Miłość

1.2K 38 1
                                    

Sans i ja nie skończyliśmy przed czwartą rano. Jeszcze nigdy w życiu nie byłam tak wyczerpana. Nowy rekord orgazmów wyniósł ponad piętnaście (zgubiłam rachubę po siódmym) i na końcu byłam kompletnie przemęczona. Czułam łzy na policzkach lecące z powodu wrażliwych nerwów, wysyłających elektryczne sygnały agonii do mojego mózgu. Przed oczami miałam jasno od orgazmów. Nawet słowa wychodziły z moich ust na auto-pilocie. Sans był równie zmęczony co ja. Jego kości drżały z potrzeby, niespełnionego pragnienia, miał znacznie więcej orgazmów niż ja, statystycznie przypadały dwa jego na jeden mój, każdy kolejny przychodził łatwiej niż ostatni. Myślałam, że nigdy nie przestanie. Jego ciało było takie gorące, tylko rżnął i rżnął i rżnął.. ale potem, wraz z ostatnim orgazmem, przestał... jakby zbudzony ze strasznego snu. Potrzebował chwili na złapanie oddechu, jego kości nadal były wrażliwe. Po policzkach lały mu się łzy, płakał przez magiczną ruję która nakazywała mu się ze mną połączyć.

-O-o mój boże... Człowieku.. J-ja... nie mogę uwierzyć, że mi pozwoliłaś – miałam słabe ciało, nogami oplatałam jego biodra, głos mi się zdarł od jęków i krzyków.

-Skończyłeś... już? - przełknął ciężko i przytaknął obejmując mnie ramionami

-To koniec. Dz...dziękuję – pocałował mnie czule, lekko w usta. To w końcu koniec. Położył czaszkę na mojej piersi, oboje dyszeliśmy wykończeni przez dłuższą chwilę, zmęczeni jakby po maratonie. Prawie usnęłam, kiedy zbudziły mnie jego ramiona. -E-ej, nie możemy usnąć jeszcze... Papuś niedługo może wrócić – Ma rację... ale moje ciało tak bolało! Przetarłam oczy rękami i próbowałam warknąć. Sans zszedł ze mnie i poszedł do łazienki, słyszałam, że woda leje się do wanny. Sans wszedł do swojego ciemnego pokoju i pokazał mi, abym wstała – Wybacz, ale... będę musiał zmienić pościel.. - Próbowałam usiąść, ale nagle zakręciło mi się w głowie. Oooj, chyba wstałam za szybko... Sans chwycił mnie za rękę by podtrzymać ciało i pomóc w utrzymaniu równowagi. Nogi miałam jak z waty. Czułam jak jego magia zaczyna się ze mnie wylewać i musiałam zacisnąć nogi, aby nie pobrudzić nią podłogi. Było jej tak dużo... - Staniesz o własnych siłach...? - przytaknęłam, choć nie byłam pewna czy dam radę. Sans powoli puścił moją rękę i zdarł prześcieradło z łóżka rzucając je na ziemię. Kiedy skończył słać je na nowo, wziął mnie znowu – Dasz radę sama dojść do łazienki? - nogi mi zaczęły drżeć, wiedziałam, że jeżeli zrobię choć krok to natychmiast upadnę. Zaprzeczyłam. - Dobra, to nic kochanie. Zaniosę cię, t-tylko pozwól mi – delikatnie wsunął rękę pod moje nogi i przytulił do swoich żeber unosząc w ramionach. Jego gołe kości wbijały się w moją skórę, ale miałam to gdzieś. Nasze lepkie, spocone ciała scaliły się. Uznałabym, że to obrzydliwe, gdybym nie była taka zmęczona. Jeszcze nigdy w życiu nie pieprzyłam się tak bardzo... Sans zaniósł mnie do ubikacji, dostrzegłam nasze odbicie w lustrze... i krew. Jego kości połyskiwały moją krwią, wyglądał tak, jakby właśnie zaszlachtował jakieś biedne zwierzę. Ja nie wyglądałam lepiej. Zauważyłam wielką krwawą plamę na tyłku oraz ranę na biodrach tam gdzie wbił swoje szpony po to, aby lepiej we mnie wchodzić... Zaczęłam się śmiać. Sans popatrzył na mnie zmieszany – Człowieku...? Co cię tak...? - Pokazałam na lustro. Szeroki śmiech widniał na mojej twarzy, zarechotał walcząc z własnym śmiechem – Jesteś taka głupiutka – Cichutkie stuk stuk, jego kościstych stóp i płytki w łazience rozbrzmiały echem stłumione jedynie przez dźwięk lejącej się do wanny wody. Sans zatrzymał się przy niej – Nie jest za gorąca? - przechyliłam się by znużyć w wodzie rękę. Zamruczałam zadowolona. Sans delikatnie znużył mnie do niej. Przyjemne ciepło zalało mnie całe, delikatny róż wstąpił na nos i policzki. Sans uśmiechnął się czule nim przekręcił kurek. - Idę posprzątać w pokoju, umyj się. Niedługo wrócę – i wyszedł. Nie zdałam sobie sprawy, że usnęłam póki nie wrócił. Delikatne przeczesywanie włosów zbudziło mnie z objęć snu. - Jesteś piękna kiedy śpisz – przyznał cicho gładząc mnie po głowie, potem przesunął rękę na policzek – Znajdzie się miejsce dla mnie? - Uśmiechnęłam się słabo i otworzyłam oczy, tuląc twarz do jego ręki przytaknęłam. Podciągnęłam kolana pod pierś. Sans usiadł naprzeciwko mnie. Westchnął opierając się plecami o wannę i zamknął oczy. Uniosłam stopę by stuknąć nią go w czoło.

Jesteśmy tylko przyjaciółmi [tłumaczenie +18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz