Rozdział XVIII

1.1K 69 37
                                    

Leżałam na łóżku, wpatrując się przez okno w kosmos. Był tak piękny, że aż ciężko mi to ująć. Światło księżyca oblewało mój pokój tak mocno, że aż wydawało się, że jest dzień.
Wtedy właśnie przypomniały mi się słowa: „Mamy mało czasu, bardzo mało." Zdziwiło mnie to, ponieważ minęło już z półtorej godziny od czasu mojej koronacji. Wydaje mi się, że coś jest nie tak. Dla czego Loyd jeszcze po mnie nie przyszedł? Dla czego wszędzie jest tak cicho? Przecież jestem w zamku... A tu powinno być coś słychać! Chodźmy nawet czyjeś kroki.
- Pójdę to sprawdzić...- pomyślałam. Wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju.
Dalej nic, żadnego szmeru. Nagle serce zaczęło mi mocniej bić. Zauważyłam kroplę krwi na ziemi.

-Ale ja jestem głupia...-pomyślałam. Przecież jedna czerwona plamka nie oznacza, że coś się stało. Chciałam się uspokoić ale jakoś nie mogłam. Po prostu czułam, że coś jest nie tak.
Szłam dalej korytarzem, który czasem skręcał i wił się w różne strony. Nagle coś zaskrzypiało. Moje oczy powiększyły się jak spodki. Bałam się, tak strasznie! Miałam ochotę wrócić do swojego rodzinnego domu. Nie tego wielkiego zamku!

Zmusiłam się jednak do pójścia w miejsce, skąd doszedł tamten dźwięk.
Było to parę metrów do przodu za zakrętem korytarza. Stąpałam po ziemi najciszej jak mogłam. Starałam się iść blisko ściany. Obróciłam energicznie głowę, aby zobaczyć co tam jest. Stłumiłam mój krzyk w ostatniej chwili. Serce waliło mi jakbym co najmniej przebiegła maraton. Bo to, co tam ujrzałam zostanie mi w pamięci na zawsze. Ciężko było mi się wogule opanować. Z oczu puściły mi się niechciane łzy, a ciałem wstrząsnął zimny dreszcz.
Na ziemi w kałuży krwi leżał Loyd. Dla czego!? Dla czego akurat on... Przecież ja bez niego będę zupełnie bezsilna... Ja nie wiem jak mam panować nad królestwem!
Lecz teraz, zrozumiałam, że jednak KTOŚ tu był. Przecież nie zasłabł. Jak mógłby zasłabnąć z nożem wbitym w serce! Nie wydaje mi się, że to samobójstwo. Po co miałby to robić?
Więc została tylko jedna obcja. Ale na samą myśl zrobiło mi się słabo. Loyd
został zabity.
Nie wiedziałam co mam zrobić. O nie, na razie dalej nie pójdę! Wiem jestem strasznym tchurzem. A z drugiej strony, to to chyba powinnam iść po jakąś broń. Bo zapłakana, bezbronna królowa, to dość kiepski przeciwnik. Pędem pobiegłam do swojej komnaty. Otwarłam drzwi i weszłam, zamykając je za sobą na klucz. Szybko wyciągnęłam z szafy miecz oraz tarczę.

-Jeszcze jedno.- powiedziałam sięgając
po czerwoną księgę. Zaczęłam przewracać stronami i szukać jakiegoś momentu, gdzie będzie napisane coś, o tym gdy ktoś napadnie na królestwo. Nic, ciągle nic! Szukałam jakieś dobre parę minut, ale nie znalazłam.

No cóż, pierwszy pomysł nie wypalił.

Pozostaje mi teraz tylko pójście po pomoc i jeśli będzie trzeba stoczenie bitwy. Wyszłam z pokoju trzymając mocno miecz i tarczę rękami. Nasłuchiwałam. Nie usłyszałam żadnego dźwięku. Postanowiłam wziąć się w garść i iść w dół zamku. Musiałam znaleźć pomoc. Biegłam prawie zupełnie ciemnym korytarzem, chociaż nogi że strachu powoli odmawiały mi posłuszeństwa.
Wkońcu zatrzymałam się w jakimś dużym pomieszczeniu. Słyszałam jakąś rozmowę.
-Gdzie jest królowa!?-szlochała jakąś kobieta.
-Nie wiem. Ale tak czy siak musimy coś zrobić. Nie wiem kogo zabito, ale sądzę, że większość osób. Przecież zostaliśmy napadnięci.- Powiedział jakiś mężczyzna.
-Och, ale co my mamy zrobić?-zapytała nieznajoma.
-Najpierw znaleźć nasze wojsko.- odpowiedział mężczyzna.

Z tej krótkiej rozmowy wywnioskowałam, że to moi poddani.
Stwierdziłam więc, że fo nich podejdę. Usłyszeli moje kroki i szybko wyciągnęli przed siebie bronie.

-Yy...-nie wiedziałam jak zacząć.- Eleansa.-przedstawiłam się głosem najpewniejszym siebie jakim mogłam w tej chwili powiedzieć.

-Kto?- zapytał z pogardą wysoki blondyn. Lecz jego wyraz twarzy gwałtownie się zmienił, gdy zauważył koronę na mojej głowie. -Ach przepraszam.- powiedział kłaniając się nisko.
Wokół zapanował gwar, lecz mężczyzna uciszył ich chrząknięciem.
- Ja jestem Ethan.- kontynuował -chcaiłem zebrać wojsko...
-Dobrze- wtrąciłam się.

Siedziałam w wielkiej komnacie na tronie, czekając na tamtego mężczyznę. Miał przyjść z wojskiem.
Przyszedł po kilkunastu minutach. Stanął przede mną, nie zapominając o ukłoniniu się.
-Wojsko zebrane. Czekam na rozkazy.
To brzmiało tak poważnie... A na dodatek powiedział to do mnie. Małej, nieśmiałej Corin.
-Bardzo dobrze. - nie odpowiedziałam nic więcej, bo nie wymyśliłam jeszcze co dalej mamy zrobić. Trochę mnie to martwiło, mamy mało czasu.

-Ach, nie widziałem nigdzie Loyda. Wiem, że Cię koronował, ale co dalej?

Teraz do mojej głowy znowu napłynęły smutne myśli. Poczułam się bezradna.
-Loyd... On, on nie żyje.-wydukałam powstrzymując się od płaczu.

Mina przed chwilą dość zadowolonego mężczyzny zrobiła się strasznie smutna. Tak, jakby w jednej chwili cały świat się zawalił i nie było
żadnego ratunku.
-Jak to... Loyd...- mężczyzna chwiejnym krokiem wyszedł z komnaty. Chciałam go zatrzymać, ale... Nie zrobiłam tego. Ufałam mu, że zaraz wróci. Po prostu jest zaskoczony śmiercią Loyda. Tak samo jak ja- pomyślałam.

Teraz, kiedy wszyscy wyszli znowu zostałam sama. Pogrążyłam się w myślach. Muszę wymyślić jakiś plan.
Może... Powinniśmy iść po to coś, o czym powiedział mi Loyd. Po to, co nam ukradł. Sama nie wiem co to jest, Loyd mi nie powiedział. Wspomniał tylko, że chroni to nas przed duchami, które chcą się dostać do naszego królestwa. Choć obawiam się, że to duchy nas napadły. Bo nikogo nie było widać.

----- ---- ----------------------- --- - ---------
Hej!!!😘 Tak wiem, wiem nie było mnie na wattpada już z miesiąc, bo go odinstalowałam😔😢a rozdziału nie było parę miesięcy. BŁAGAM PRZEBACZCIE! xd na ten rozdział, chcę serdecznie zaprosić: Werciakrool
zarazaaz diament11 Ridens_Moriar i sorki że zobaczyłam tylko te osoby ale... xD 😘

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 23, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

   Obdarzona Mocą [KOREKTA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz