Pierwszy smak

2K 63 4
                                    

Obudził mnie mój telefon głośno dzwoniący na stoliku obok łóżka. Podniosłam leniwie rękę i chwilę go szukałam nim w końcu złapałam go w rękę. Moje oczy nie chciały się otworzyć, więc po prostu wcisnęłam przycisk odbierania i przystawiłam go do uszu.

-Słucham? - jęknęłam zaspana. Boże, mój głos jest żałosny.

-cześć – otworzyłam szeroko oczy rozpoznając głos. W mgnieniu oka usiadłam. TO PIERDOLONY PAPYRUS!

-O..Cz-cześć! Co tam? Czym zasłużyłam sobie na...

-przestań pierdolić, co? - Boże, on wie... - sans biega od rana po mieszkaniu szykując się na „randkę" z „człowiekiem" - Mój słodki Jezu. Jestem trupem – dlaczego zaprosiłaś mojego brata na randkę? - warknął w słuchawkę, jeszcze nie słyszałaś nigdy takiej agresji w jego głosie.

-N-nie ja! To on zaprosił mnie!

-ta, jasne, kochanie, cóż, na nieszczęście muffet szykuje dzisiaj jakiś bankiet ze zdrową żywnością, więc będę z wami przez calusieńki wieczór, tak aby upewnić się, że nie zrobisz nic czego mogłabyś potem... żałować – I rozłączył się. Nigdy w życiu nie bałam się tak pierwszej randki.

Po długim wahaniu się czy w ogóle zadzwonić do ich drzwi postanowiłam, to zrobić. W chwilę mój ukochany szkielet mi otworzył.

-CZŁOWIEKU! - Sans krzyknął gdy tylko mnie zobaczył, dostrzegłam gwiazdki w jego oczach, dla ich widoku warto jest robić zaryzykować życiem. Nim zdążyłam odpowiedzieć objął mnie nagle w mocnym uścisku. Jego dłonie powędrowały wzdłuż mojego kręgosłupa w dół. Sans... co ty...? Jego kościste palce wsunęły się pod koją koszulkę, wślizgnęły się pod spodnie i powędrowały w dół na mój pośladek. Usłyszałam, jak cicho się śmieje i ścisnął tyłek mocniej. Serce zabiło mi głośniej, kiedy szepnął mi do ucha – Grzeczny człowiek. - Dopiero po chwili zrozumiałam, że w taki sposób sprawdzał, czy dostosowałam się do jego polecenia. Po długim wahaniu wiedząc, że będą mnie gościć obaj, postanowiłam nie zakładać majtek, ale zamiast tego krótkie obcisłe spodenki i dłuższą koszulkę. To jakby... kompromis?

-kogo my tu mamy – usłyszałam przyjazny, wyluzowany-choć-super-przerażający głos. Natychmiast odskoczyłam od Sansa jak Papyrus pojawił się w korytarzu z papierosem trzymanym między zębami nonszalancko. Sans uśmiechał się niewinnie, tak jakby jego dłoń przed chwilą nie klepała i nie ściskała mnie po gołej dupie.

-Cz-cześć! Tak, miło uh... cię widzieć – mruknęłam. Sans zarumienił się i podrapał po tyle głowy.

-Ta, więc uh, Papuś powiedział, że zostanie z nami i będzie oglądał film. Nie przeszkadza ci to?

-Pfff jasne, że nie! Będzie zajebiście! Nie wiem co byśmy zrobili gdyby nie było w okolicy Papusia! Bez niego nie byłoby tak zabawnie, w-w ogóle! - Boże. Brzmię jak debil. Sans posłał mi podejrzliwe spojrzenie, a potem Papyrusowi, a potem znowu mnie.

-NO WEŹ, CZŁOWIEKU! - brzmiał na urażonego – WYBRAŁEM DLA NAS DOBRY FILM! - Jak tylko weszłam do ich salonu i usadowiłam się na kanapie przed ich telewizorem, zaczynałam żałować że zaakceptowałam zaproszenie Sansa. Dlaczego nie mogłam zostać u siebie? Albo nie słuchać się pragnień mojej cipki? - ZARAZ WRÓCĘ! - krzyknął Sans i udał się do kuchni. Papyrus wszedł do salonu mijając w progu Sansa, jego oko jarzyło się na pomarańczowo. Nagle oparł się przede mną ramiona mając na wysokości mojej głowy, zaciskając szpony na kanapie. Z jego twarzy nie znikał luzacki wyraz.

-obym widział twoje pierdolone łapska przez cały film, dzieciaku, albo będziesz miała problem – wysyczał i wypuścił dym papierosa w moją twarz. Mogłam tylko się patrzeć, przerażenie malowało się na mojej twarzy, przytaknęłam szybko. Sans chrząknął stojąc za nami. Papyrus szybko odskoczył na bok

Jesteśmy tylko przyjaciółmi [tłumaczenie +18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz