Rozdział 4 cz.3 Tworzenie posiadłości

2.2K 213 27
                                    

Jikan no Shihaisha Opening HD

Nikt nie zgadł w stu procentach, więc nagrody nie będzie :D

~ Rozdział 4 cz.3 Tworzenie posiadłości ~

Klara znieruchomiała, słysząc cichy syk. Jak miała przekonać bóstwo do wypuszczenia jej z tego miejsca? Nastolatka zaczynała żałować, że wzięła od Kostuchy kartkę z zaproszeniem.

– Umowa łączy ciebie i mojego ojca. Ja...

Zamilkła, kiedy uścisk na jej szyi się wzmocnił. Klara zaczynała mieć problemy z oddychaniem. Na dodatek panika zawładnęła jej umysłem, a po policzkach płynęły łzy. Próbowała się uwolnić, lecz nie była nawet wstanie dotknąć duszących ją dłoni. Bezimienny patrzył na wykrzywioną z powodu bólu Klarę, podziwiając nowo odkrytą twarz dziewczyny. Była piękna. Nie żałosna jak innych znanych mu istot, a po prostu zachwycająca. Stwórca wielokrotnie widział uśmiech Klary i bardzo się on mu podobał, lecz teraz zapragnął ujrzeć wszystkie twarze nastolatki. Chciał widzieć jak targają nią nowe odczucia, lecz myśl, że ktoś inny mógłby to zobaczyć, sprawiała, że miał ochotę wszystkich zabić.

Klara upadła na czarną materię, kiedy uścisk znikł z jej szyi. Oddychała bardzo szybko, a po jej licu płynęły łzy. Bezimienny wreszcie przyjął swoją człowieczą formę i dotknął mokrego policzka Klary. Pogładził go, ciężko wzdychając.

– Nie chcę cię skrzywdzić, ale jeśli nie dasz mi wyboru to będę musiał sprawić ci ból – Bezimienny oznajmił to bardzo powoli, chcąc by dziewczyna zrozumiała każde słowo. Wiedział, że po tym co zrobił, Klara może być trochę otępiała.

Upłynęło trochę czasu nim Klara się uspokoiła i unormowała oddech. Spuściła głowę, a czarne włosy zakryły jej twarz. Bezimienny chciał odsunąć je na bok, lecz Klara uderzyła go w dłoń.

– Nie dotykaj mnie – rzekła cicho, lecz i też stanowczo.

Brwi mężczyzny uniosły się do góry. Był zdumiony dalszym oporem swojej wybranki.

– Jesteś pewna? – spytał uprzejmie. – Mógłbym ci pomóc pozbyć się bólu.

Klara pokręciła głową, powoli się prostując. Stała, odrobinę się chwiejąc, lecz nawet przez moment nie pomyślała, by poprosić narzeczonego o pomoc.

Siła nastolatki zaskoczyła nawet nią. Klara nigdy nie uważała się za osobę zdolna sprzeciwić się komuś silniejszemu. Była bardziej jak kot, który w razie zagrożenia ucieka z dumą gdzie pieprz rośnie.

– Chcę wrócić do ludzkiego świata.

Nie odpuszczała, choć wiedziała, że może znowu cierpieć. Bóstwo zdawało się zrobić wszystko, byle nie dopuścić do jej powrotu.

Bezimienny długo milczał, myśląc nad rozwiązaniem. Logicznym było, że nie odda jej światu, do którego należała, lecz istniały też inne wyjścia. Jednak, które było tym najlepszym? Wielki, przepełniony kpiną uśmiech rozciągnął się na jego twarzy.

– Niech więc będzie. Spełnię twoje życzenie – odrzekł, zaskakując tym samym Klarę.

Czarnowłosa nie mogła uwierzyć, że bóstwo tak szybko uległo. Było to wręcz nieprawdopodobne, przez co prawie, że od razu wyczuła podstęp. Niestety, nim zdążyła zareagować, Bezimienny zamienił się w pył, a ją otoczyła czarna mgła. Była ona chłodna i swoją gęstością przypominała nieupieczone ciasto. Dotykanie mgły było dla dziewczyny bardzo nieprzyjemne ze względu na uczucie odrętwienia, które się odczuwała. Opary zasłoniły w całości pole widzenia Klary. Całe ciało nastolatki zdrętwiało. Usłyszała dźwięk pękającego szkła i krzyk, ludzki krzyk. Klara upadła straciwszy równowagę. W dalszym ciągu miała czarno przed oczyma, lecz nie zamierzała panikować. Zacisnęła zęby, tłumiąc w sobie wrzask, kiedy jej nogi dotknęło coś zimnego. Zapanowała cisza, a uczucia jej towarzyszące przypominały Klarze to, kiedy bywała zanurzona w wodzie. Ten spokój i cisza... Jej mięśnie rozluźniły się, a z umysłu znikły wszelkie ślady strachu i cierpienia. Chciało się jej spać i właśnie to zrobiła.

