekko spóźniona. Tak lekko, bo niecałą godzinkę tylko zaspałam. Ale kto by się tym przejmował to u mnie normalka.

   - Hej spóźnialska - a jakże by inaczej bez zaczepki Marcusa się nie da zacząć tu dnia.

Pokręciłam głową, poszłam się przebrać, żeby zacząć na spokojnie pracę.

   - Zajmę się 8 - powiedziałam z uśmiechem do Magy i Marcusa.

   - Dzień dobry, coś podać? - Spytałam najuprzejmiej jak tylko umiałam. Gdyż, ponieważ tym klientem jest Ron. Tak ten Ron, który pomógł mi z walizką w pociągu. Niezwykle przystojny Ron, Dobra Lucy ogarnij. Upomniałam sama siebie w myślach.

   - Lucy, tak?

   - We własnej osobie.

   - To już chyba przeznaczenie. - Uśmiechnęłam się szeroko.

   - A więc co sobie życzysz?

   - A co proponujesz? -Spytał patrząc w kartę.

   - Przede wszystkim musisz spróbować sernika - schyliłam się lekko - wypiek mojej mamy. Jest po prostu nieziemski.

   - A więc poproszę ten nieziemski sernik i do tego może... - spojrzał na kartę - ...niech będzie podwójne late. - Kiwnęłam głową i ruszyłam realizować zamówienie.

   - Kto to? - Spytała Magy.

   - Ron, pomógł mi z walizką kiedyś.

   - Przystojny - zauważyła Magy.

   - I słodki...

   - O mnie mówicie? - Podszedł do na Marcus.

   - O przystojniaku z 8 - upomniała go Mag. Polubiłam tę dziewczynę. Nie owija w bawełnę.

Chłopak pokiwał tylko głową i odszedł. Na co my obie wybuchłyśmy śmiechem.

   - Proszę, oto twoje zamówienie - powiedziałam podając Ronowi ciasto i kawę.

   - A mogę prosić o coś jeszcze? - Podrapał się po głowie.

   - Pewnie.

   - Dasz mi swój numer? - uśmiechnęłam się i wyjęłam z fartuszka notes. Zanotowałam swój numer i podałam chłopakowi karteczkę.

Podziękował, obiecał, że się odezwie. A ja no cóż, wróciłam do pracy. Co chwilę czułam na sobie tylko wzrok Marcusa. Ale za to nic się nie odzywał. Więc to chyba powód do świętowania.

...

   - Co dziś robisz? - Spytała Magy.

   - Nie mam nic ciekawego, a co tam?

   - To idziemy do klubu. Mam ochotę potańczyć.

   - Jestem za. - zgodziłam się od razu.

   - No i git. A więc widzimy się o 20 pod klubem?

   - Mogę kogoś wziąć? - spytałam.

   - No pewnie im więcej osób tym zabawniej.

Pożegnałyśmy się i ruszyłam w stronę domu.

     DO: Chloe Impreza?

     OD: Chloe Dziś?

     DO: Chloe Pewnie

     OD: Chloe Będę u ciebie za jakąś godzinę.

Wiedziałam, że się zgodzi. Ona zawsze chętna na imprezy.

     OD: Chloe Same idziemy?

     DO: Chloe Z Magy.

     OD: Chloe Oksy.

     DO: Magy Idzie z nami Chloe. A ty bierzesz kogoś?

     OD: Magy Spoko Chloe jest spoko. Nikogo nie biorę.

     DO: Magy Oksy.

     DO: Chloe Magy nikogo nie bierze. Idziemy we trzy.

     OD: Chloe Spoko.

...

Jest 19 a ja jestem gotowa. To jest niemożliwe. Ja zawsze się spóźniam. A to ci nowość.

   - Ślicznie wyglądasz - powiedziała moja przyjaciółka.

   - Dziękuję - stanęłam przed dużym lustrem. Ubrałam na siebie granatową sukienkę sięgającą do połowy ud. Idealnie podkreślała moją talię i pupę. Do tego botki na dość wysokim słupku. Chloe zrobiła mi mocny makijaż i wyprostowała włosy. Uwielbiam siebie w takim wydaniu.

Natomiast moja przyjaciółka włożyła seksowną czerwoną sukienkę odkrywającą więcej niż zakrywającą. Wysokie czerwone szpilki. Identyczny makijaż jak mój i też wyprostowała włosy.

   - Obie wyglądamy bosko - skwitowałam.


ShinyWhere stories live. Discover now