Obudziłam sie, i jak zwykle zauważyłam że jestem sama w stodole. Pierwsza myśl jaka natchneła mi się na myśl, to to, że perydot siedzi teraz w ogródku z dyńką. Postanowiłam się nie wychylać, i tym samym nie przeszkadzać jej w codziennej rutynie. Wzięłam do ręki książkę którą czytałam już jakiś czas temu, i postanowiłam że zrobię to jeszcze raz. Usiadłam więc na moim hamaku i miałam już otwierać książkę kiedy nagle Perydot wbiegł do szopy i przywitała sie:
- Hej Lazuli! Już nie śpisz? - Spytała.
- Nie. - Odpowiedziałam bardzo cicho.
Nie nawidze gdy mówi do mnie w ten sposób...
- Coś nie tak? - Podeszła bliżej. - Dlaczego czytasz drugi raz tą samą książkę?
- Bo ją lubię. - Odpowiedziałam stanowczo.
- Nie chciała byś może przeczytać czegoś nowego?...A! Właśnie! Przyszłam tu żeby powiedzieć ci że Steven nas odwiedził.
- Steven! - Krzyknęłam.
Po czym wyleciałam z szopy. Gdy zauważyłam Stevena, poleciałam do niego i uściskałam go z całych sił.
- Cześć Lapis!
- Co cie tu sprowadza? Coś się stało??? - Spytałam całkiem poważnie.
- Nie tylko...Granat ostatnio świruje na waszym punkcie i nie chce mi powiedzieć o co chodzi, więc chciałem zobaczyć czy nic nie stało się wam.
- Z nami wszystko gra. A u ciebie?
- Tak, wszystko okey. Gdzie perydot?
Wzięłam go za rękę i polecieliśmy razem do szopy.
Gdy byliśmy już na farmie, zobaczyliśmy z daleka perydot.
Podlewała właśnie kukurydzę.- Lapis! Ja też tak chce! Mnie nigdy nie zabierasz na podróże podniebne! - Miała do mnie pretensje.
Siedzieliśmy jeszcze chwile na niebie bo wiedziałam że Steven to lubi. W tak spokojnej ciszy i spokoju który nas otaczał. Dawno tego nie doświadczałam, tenskniłam za tym uczuciem. Zrobiło mi się przykro. Nie wiem dlaczego. Po prostu nagle z oka z płynęła mi po policzku jedna, ciężka, mokra łza. Steven udawał że tego nie widzi, ale ja wiedziałam że jest inaczej.
- Lapis, a może chcesz zabrać w podróż perydot? - Zapytał Steven. - Ja i tak już muszę iść na obiad.
- No, nie wiem. Ona jest taka... - Nie wiedziałam co powiedzieć.
Mój język się zaciął. W tej chwili patrzyłam się tylko na nią. Była taka radosna. Taka szczęśliwa beze mnie. Miałam wrażenie że beze mnie było by jej tu lepiej.
- Lapis. Weź teraz ją. - Powiedział prosto. Bez zastanowienia.
- O ok. - Powiedziałam.
Po czym spuściłam go na ziemię. Patrzyliśmy się chwilę na Perydot, a ona na nas. Nagle Steven mnie szturchną. Strasznie się zarumieniłam. Poczułam jakby stado czerwonych mrówek przebiegło mi po policzkach. Doświadczyłam tego tylko przez chwilę, a czułam jekby to trwało całą wieczność.
- Em...tak, Perydot? - Zapytałam patrząc prosto na nią. Pewnie wyglądałam głupio
- Tak Lapis? - Spytała jakby gdyby nigdy nic.
- emm...bo wiesz...
Zaczęłam się jąkać. Właściwie nie wiem czy chciałam to mówić. Tak naprawdę to Steven kazał mi to powiedzieć. To nie była moja wola.
- Już nie ważne. - Zakączyłam.
Po czym poleciałam do góry. Tak po prostu. Przed siebie.
●●●
Siedziałam nad klifem. Jak zwykle zresztą. Zawsze gdy coś mnie gnembiło, lub po prostu chciałam po rozmyślać siadałam tu. Był on niedaleko naszej farmy więc nie musiałam męczyć się z powrotem do domu. To miejsce było takie spokojne. Takie ciche i przytulne.
Siedziałam tu jeszcze kilka chwil i zaczęłam myśleć o powrocie do domu, lecz nie ruszyłam się z miejsca. Nagle usłyszałam coś za plecami. Gdy odwróciła głowę, okazało się że to Granat.- Witaj Lapis. - Powiedziała z wachającym się głosem.
- Co ty tu robisz?!? Śledziłaś mnie?! - Wystraszyłam się jej.
To przecież ona nie chciała pozwolić Steven'owi pomoc mi. Wyciągnąć mnie z lustra.
- Nie, spokojnie. Przyszłam bo chciałam zapytać co cie trapi?
Tego się nie spodziewałam. Nie po niej. Cały czas się jej tak naprawdę bałam a teraz mam jej powiedzieć o co chodzi. To dla mnie za szybko. Za dużo...
- Ja...nie rozumiem. W ogule...obchodzi cie to?
- Tak, chciała bym wiedzieć jak ci pomóc. Ale jeżeli nie chcesz to nie musisz mówić. Rozumiem że to dla ciebie za szybko.
- Nie! Nic nie rozumiesz! Ja, sama tego nie rozumiem. A, co dopiero ty! - Nie chciałam jej tego powiedzieć.
Granat dosiadła się do mnie. Popatrzyła na gwiazdy na niebie i powiedziała że są piękne. Ja tylko przytaknełam.
- Lapis nie musisz się mnie bać.
Powiedziała to jakby już od dawna wiedziała że tak jest. Ale najwidoczniej po prostu o tym wiedziała. W końcu, ma te swoje moce. Też bym tak chciała. Ale to co powiedziała i tak trochę mnie zaszokowało.
- Gdy zrozumiesz jakie uczucie tobą włada, powiedz mi.
Powiedziała to tak jakbyśmy już nigdy miały się nie zobaczyć, Po czym poszła. Nie wiedziałam co powiedzieć. Nie chciałam niszczyć tej cichej chwili, więc tylko patrzyłam jak odchodzi. Nie chciałam czekać ani chwili dłużej.
Wróciłam do domu. Weszłam do szopy i zobaczyłam Perydot nagrywając coś na swój odtwarzacz. Powiedziała dokładnie:- "a Lazuli ostatnio zachwuje się jakoś tak dziwnie. Chodzi i tylko na mnie patrzy, a gdy patrzy płacze. Raz nawet chciałam się jej zapytać o co chodzi ale za bardzo się boje. Ona jest taka delikatna. Podoba mi się to ale przez to boje się jej reakcji i tego uczucia..."
Tyle usłyszałam i jak najszybciej wymknełam się ze stodoły. Nie chciałam jej przeszkadzać. Zwłaszcza że znowu poleciała mi łza. Wolałam żeby tego nie widziała, bo patrząc na to co tam mówiła, chyba tego nie lubi.
W każdym razie dobrze że o tym wiem. Teraz będę starała się mniej na nią patrzeć...
CZYTASZ
One-shoty Lapidot ||To tylko uczucie...
FanfictionLapis poznaje nowe uczucie. Nie wie co ono oznacza, i boi się go...