Bezimienny z uśmiechem na twarzy wyciągnął z jeziorka ciało swojej ukochanej i wziął ją na ręce. Uniósł głowę do góry, spoglądając na słońce, które stworzył. Jarzyło się ono energią, która za paręset tysięcy lat ma zniszczyć jego obecny plac zabaw. Ludzie z czasem się mu nudzili, zupełnie jak żyjące wcześniej dinozaury. Fakt, zachował kilku przedstawicieli tego rodzaju, lecz w większości po prostu się ich pozbył. Lalki, które nie radują swojego pana powinny zamienić się w proch.

– Michaelu.

Wystarczyło tylko, by Bezimienny wypowiedział imię jasnowłosego, a ten pojawił się przed nim. Klęczał przed swoim panem, oczekując na rozkazy.

– Stwórz na tym terenie rezydencje, którą ludzie mogliby porównać do majątku szlacheckiego – nakazał znudzony Bezimienny, przyglądając się twarzy Klary.

Michael powstał, po czym nie patrząc na swojego pana, machnął dłonią, a z ziemi zaczęła wynurzać się budowla. Bezimienny sam mógłby zająć się stworzeniem majątku, lecz nie chciał tracić czasu na coś, co mógł zrobić za niego ktoś inny. Wolał gładzić policzek Klary.

Majątek gotowy był dopiero po kilku minutach. Jednak czas oczekiwania wynagradzało Bogu to, że posiadał on wiele pokoju i piękny ogród. Skinął on w stronę Michaela.

– Dobrze – pochwalił sługę. – Niech Kostucha czeka na mnie przed drzwiami mojego gabinetu.

Nie czekając na żadne potwierdzenie czy też czyn, który pokazałby, że Michael zgadza się na wykonanie polecenia, wszedł do środka budynku. Bezimienny nie miał problemu z odnalezieniem pokoju stworzonego dla Klary. Położył ją na miękkim łóżku, po czym zamienił jej i swoje ubrania w coś o wiele bardziej odpowiedniego do czasów, w których się ich dwójka znalazła. Czarne włosy Klary zostały zaplecione w piękny warkocz, a usta pokryły się czerwona szminką. Przez moment jeszcze wzrok Bezimiennego spoczywał na wargach Klary, po czym ciężko westchnął i wycofał się w tył.

Klara leżała na miękkim materacu, oddychając miarowo. Była spokojna, pozbawiona wszelkich trosk. Ten utopijny stan trwał dopóki jej powieki nie uniosły się do góry, a oczom ukazał się niebieski materiał baldachimu. Dziewczyna powoli się podniosła, uważnie skanując wzrokiem całe otoczenie. Klara złapała się za głowę, czując promieniujący w niej ból.

– Gdzie ja... jestem? – wystękała lekko zamroczona.

Z cienia wyłonił się Michael. Klara zmarszczyła brwi, dostrzegając go. Jej przyjaciel wcale się nie zmienił, wyglądał tak jak wcześniej. No może poza tym, że teraz się nie uśmiechał.

– Panienko, będę twoim lokajem – oznajmił.

Wypowiedziane przez Michaela słowa, uderzyły w Klarę jak grom z jasnego nieba. Nie wiedziała czy ma się śmiać czy też płakać. Michael, który znał ją od najmłodszych lat, miał jej teraz służyć? Nie mogła znieść tej myśli. Musiała zrobić coś, by temu zapobiec.

– Nie, ty nie możesz być...

Zeskoczyła z łóżka, lecz w momencie, kiedy postawiła krok w jego stronę, straciła równowagę i zaczęła lecieć w dół. Nie była nawet wstanie krzyknąć, a dłonie chłopaka otoczyły jej talię. Dopiero teraz Klara spostrzegła, że ubrana jest w sukienkę. Jednak nie to było teraz najważniejsze.

– Nie chcę, byś był moim sługą. Ja... Jesteś moim przyjacielem. – Była pewna tego, co powiedziała.

Uniosła wyżej dłoń do góry i dotknęła nią policzka przyjaciela. Michael odskoczył od Klary jak poparzony, uważając oczywiście, by nie zrobić jej przy tym krzywdy.

CDN

 Następny już w sobotę. Mam nadzieję, że się podoba. Może też zastanawiać się jaki będzie kolejny krok Bezimiennego. 

(Data opublikowania tego rozdziału: 14.12.17r)

Pakt miłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz