||3

62 7 8
                                    

-Nazywam się Chris. Chris Denbrough. - usłyszałam w odpowiedzi.

-Denbrough... - powtarzam cicho a do moich oczu napływają łzy. Co ty tu do jasnej cholery robisz!? Po tylu latach w końcu raczyłeś obdarzyć mnie swoją obecnością?

-Em? Czy to ty? - pyta i lekko zdejmuje okulary ze swojego nosa.

Nie wytrzymałam,emocje przejęły kontrole nad moim ciałem.

Nie zważając na konsekwencje, mocno go przytuliłam. Jak widać jemu to nie przeszkadzało, bo odrazu oddał uścisk.

-Emma wątpiłem w to, że Cię jeszcze kiedykolwiek spotkam - powiedział lekko zapłakanym głosem - to był normalnie jakiś cud, że przechodziłem obok tej kawiarni. Wiedziałem, że lubisz tam przebywać, lecz zauważyłem klucze z różowym breloczkiem i odrazu wiedziałem,że należą do ciebie. - dokańcza swoją wypowiedź.

Do moich oczu automatycznie napłynęły łzy. Przypomniała mi się każde chwile spędzone razem.

Chris lekko podniósł mój podbródek, a jego wzrok raz lądował na moich ustach, a raz był wbity głęboko w moje oczy. Wiedziałam do czego zmierza.

Z każdą sekundą był coraz bliżej moich ust.

O nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie. Może i był moją miłością w przedszkolu, ale nie widzieliśmy się przez tyle lat! Choć muszę przyznać, że usta to ma ulala. Co. Nie. Stop. Jezusie Emma ogarnij się! Bądź chociaż raz poważna.

Małymi krokami oddaliłam się od niego.

- Chris, przepraszam ale... to dla mnie za wiele.

Nie czekając na jego odpowiedź szybko pobiegłam w stronę domu.

Myślałam że na ten dzień już koniec niespodzianek. Głupia nadzieja.

Biegnąc do domu nie zauważyłam małego, pieprzonego kamienia.

I przez ten mały, pieprzony kamień właśnie siedzę na ziemii nie wytrzymując z bólu, bo jak to u mnie bywa, musiałam się wywalić na ryj. Ja to mam szczęście.

W moją stronę zbliżała się jakaś postać. Cholera jasna, znowu? Jako dziecko wyobrażałam sobie, że w trudnych chwilach pomagają mi postacie z bajek, ale ten gostek Teletubisiem raczej nie był.

No to chyba mogę zacząć. Wieczny odpoczynek racz mi dać Pa...

- Może ci pomóc? - przerwał mi debil.

- Nie dziękuję, jakoś sobie poradzę - odpowiedziałam ukrywając ból choć było to trudne.

- Nie jestem głupi.

Jesteś.

Szczerze mówiąc po dokładnemu przyjrzeniu się postaci, zrozumiałam że to ten chłopak który uciekał przed aparatami w kawiarnii.

- To może mi chociaż powiesz jak masz na imię? - zapytałam patrząc na niego z dołu.

On się uśmiechnął.

- Jestem Shawn.

—————————————
Hejka kochani!
Z tej strony druga autorka opowiadania hahah. Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał. To już raczej ostatni na dziś. Nie zapomnijcie zostawić komentarza bo jest to bardzo motywujące!
Miłej nocy kochani ❣
~ Kala🙊

save me||shawn mendesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz