Rozdział 6

3.5K 133 180
                                    

Został zdradzony przez wszystkich którym ufał, czuł się tak źle jak nigdy. Dlaczego to zawsze jego musi coś takiego spotykać? Co takiego zrobił aby sobie na to zasłużyć? Czym bardziej o tym wszystkim myślał, tym więcej czuł napływających łez. Nie rozumiał tylko zachowania Voldemort'a, czy naprawdę zależało mu na tym aby Harremu nic się nie stało? Był rozbity, nie miał pojęcia co jest prawdą, a co kłamstwem, ale wiedział, że musi się pozbierać. Jego rozmyślenia przerwał dźwięk otwieranych drzwi, zwrócił swoją uwagę w tamtą stronę ocierając pozostałości po łzach, była to dobrze znana mu osoba - Severus Snape niosący jakąś tacę.

- Wyspałeś się Pott...Harry? - odezwał się czarodziej głosem nie wyrażającym żadnej nienawiści, którą odkąd pamiętał wyczuwał w jego głosie, nie było nawet chociażbypogardy, wydawał się trochę skrępowany, tylko tyle. Kolejna faza zaskoczenia, co jeszcze go zaskoczy? A może powinien zacząć się już przyzwyczajać do przyswajania tych wszystkich informacji? Milczał nie mając pojęcia co odpowiedzieć, a wtedy znów usłyszał głos Snape'a.

- Harry? Wszystko w porządku? Przyniosłem ci posiłek oraz eliksir odżywczy.

- Profesorze...ale czy pan mnie czasem nie powinien nienawidzić? Zawsze mówi pan do mnie obelgami, z pogardą i nienawiścią... 

- Będziemy musieli to przedyskutować, jednak nie teraz. Najpierw musisz poradzić sobie z tym czego dowiedziałeś się od Czarnego Pana oraz zjeść posiłek.

- Chcę wiedzieć. Poradzę sobie z resztą, ale muszę wiedzieć na czym stoję.

Snape odłożył tacę na szafkę nocną i wyciągnął różdżkę, aby po chwili dzięki użyciu odpowiedniego zaklęcia przysunąć jeden z foteli na którym po chwili usiadł i spojrzał z powagą na młodszego czarodzieja.

- Dumbledore musiał wierzyć, że cię nienawidzę z czego wynikało by, iż nie przeciwstawię się twojej śmierci, a zamiast tego mu pomogę. Oczywiście mógł włączyć mnie do części swoich sprzymierzeńców, którzy na pozór o ciebie dbali, jednak dobrze wiedzieli jaki cię czeka los i nie przeciwstawiali się temu. Ale byłem szpiegiem, więc według niego Czarny Pan musiał uważać, że cię nienawidzę, jak i zarówno, że miał wierzyć, że pragnę twojej śmierci. Prawdą jest, że Czarny Pan chciał zabić cię w poprzednich latach ze względu na przepowiednie zarówno jak dyrektor, więc jedyne co mogłem wtedy zrobić to dbać o twoje bezpieczeństwo na tyle na ile mogłem.

- Chroniłeś mnie...? 

"Co mnie jeszcze zaskoczy w ciągu kolejnych dni?"

- Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak wiele razy, choć muszę przyznać, że chronienie cię przed dwoma wyjątkowo potężnymi czarodziejami, twoimi wybrakami oraz twoją własną głupotą nie należało do najłatwiejszych zadań. 

- Jest coś jeszcze o czym powinienem wiedzieć?

- Pozostało jeszcze kilka spraw, jednak nie jestem pewien czy teraz jesteś na to gotowy.

- Powiedź mi.

- Twoi rodzice nie zginęli z ręki Czarnego Pana, a Dumbledor'a. Nie wiedziałem wtedy, że w przepowiedni chodzi o ciebie, jednak szybko się o tym przekonałem, Dumbledore sam chciał cię zabić tej nocy, jednak wycofał się przed tym jak Czarny Pan wkroczył do waszego domu, pojawiłem się w momencie w którym dyrektor wydostał się z budynku i deportował, a następnie zobaczyłem zielony rozbłysk w twoim pokoju. Dyrektor znając prawdziwą przepowiednie chciał z tobą skończyć, aniżeli ryzykować. Jak myślisz dlaczego przez te wszystkie lata natrafiłeś na te wszystkie niebezpieczeństwa? Dumbledore o wszystkim wiedział, a mimo to nic nie zrobił chcąc z tobą skończyć, ostatnimi laty zmienił jedynie trochę swój plan postanawiając, że to Czarny Pan ostatecznie zakończy twoje życie. - Snape powiedział to wszystko z chłodnym wyrazem twarzy, jednak w pewnym momencie zamilczał na chwilę, a jego mimika twarzy zmieniła się. Harry widział teraz na niej cień smutku. - Prawdą jest jednak, iż wszystko jest moją winą, gdybym poznał prawdziwą przepowiednie...Czarny Pan nie pragnąłby nigdy twojej śmierci, możliwe nawet, że zapewniłby twojemu ojcu oraz Lily ochronę.

Unheard prophecyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz