Droga nie była tragiczna. Jednak wiatr puszący mi włosy i poruszający drzewami przyprawiał mnie o dreszcze. Kto by pomyślał że ja, 17-letnia Emma, bojąca się własnego cienia, wybiorę się na wieczorny spacer po klucze do domu. Podpowiem wam. Napewno nie ja.
Wiatr na szczęście trochę się uspokoił. Z nadzieją wypatrywałam lokalu w którym prawdopodobnie jest źródło moich poszukiwań. Po około 10 minutach drogi, przez wielką, przed chwilą czyszczoną szybę, zobaczyłam właścicielkę baru która już kończyła swoją pracę. Bez zastanowienia postanowiłam do niej podejść.
- Dobry wieczór! - mówię z uśmiechem do starszej pani.
- Dobry wieczór panienko, czy mogę ci w czymś pomóc? - odpowiada.
- Właściwie to tak. Czy widziała pani na którymś ze stolików, jakieś klucze? Były one przyczepione na różowy breloczek. - pytam kobiety z nadzieją.
Właścicielka zamilkła na chwilę, być może po to żeby móc sobie przypomnieć.
- Niestety, ale nie widziałam. Czy są ci one do czegoś potrzebne? - pyta zaciekawiona.
- Bez nich nie dostanę się do domu - odpowiadam zrezygnowana. - No dobrze, dziękuję i przepraszam za zabranie czasu.
- Nie ma sprawy, trzymaj się!
No to się przeliczyłam. Nie mam pojęcia co ze sobą zrobić.
Mama do domu prędko nie wróci, a ja nie będę siedziała jak ta idiotka przed domem. Sama sie sobie dziwię ale chyba się przejde. Pamiętam jak z moim kolegą z przedszkola zawsze chodziłam do pewnego parku. Niestety nasz kontakt się urwał. Tak już bywa. Ale wracając, pamiętam że w tym parku jest piękna fontanna, którą zawsze podziwiałam. Więc w sumie czemu nie.
Witaj przygodo!
Jednak ta wycieczka to nie był dobry pomysł. Nie dość że się zgubiłam, to jeszcze zaczął padać ten pieprzony deszcz. Boże czy ty to widzisz. No ale jak się mówi A, to trzeba powiedzieć B. Więc czy tak czy siak muszę iść dalej bo mnie noc zastanie.
Z każdą minutą jest mi coraz bardziej zimno. Wiedziałam że sama bluza nie wystarczy, ale musiałam się popisać inteligencją. No cóż, bywa. Chwilę później w oddali dostrzegłam pojedynczą ławkę. Nóg ze stali nie mam więc postanowiłam sobie przysiąść. Tak na chwilę.
No i moja chwilą przerodziła się w prawie 2 godziny. Co ja poradzę że mam tak świetną kondycję że po kilku sekundach biegu już odmawiam modlitwy o wzięcie mojej duszy do nieba. Co jak co, ale sport to nie moja bajka.
- Jeszcze 5 minut i idę - powiedziałam sama do siebie. Jest ze mną coraz gorzej, ale przynajmniej deszcz przestał padać.
Nagle za drzewem zobaczyłam jakąś postać. O kurwa. Emma spokój i równowaga ducha, to ty tu jesteś panią właśnego losu. Co ja pieprze?! Wieczorne spacery to zło.
Postać zaczęła się niebezpiecznie zbliżać. W myślach już spisywalam mój majątek, którego nie mam. Chciałam jeszcze trochę pożyć no ale trudno. Zanim zdążyłam jeszcze coś rozmyślić, przede mną stanął wysoki chłopak w okularach przeciwsłonecznych. Czekaj... oślepiają go latarnie czy co? No to nieźle.
- Czy to przypadkiem nie jest twoje? - pyta chłopak.
Patrzę na niego jak na idiote dopóki nie zauważam w jego ręce moich kluczy.
- Jezus Maria już myślałam że po mnie. Dziękuję ci bardzo boże! - nie mogłam opanować radości.
- Do Boga to mi daleko - zaśmiał się słodko pokazując swój uśmiech.
Jaki słodziak jeju.
- To w takim razie jak się nazywasz? - zapytałam z ciekawością.
On tylko uśmiechnął się.
- Nazywam się... - na chwilę zamilkł.________________________
Hejka! Słuchajcie wpadałam na genialny pomysł!
Wraz z moją przyjaciółka będziemy pisać razem , rozpoznacie nas po podpisach , dziękuje za uwagę .
Miłej reszty dnia,besos😆❤️
~Em🔥
CZYTASZ
save me||shawn mendes
Teen Fiction"-Emma będę zawsze przy tobie, obiecuję." [...] "-Nie odwracaj się za siebie , pozostań w miejscu i poczekaj dopóki nie poczujesz mojej dłoni, okej?"