Wsiadłam do samochodu i dopiero wtedy pozwoliłam sobie na łzy. Oparłam głowę o zagłówek i dałam upust emocjom. Przez załzawione oczy ostatni raz spojrzałam na miejsce, gdzie wszystko się zaczęło, a jednocześnie i skończyło. Altana w miejscowym parku. Stare belki, z których schodzi farba. Popękane deski w podłodze i uschnięta winorośl, która oplata całą altanę. I krople deszczu na szybie - jakby niebo płakało razem ze mną. Zamknęłam oczy. Czułam pulsujący ból, który przeszywał całe moje ciało. Chyba się trzęsłam, bo moja przyjaciółka siedząca na miejscu kierowcy, złapała mnie mocno za rękę. Zacisnęłam zęby i rękawem bladoniebieskiej bluzy wytarłam ostatnią łzę, spływającą po moim policzku.
— Jedź. — powiedziałam.
Weronika nie zadawała pytań, po prostu włączyła silnik i ruszyła. Krew dudniła mi w uszach. Poprawiłam się na siedzeniu i spojrzałam na jezdnię. Nie jechałyśmy w stronę domu. Właściwie to nie wiem, gdzie jechałyśmy. Widziałam jedynie puste ulice, moknące uliczne znaki. I pozasłaniane okna, jakby ludzie chcieli odciąć się od świata marną zasłoną w fioletowe kwiatki.
GODZINĘ WCZEŚNIEJ
Piłam orzechowe latte a Weronika karmelową kawę. Plotkowałyśmy o nowym filmie, na który zamierzałyśmy się wybrać. Z głośników płynęła jakaś wolna piosenka, a wytrwały barista, jak co tydzień, kierował w naszą stronę zalotne spojrzenia i uśmieszki.
— Kiedy on wreszcie zrozumie, że nie ma szans? — uśmiechnęła się Weronika.
— Wydaje mi się, że dopiero jak zmienimy miejsce spożywania tej oto wybornej kawy. — parsknęłam.
Dźwięk dzwonka nad drzwiami wejściowymi zaalarmował nas o czyimś wejściu. Obie skierowałyśmy wzrok w tamtą stronę. Chwilę po tym, Maciek już obejmował mnie ramieniem i obrzucał wzrokiem pomieszczenie.
— Znowu żadnego ciekawego towaru. — jęknął żartobliwie. Obie przewróciłyśmy oczami. Maciek jest wspaniałą osobą, ale jak dotąd nie wytrwał w dłuższym związku. Rekord wynosił dwa tygodnie.
— Hola, nie miałeś mi czegoś ważnego do powiedzenia? — uśmiechnęłam się i strąciłam jego rękę z moich barków. Chłopak natychmiastowo spoważniał i się wyprostował. W jego oczach widać było smutek i wściekłość, a oba te uczucia u niego rzadko się pojawiały. Wyciągnął telefon i drżącymi palcami wpisał kod.
— Właściwie... Do pokazania.
Spojrzałam na Weronikę, ta wzruszyła ramionami, dając znak, że ta też nic nie wie. Maciek wetknął mi telefon w rękę i nacisnął przycisk odtwarzania. Na miniaturce nie mogłam nic dojrzeć, bo była niewyraźna, rozmazana. Zmarszczyłam brwi. Co to ma być? Nagle rozpoznałam twarz. Twarz mojego chłopaka. Twarz chłopaka, którego znałam przez czternaście lat. Twarz chłopaka, którego kochałam na zabój. Twarz chłopaka, który wspierał mnie, gdy ojciec nas zostawił. Twarz chłopaka, z którym dziś miałam świętować ośmiolecie związku. I poznałam też drugą twarz. Twarz dziewczyny. Twarz dziewczyny, która rywalizowała ze mną we wszystkim, od przedszkola. Z głośników słychać było pojękiwania. Nie musiałam oglądać więcej. Piętnaście sekund w zupełności mi wystarczyło. Czym prędzej wstałam od stołu. W ciągu kilku sekund dopadłam do drzwi toalety, pchnęłam je. Ukucnęłam i wyrzuciłam z siebie wszystko, włączając w to przed chwilą wypitą kawę. Wstałam, podeszłam do lustra. Po policzkach ciekły słone łzy. Twarz zbladła. Nachyliłam się, by wypłukać usta i przemyć twarz. Jeszcze raz spojrzałam w lustro. Lepiej. Wyszłam z łazienki, zakrywając twarz włosami, jakby to miało uchronić mnie przed tym całym łajnem.
Spojrzałam na przyjaciół. Weronika siedziała przy stole, opierając spuszczoną głowę na dłoniach. Pod stołem jej noga nerwowo drgała. Maciek spacerował przy stoliku. Od zawsze tak rozładowywał emocje. Nagle oczy obojga skierowały się na mnie. Wyczytałam z nich gniew, smutek i żal. Nie wiem, co oni wyczytali z moich, ale żadne nie podeszło. Nie uściskało mnie. Nie poklepało po plecach i nie powiedziało, że wszystko będzie dobrze. Podeszłam bliżej.— Skąd to masz? — zapytałam Maćka.
— Julia, czy na pew...
— Tak, na pewno chcę wiedzieć, skąd masz nagranie, na którym mój chłopak mnie zdradza. — powiedziałam to odrobinę zbyt głośno, bo na plecach poczułam spojrzenia obcych ludzi.
— Więc... Chciał pochwalić się Tomkowi, jaki towar złowił - w powietrzu wykonał znak cudzysłowia - a Tomek wysłał to mi, mówiąc, że powinnaś to zobaczyć. — Maciek schylił głowę, jakby to była jego wina. Przytuliłam go. Szepnęłam, żeby się nie martwił.
Podeszłam do Weroniki. Ta jak zawsze nie odezwała się słowem w takiej chwili, musiała to przetrawić, znaleźć sensowne wyjaśnienie. Według mnie - w tej sytuacji nie uda jej się tego zrobić. Usiadłam obok niej. Złapała mnie za rękę, kiedy wybierałam numer Adriana. Wzdrygnęłam się, widząc nazwę kontaktu. Mój cały świat. Nacisnęłam przycisk połączenia, a Weronika mocniej ścisnęła moją dłoń. Odebrał po sześciu sygnałach.
— Gdzie jesteś? — zapytałam.
— Na boisku z chłopakami. Co tam, aniołku? — na to słowo poczułam ból w sercu.
— Możemy spotkać się w altanie?
— Wiesz co, mała, teraz nie bardzo mam cz...
— W takim razie to nie jest pytanie. Przyjdź. Za pół godziny będę. — nacisnęłam przycisk zakończenia połączenia i wstałam od stołu. Rzuciłam klucze od auta Weronice.
— Prowadzisz. — powiedziałam. Cmoknęłam Maćka w policzek i wraz z przyjaciółką wyszłyśmy z kawiarni.
***
Patrzyłam na chmury, które zapowiadały deszcz. Wiatr pieścił moje włosy. Nerwowo krążyłam po altanie, wspominając wszystkie chwile, które wydarzyły się w tym miejscu. Zamknęłam oczy, wspominałam.
Czternaście lat temu w tym miejscu szła trzydziestoletnia kobieta z pięcioletnią dziewczynką. Z naprzeciwka szedł chłopiec rok starszy od dziewczynki ubranej w fioletową sukienkę. Kilkanaście metrów za nim szła czterdziestoletnia, czarnowłosa kobieta. Spojrzenie dzieci spotkało się. Chłopak stanął i zaczekał na starszą kobietę. Kiedy do niego dotarła, powiedział jej coś na ucho. Ta spojrzała w kierunku radosnej dziewczynki i jej matki. Złapała chłopaka za rękę i podeszła do dwójki dziewcząt. Młodzieniec schował się za ciałem mamy, ciągle trzymając ją za rękę.
— Mój syn, kazał zapytać Pani — zwróciła się do trzydziestoletniej kobiety — jak to jest, wychowywać anioła?Dziesięć lat temu w tym miejscu siedziała dwójka nastolatków. Chłopak wyjął piękną, własnoręcznie robioną ramkę z ich wspólnym zdjęciem. Podarował dziewczynie. Stali chwilę w napięciu. Chłopiec wyciągnął rękę i złapał za dłoń nastolatki. Pocałunek. Pierwszy, w życiu obojga.
Osiem lat temu dziewczyna i chłopak, usiedli w pięknej altance. Dopiero co odnowionej. Winorośl dumnie wspinała się ku słońcu. Czuć było napięcie między nimi. Chłopak uklęknął. Dziewczyna zaśmiała się.
— Co robisz wariacie? — parsknęła.
— Julio, czy pozwolisz na to, abym resztę życia spędził jako Twój chłopak, narzeczony a później mąż?
Popłynęły łzy. Łzy szczęścia.
— Tak, tak, tak! — po parku rozległ się krzyk szczęścia.Teraz, już dorośli, siedzimy w starej altanie. Właściwie to on siedzi. Ja stoję. Krzyczę. Pod wpływem impulsu słowa wylatują ze mnie jak z karabinu maszynowego. Sama nie wiem, co właściwie mówię. Wiem, że powtarzam słowa "zdrada", "dlaczego" i "po co to wszystko było". Łzy kapią na stare drewno, a deszcz lekko kapie na liście. Wszystko dzieje się... tak szybko. Krzyk, płacz, wymówki, kłamstwa, deszcz, płacz, krzyk, grzmot, kłamstwa, uderzenie. Właściwie nie wiem, kto kogo uderzył. Po chwili jednak już wiem, bo czuje piekący ból w okolicach skroni.
— Tak naprawdę, nie żałuję. Już od dawna Cię nie kocham. — tak brzmią ostatnie wypowiedziane przez niego słowa. Uciekam.
Kiedy samochód jest w zasięgu mojego wzroku, zwalniam. Czuję spływającą po mojej twarzy ciecz. Nie umiem rozróżnić deszczu od łez. Docieram do samochodu, wsiadam. Dopiero teraz pozwalam sobie na łzy. Opieram głowę o zagłówek i daję upust emocjom. Przez załzawione oczy ostatni raz patrzę na miejsce, gdzie wszystko się zaczęło a jednocześnie - skończyło.

CZYTASZ
The beginning of the end, the end of the beginning
Novela JuvenilZwykłe wiosenne popołudnie. Do czasu. Krzywdzące nagranie. Szpital. Zagadkowy list od ojca. List, który stawia w życiu Julii następne pytania bez odpowiedzi. List, który powoduje, że świat staje na głowie. Życie dziewiętnastoletniej dziewczyny jed...