~ Rozdział 9 Dusza ~
W rezydencji Mitremsurów nigdy wcześniej nie panowała taka atmosfera jak tego popołudnia. Głowa rodu i jego najbliżsi chodzili jak struci. Ich fatalny humor przekładał się na służbę, a nawet konie. Powodem tej anomalii w zwykle radosnym domu były problemy finansowe i miłosne. Eric dowiedział się o tym tego samego wieczoru, co jego matka. Po raz pierwszy od stuleci ród Mitremsurów był zadłużony na tak wielką skalę, że groziło im zdegradowanie do zwykłych mieszczan. Ryzyko utraty ich władzy było tak wielkie, że rozważano nawet sprzedanie części majątku. Niestety, ale po dłuższych kalkulacjach okazało się, że nic by to nie dało. Ich dług rósł z każdym minionym dniem. Na dodatek zaprosili on już gości na przyjęcie. Bal pochłaniał olbrzymie ilości pieniędzy, a oni po prostu ich nie mieli. Głowa rodu już teraz rwała sobie włosy z głowy, zastanawiając się skąd ma wziąć pieniądze na tę uroczystość.
Eric krążył po swoim pokoju, spoglądając na brudny fragment ściany. Jeszcze kilka dni temu plamę po winię zasłaniał przepiękny obraz. Rycina musiała jednak zostać sprzedana – wszystko po to, by odłożyć choć odrobinę pieniędzy.
– Cholera! – wrzasnął Eric, uderzając pięścią o blat swojego biurka.
Chłopak był zrozpaczony sytuacją własnej rodziny. Chciał pomóc ojcu i matce, lecz nie wiedział jak. Choć nie do końca była to prawda. Sposobem na uratowanie rodu było chociażby małżeństwo z bogatą panną. Szlachcic upatrzył sobie już nawet jedną. Nie kochał jej, miał tyle innych kochanek. Jednak niewiasta była bardzo urodziwa i – przede wszystkim – bogata. Wcześniej nie słyszał nigdzie o rodzie Amenstów, lecz po pierwszym spotkaniu z Klarą spytał o nią ojca. Starszy hrabia od razu zaczął opowiadać o tym jak wielką władze na dworze królewskim ma głowa tej rodziny. Krążyły nawet plotki, że Amnestowi są spokrewnieni z królową Wiktorią. Liczył się z nimi każdy, a Eric dowiedział się o nich tak nagle. Mógłby przysiąść, że jeszcze kilka tygodniu temu ten ród nawet nie istniał, co dopiero mowa o posiadaniu przez niego władzy.
– Musi być jakiś sposób... – Eric westchnął. – Klara musi się we mnie zakochać. Nie jest brzydka, więc kiedy ją poślubię nie stracę niczego – mówił sam do siebie.
Za młodym hrabią pojawił się cień, który uśmiechał się w złośliwy sposób. Znalazł kolejną ofiarę. Poprzednia mu uciekła, lecz teraz nie pozwoli by coś mu przeszkodziło. Dusza tego chłopaka będzie jego. Zdobycie jej nie powinno być nawet trudne. Edward słyszał myśli Erica i nie miał problemu ze zrozumieniem całej sytuacji. Wygnaniec zamruczał z przyjemności, widząc jak wielką sensacje wzbudziła w ludziach Klara.
– Chcesz zemsty? – spytał cicho Edward, dalej pozostając w postaci cienia Erica.
Hrabia zaniepokojony odwrócił się, szukając wzrokiem intruza. Niestety, ale ciemne moce otoczyły go, stępiając ludzkie zmysły. Mgła oplatała Erica, powodując na jego skórze ciarki. Dziwne ciepło rozlało się po jego ciele, sprawiając, że krzyknął.
– Zostaw mnie szatański pomiocie! – rozkazał szlachcic, szamocząc się. Chciał uciec, lecz moc Edwarda zmuszała go do pozostania w miejscu.
Przed oczyma Erica pojawiła się czarna, bulgocząca masa, która z każdą kolejną chwilą zaczynała kształtować się w ludzką postać. Po chwili Edward stał przed swoją ofiarą z uśmiechem na ustach. Ubrany był e charakterystyczny dla tej epoki frak, a jego włosy zostały ulizane.
– Po co te nerwy, młody hrabio? – spytał poważnie Edward.
Mroczna energia w dalszym ciągu pieściła skórę hrabiego. Eric czuł przymus, by wyznać diabłu wszystkie swoje pragnienia. Nawet to, że wierzył w boga od samego początku swojego życia, nie było wstanie mu pomóc.
– Czego pragniesz hrabio? – Demon zbliżył się do swojej ofiary. – Spełnię każde twoje marzenie.
Eric splunął wprost w twarz Edwarda. Ślina młodzieńca wyparowała od razu po spotkaniu ze skórą kusiciela. Kąciki ust demona drgnęły, lecz uśmiech nie znikł z jego twarzy. Edward udawał spokojnego, lecz tak naprawdę zapragnął zabić Erica. Rozerwanie go na strzępy byłoby odpowiednią karą za brak szacunku wobec kogoś potężniejszego. Ludzie są tylko jedzeniem.
– Nie opieraj się. Chcę ci pomóc.
Eric chciał powiedzieć, że nie potrzebuje pomocy demona, lecz przypomniał sobie o kłopotach swojej rodziny. Zacisnął usta w wąską kreskę.
– Sam wiesz, że potrzebujesz moich mocy. Cena jest niewielka i zapłacisz ją dopiero, kiedy spełnię twoje marzenia – przekonywał Edward.
Mgła znikła, przez co Eric był wstanie się już normalnie poruszać. Stojąc pewnie na swoich nogach, mężczyzna odskoczył do tyłu, chcąc zwiększyć odległość między nim, a demonem. Edward zaśmiał się w odpowiedzi na czyn Erica.
– Pozbędę się twoich problemów i pomogę w odzyskaniu dobrego imienia twego rodu. To cię zadowoli, mój panie?
Pytanie demona nie uzyskało odpowiedzi. Zirytowany Edward jeszcze bardziej naparł swoją mocą na umysł chłopaka, lecz nie dawało to żadnego widocznego skutku.
– Panie, musisz powiedzieć, czego chcesz, a ja...
Eric chwycił za materiał koszuli Edwarda i spojrzał mu prosto w oczy. Kusiciel był zaskoczony poczynaniem młodzieńca. Przez kilka sekund nie potrafił wydobyć z siebie słowa. Jednak kiedy moment dezorientacji minął, jego usta wykrzywiły się w uśmiechu. Waleczni ludzie według Edwarda smakowali o wiele lepiej niż inni.
– Moje marzenia nie są tak płytkie jak tylko pozbycie się długów mojej rodziny – syknął Eric z ognikami zdeterminowania w oczach. – Chcę czegoś więcej. Pragnę władzy i bogactwa. Moje imię i nazwisko ma być znane w całym Londynie, nie w całej Anglii! – zawołał.
Cele Erica były tak błahe i proste do osiągnięcia. W jakiś sposób zawiodło to Edwarda. Demon oczekiwał jakiegoś wyzwania. Zamiast tego otrzymał kolejnego głupiego, ale odważnego człowieka. Było już jednak za późno na zmianę ofiary.
– Więc...
Edwardowi było śpieszno. Jego głód z każdą chwilą coraz to bardziej rósł. Chciał duszy Erica jak najprędzej, ale musiał się powstrzymać. Zrobi wszystko zgodnie z zasadami – pierw zabawa, a później posiłek. Edward był jednak pewien, że kiedy szlachcic będzie spać, on podkradnie mu trochę krwi.
– Nie! To nie koniec. Moje żądania są zbyt proste i ogólne – oznajmił Eric, odsuwając się od Edwarda.
Dłonie jasnowłosego chłopaka były zaciśnięte w pięści. Młodzieniec tego nie zauważył, ale na lewej dłoni zaczął wypalać się mu pentagram. Ostateczny dowód na to, że zaprzedał duszę samemu diabłu i stał się wrogiem boga.
– Pragnę bogactwa i władzy, władzy, której dowodem będzie Klara Amnest. Pozbądź się mych wrogów i zdobądź dla mnie dziewczynę. W dniu, w którym urodzi ona moje dziecko, zapłacę za twą służbę.
Pentagram rozbłysnął czerwonym światłem, a na szyi Edwarda pojawił się dziwny tatuaż. Wyglądał trochę jak jakaś rana. Demon nie był wstanie się poruszyć. Żądanie jego nowego pana było co najmniej dziwne i niepokojące. Pierwszą część mógł wykonać bez problemu, ale drugą? Klara była chroniona przez samego stwórcę, a Bóg nie odda interesującej go zabawki tak po prostu. Zdobycie jej będzie nie lada wyzwaniem.
Zielonooki wygnaniec skłonił się, uśmiechając się z fascynacją w oczach. Dusza Erica stała się dla niego jeszcze bardziej ciekawa. Chłopak zdołał go zainteresować i doprowadzić do rozbawienia. Ludzie są głupi jeśli chodzi o miłość – pomyślał demon.
CDN
I mamy kolejny ^^ Kto się tego spodziewał? Następny już w czwartek :)
(Data opublikowania tego rozdziału: 23.01.18r)
CZYTASZ
Pakt miłości
RomanceLudzie są tak pospolici dla Bezimiennego, że ten zaczyna myśleć o ich unicestwieniu. Lalki, które nie bawią swego posiadacza, nie mają racji bytu - tak właśnie myśli ludzki Bóg. Jednak, co się stanie, kiedy oczy stwórcy spotkają się z tymi innymi? T...