VI

533 62 20
                                    

 - Oi! Wstawaj, gówniarzu! - Usłyszałem niski, męski głos, po czym od razu otworzyłem oczy.

Spojrzałem w bok, przekręcając szybko głowę i podniosłem się na jednej ręce.

- K-kapral! - Powiedziałem zaskoczony, widząc go przed moim łóżkiem. Stał z założonymi rękami, patrząc na mnie stanowczym wzrokiem.

W przeciwieństwie do wczorajszego dnia nie miał na sobie koszuli, a identyczne ubrania, które sam dostałem. Najwidoczniej był to standardowy strój, jaki każdy musiał nosić.

- Ubieraj się. Musimy iść do Hanji. - Powiedział krótko. - Zaczekam za drzwiami. - Zaczął stawiać kroki w stronę drzwi. - Tsk. I posprzątaj tu. Jesteś tu pierwszy dzień i już zdążyłeś zrobić syf. - Podsumował, trzymając w dłoni klamkę, po czym od razu zamknął za sobą drzwi.

- Tak jest. - Szybko wstałem z łóżka zastanawiając się, czy powinienem w tej sytuacji zasalutować, choć to i tak było już bez znaczenia, kapral odwrócił się i wyszedł z przydzielonego mi pokoju już w połowie moich słów.

Rozejrzałem się po pokoju, zastanawiając się o jaki syf mu chodziło. Jedyną zmianą, jaka się tu pojawiła od mojego wejścia to tylko niepościelone łóżko, z którego właśnie wstałem i ubrania przewieszone na oparciu krzesła...

To możliwe, że chodziło mu tylko o to, że były nieposkładane?



Tak szybko, jak tylko dałem radę umyłem zęby oraz twarz, po czym zacząłem się ubierać. Dziękowałem sam sobie w duchu, że mimo lekkiego zmęczenia i bólu nóg wziąłem wczoraj wieczorem prysznic. Gdybym miał zrobić to teraz, ogólne przygotowanie się zajęłoby mi jeszcze więcej czasu, a wolałbym nie psuć i tak marnej opinii, jaką ma o mnie kapral.

Patrząc na siebie ubranego w strój, jaki został mi przydzielony ogarnęło mnie podekscytowanie i duma. W końcu nie codziennie spełniane są tego typu marzenia.

Spojrzałem na oparcie krzesła, gdzie z wszystkiego, co miałem na siebie założyć zostały tylko brązowe pasy, które rozgałęziały się po różnych stronach chyba z kilkanaście razy, tworząc skomplikowany układ. Wziąłem do ręki skórzany materiał, i potarłem kciukiem jedną ze sprzączek.

- Jak ja mam to do cholery założyć? - Szepnąłem.


- E-em. - Zacząłem po wyjściu na korytarz, stojąc na przeciwko mężczyzny.

- Co takiego? - Zapytał chłodno kapral, rezygnując już z pozycji, w której opierał się plecami o ścianę.

- Nie wiem, jak to założyć. - Powiedziałem niepewnie, pokazując owe, nieszczęśliwe pasy w ręce, które swoją drogą zdążyły się już poplątać.

- Czterooka ci pomoże. - Zapewnił, ruszając wzdłuż korytarza.

Również po chwili zacząłem iść, pilnując, by być tuż za nim. Nie wiem, czy trzymanie się zaraz przy jego boku byłoby odpowiednie, patrząc przez pryzmat tego, że jest moim przełożonym. A nawet pomijając to, że teraz znajdujemy się w wojsku i jest ode mnie wyższy stopniem, nie jestem pewien, czy mężczyzna by sobie tego życzył. Jestem przekonany, że postrzega mnie jako gorszego od siebie. Rzecz jasna nie ma do niego o to pretensji, w końcu wie o mnie tylko tyle, że pojawiłem się tutaj niespodziewanie i mogę być potencjalnym szpiegiem. Chociaż maszyna mówiła co innego.

Stanęliśmy przed drzwiami pomieszczenia, w którym się wczoraj obudziłem. Mężczyzna zapukał. Chwilę potem weszliśmy, po usłyszeniu pozwolenia.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 16, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Ironia życia [Riren]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz