#1 Żywa, ale już martwa.

2.3K 300 59
                                    


Ona.

Szła przed siebie ze spuszczoną głową. Tak naprawdę nie dbała o to, gdzie dokładnie idzie. Każdy krok stawiała powoli, patrząc na czubki swoich butów. Codziennie było tak samo. 

Dzień w dzień przemierzała ulice bez żadnego celu. Kiedyś obserwowała ludzi lub próbowała robić im kawały, podnosząc przypadkowe rzeczy. Teraz przestało ją to już bawić. [Imię i Nazwisko] od dziesięciu lat była martwa. Teoretycznie. Gdy doszło do nieszczęśliwego wypadku, miała zaledwie dwanaście lat, a tamtą chwilę pamiętała do tej pory, jakby wydarzyła się to zaledwie wczoraj. 

Mieszkała prawie naprzeciwko szkoły. Nie myślała zbyt wiele o swoim bezpieczeństwie. Za każdym razem przebiegała przez ulicę, żeby nie musieć cofać się na przejście dla pieszych kilka metrów dalej. Nie było tam zbyt ruchliwie, więc [Imię] nie widziała w tym żadnego problemu. Jednak pewnego razu była bardziej nierozważna niż zwykle. Postawiła kilka kroków na jezdni, rozglądając się dopiero po jakimś czasie. Ostatnią rzeczą, jaką zobaczyła, było jasne, białe światło. Nie poczuła nawet bólu. Usłyszała tylko huknięcie, a gdy ponownie otworzyła oczy, nie należała już do wcześniejszego świata. Kierowca wysiadł z samochodu, szukając ciała osoby, którą rzekomo potrącił, ale żadnego nie znalazł. Leżała na środku ulicy, jak gdyby nigdy nic, ale on jej nie widział. Gdy wstała, a wokół zbiegli się ludzie, przekonała się, że dla nich również jest niewidoczna. Pozostał tylko [u/k] bucik, który spadł z nogi dziewczyny przed samym uderzeniem.

To było zabawne... Mogła podnosić lekkie przedmioty, dzięki czemu sukcesywnie straszyła znajomych. Za pomocą kredy pisała na tablicy zabawne groźby, odkręcała krany w łazienkach, otwierała okna w środku zajęć, czy zabierała rówieśnikom drugie śniadania. Po szkole chodziła legenda, że duch zaginionej [Nazwisko] nawiedza szkołę. Przez parę dni nieustannie się bawiła, aż po paru dniach wróciła do domu. Dopiero wtedy zobaczyła płaczących rodziców, którzy zawieszali ogłoszenia z jej zdjęciem w każdym możliwym miejscu. Szukali swojej kochanej, małej córki, codziennie wylewając łzy nad pantoflem, który jako jedyny po niej został. [Imię] chciała wrócić. Powiedzieć im, że wszystko z nią dobrze, ale nie mogła. Każdą próbą porozumienia się, doprowadzała ich do ataków paniki. Nie wierzyli, że to może być ona. Wtedy się załamała. Przestało śmieszyć ją udawanie ducha. Nie była martwa, więc dlaczego się tak czuła? Po roku od zaginięcia urządzono pogrzeb. Stała przy swoim zdjęciu na środku ołtarza i patrzyła na twarze wszystkich osób, które kiedyś znała. Płakała razem z nimi, ale nie mogła nic zrobić.

Jeśli wchodziła w interakcję z jakąś rzeczą dłużej niż przez dwa dni, ona również znikała. Takim właśnie sposobem [Imię] mogła zmieniać ubrania. Siadywała wtedy w swoim dawnym pokoju i uparcie trzymała sukienkę lub bluzkę w dłoniach. Dzięki przenikaniu przez ściany nie straszyła rodziców swoją obecnością, a nawet nauczyła się tak żyć.

Przynajmniej do czasu, gdy dowiedziała się o planowanej ciąży swojej matki. Przed narodzinami dziecka nie było tak źle, a szczerze cieszyła się z możliwości posiadania rodzeństwa. Widziała również, jakie bóle przechodzi kobieta, lepiej rozumiejąc samą ideę macierzyństwa. Gdy bolały ją plecy, siadała razem z mamą, opowiadając pocieszające historyjki, nawet jeśli ta nie słyszała z tych monologów ani jednego słowa. Kibicowała rodzicom, kiedy pojechali w końcu do szpitala, a po ich powrocie miała dopiero poznać, czym jest prawdziwy ból. 

Zazdrość zżerała ją od środka. Nawet jeśli jej młodsza siostra nie zawiniła w żadnym stopniu, to [Imię] nie potrafiła na nią spojrzeć. Z każdym rokiem było coraz gorzej. Widząc szczęśliwą, trzyosobową rodzinę, bolało ją serce. Po co się rodzimy, skoro tak łatwo nas zastąpić? 

Jako Jedyny | Dazai x Reader |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz