"Sprowadzam cie na ziemie. Bujasz w obłokach."

353 23 0
                                    

Szliśmy Chrisem przez pół godziny z powrotem do domu, rozmawiając o wieczornym ognisku, oraz plotkując przez cała drogę. Czułam czyjąś obecność i co jakiś czas dyskretnie zerkałam za ramię, upewniając się, że nikt za nami nie idzie. Co najlepsze, nie czułam, żeby ta obecność nam zagrażała, wręcz przeciwnie. Ale myśląc logicznie, jestem w środku lasu, czuje, że ktoś za mną idzie, i nie czuje niebezpieczeństwa związanego z tym faktem. Chyba jest coś ze mną nie tak. 

-Widziałeś jego oczy? Były takie piękne, takie zielone..- mówiłam zauroczona, odczuwając motyle w brzuchu. 

-Po pierwsze to nie ja się z nim całowałem, jak miałem widzieć jego oczy- Chris wymachiwał teatralnie rękoma- a po drugie nie mogłaś widzieć jego oczu, było za ciemno.

-Wszystko psujesz.

-Sprowadzam cie na ziemie. Bujasz w obłokach.

Miał rację, to był pewnie jakiś pijany gościu, który chciał pocałować swoją dziewczynę, a ja weszłam mu w drogę. Nieświadoma, kim był tajemniczy książę, spojrzałam na swoje buty zawiedziona. Jednak musiałam zrobić coś jeszcze.

-Dziękuję- przytuliłam kolegę, ściskając go tak mocno, że poczułam, iż nie może oddychać. 

-Za co?

-Za wszystko...Pierwszy raz mam do kogo się odezwać, ktoś zaprasza mnie w dniu poznania na ognisko, ktoś mnie przeprowadza przez całą szkołę i system, a kiedyś musiałam robić to sama- wszystko po kolei odkrywać. Wiele mnie to nauczyło, dzięki temu jestem silniejsza psychicznie i bardziej samodzielna... Słyszałeś to?

Tym razem byłam pewna, że słyszałam jakiś szelest, jakieś kroki, czyjś oddech, bicie serca. Czułam to napięcie, tak jakby ktoś się mną stresował. Podeszłam dwa kroki w stronę krzaków, ale nie miałam odwagi iść już dalej. 

-Co miałem słyszeć?

-Nic... chyba mi się zdawało. Mój ojciec może cie odwieźć, nie jest tu bezpiecznie- powiedziałam zatroskana.

-Urodziłem się tu i znam to miejsce, jak własną kieszeń. Dam sobie radę.

Namawiałam go, żeby wszedł do domu i się u nas przespał, ale na marne. Był uparty i jak on coś postanowił to nie ma odwrotu.

-Daj znać jak będziesz w domu- obróciłam się i weszłam do domu najciszej jak potrafiłam. 

Brat siedział przed telewizorem i grał na konsoli. Już myślałam, że udało mi się wejść niepostrzeżenie, ale zza rogu wyszła Eva i Theo. 

-Całowałaś się?- na te słowa uśmiechnąłem się pod nosem. Niepotrzebnie.- ach tak, czyli Jen mi miała rację! I dlaczego tak późno wróciłaś, jest grubo po północy? Wiesz o której była Jenny? Wspominała coś o alkoholu. Ile wypiłaś? Z resztą nie odpowiadaj.. telefon do mnie, komputer tak samo- krzyczał ojciec.

-Jak mam odrobić lekcje?

-Masz jeszcze książki.

-No mam jeszcze!

-Trudno jakoś musisz sobie poradzić. Trafiłaś w środku nocy, ze środka lasu, na pieszo, to dasz rade też zorganizować sobie książki.

Oddałam mu telefon, a później komputer i zatrzasnęłam za sobą drzwi. Zamknęłam je na klucz i wszystko było mi już obojętne. Otworzyłam okno i wzięłam głęboki wdech. Jak tylko otworzyłam oczy na skraju lasu zobaczyłam sylwetkę psa i dwa świecące zielone oczy, takie same jak miał... nie to niemożliwe. Oparłam brodę o dłonie i przyglądałam się wilkowi, który wyprostował się przeszedł dwa kroki w stronę światła księżyca ukazując mi się do połowy. 

Wilczyca księżycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz