"Masz w sobie to coś"

325 23 0
                                    

W domu rozległ się dźwięk dzwonka. Rodzice myśleli, że to koleżanka Jenny, tak samo jak ja. Zdziwiłam się, kiedy w drzwiach usłyszałam znajomy mi głos: Chris. Wyszłam z pokoju słuchając całej rozmowy, co nie było ciężkie. Czułam się jakby rozmawiali obok mnie. 

-Dzień dobry, ja do Lisy.- usłyszałam bruneta- Od razu mówię, tak zdaję sobie sprawę, że ma szlaban. Ja tylko na chwilkę.

Stanęłam na szczycie schodów obserwując przebieg sytuacji. Za tatą stanęła Annie i odchrząknęła. Spojrzała się surowo na syna z miną: TO JEJ URODZINY! WPUŚĆ GO! W duchu dziękowałam jej, że przyjechała do mnie. Wiedziałam, że ojciec przy niej zmięknie. Chociaż jedna osoba w tym domu stanie po mojej stronie. 

-Nie siedź długo Melissa musi się uczyć, a poza tym późno jest. Na piętrze drugie drzwi po prawej.

-Dobrze dziękuje.

Cofnęłam się przed pokój, czekając na rozpromienionego chłopaka. Wbiegł on szybko po schodach, głośno tupiąc i rzucił się na mnie, składając życzenia. Gdy go zobaczyłam, od razu rozpromieniałam się, a na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech. Miałam ochotę skakać i krzyczeć ze szczęścia, jeszcze nikt nie zrobił dla mnie tyle, co on. Dobrze jest mieć, tak dobrego kolegę przy sobie, w tak ciężkich chwilach. Szlaban to nie koniec świata, ale brak kontaktu ze znajomymi, to już tak. 

-Chyba nie myślisz, że nie wiem kiedy masz urodziny.

-Teraz to ja się zaczynam ciebie bać. Chodź do środka, ale nie dostaniesz urodzinowego tortu dopóki nie powiesz mi skąd to wszystko wiesz.

-Za tort podziękuje, a wiem to wszystko bo mój ojciec jest szeryfem tego miasta. Gdy nie widzi, podglądam to i owo- nie tylko ja mam coś na sumieniu.

-To taki diabełek z ciebie jest- zaśmiałam się.

-No taki mały. Ale lepiej wytłumacz, dlaczego mnie zostawiłaś samego?- oburzył się Chris.

-Dave zaprosił mnie na spacer...

-No to rzeczywiście dobre wytłumaczenie. Rwałaś się do niego- szydził ze mnie

-Nie, nie... uciekałam przed nim. Nie chciałam z nim wracać. Myślałam ze uda mi się przed nim uciec.

-I co?

-Nie udało się...- spojrzałam na chłopaka, który ewidentnie czekał na dalsza cześć historii- Ehhh... odprowadził mnie do domu, zjadł ze mną i rodziną tort i sobie poszedł. Nic takiego.

-Nic takiego? Chłopak który od trzech lat przebywania w tej szkole nie odzywał się do innej dziewczyny, niż ze swojej paczki, ciebie odprowadził pod sam dom. Rozmawiał z tobą. Zjadł z tobą tort. Nic takiego?- powiedział Chris na jednym wdechu zachwycony przebiegiem sytuacji- I jeszcze pewnie pomijasz jakiś pocałunek, prawda? Masz w sobie to COŚ.

-Hahaha. I on na pewno to COŚ zauważył.

Opowiedziałam mu całą historię powrotu do domu, zjedzenia wspólnie tortu, a przede wszystkim wspomniałam, że chyba znalazłam swojego tajemniczego chłopaka, który pocałował mnie w noc ogniska. Był zachwycony i cały czas siedział kiwając głową, i uśmiechając się. Wytłumaczyłam mu, dlaczego musimy iść do biblioteki na długiej przerwie. Chciałam wyjaśnić swoje zachowanie- agresja, siła, ale nie potrafiłam. Moje tłumaczenia były absurdalne i śmieszne, a Chris postanowił mi pomóc. Teraz ja jestem jego ekipą, a przyjaciołom trzeba pomagać.

-Jeszcze raz dziękuje za prezent... nie musiałeś.

Chris mnie przytulił jeszcze ostatni raz, składając życzenia. Oprowadziłam go do drzwi, chłopak krzyknął "do widzenia" i czmychnął w las, kierując się w stronę domu. Zakluczyłam drzwi i szłam w stronę pokoju. Dwa psy cieszył się na mój widok w sowich kojach, ale nie miałam siły się z nimi bawić. Moje ręce stały się ciężkie, a oczy płatały mi figle.

Wilczyca księżycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz