Rozdział 7

3.7K 126 184
                                    

Płomyk obudził go gdy dochodziło wpół do dziesiątej, wygrzebał się z łóżka niechętnie i założył okulary. Nawet jeśli wiele razy widział się z Malfoy'em przez te wszystkie lata spotkania te nie należały do najprzyjemniejszych, więc szczerze powiedziawszy trochę się stresował zakupami z Malfoy'am, jednak wiedział, że nic nie może zrobić i musi się z tym zmierzyć, poza tym i tak chciał porozmawiać z Malfoy'em i dowiedzieć się od niego kilku rzeczy. Po pogodzeniu się wreszcie z tą myślą udał się do łazienki gdzie wziął szybką kąpiel i na daremno spróbował ułożyć jeszcze jakoś swoje włosy, jednak na wiele to się nie zdało. Założył ponownie swoją piżamę i wyszedł z łazienki, wchodząc do pokoju zauważył jakieś poskładane ubrania leżące na łóżku oraz parę butów więc podszedł tam, zaczął przeglądać ubrania ciekawy jak to w ogóle wygląda, na pewno były o wiele bardziej eleganckie od jego poprzednich, ale też wydawały się trochę za duże, chociaż Snape już mu o tym wspominał, więc musiał mu przyznać rację.

"W końcu należą do Malfoy'a, czego innego miałem się spodziewać?"

Zaczął się przebierać trochę niechętnie, jednak musiał przyznać, że mimo, iż były trochę za duże to wydawały się dobrze leżeć oraz były całkiem wychodnie, po chwili namysłu skierował się jeszcze w stronę łazienki chcąc się przejrzeć.

- Wyglądam...zadziwiająco dobrze. - powiedział do siebie przeglądając się ze wszystkich stron przed lustrem jak jakiś narcyz i robiąc przy tym pozy przez które jego zdaniem miał wydać się bardziej przystojny. Miał na sobie szmaragdowy sweter, który miał założony na ciemnej koszuli oraz zwyczajne czarne spodnie, jednak wydawały się mimo wszystko jakieś bardziej eleganckie i czuł, że były wykonane z jakiegoś przyjemnego materiału.

"Kupienie nowych ubrań będzie chyba jednak dobrym pomysłem"

W końcu zdecydował się zaprzestać samo-podziwu i wyjść z łazienki gdzie ku jego zaskoczeniu czekał na niego mistrz eliksirów.

- Dziś zjesz w jadalni, Harry. - odparł od razu na wstępie starszy czarodziej.

- Dlaczego?

- Czarny Pan chciał zjeść z tobą osobiście posiłek.

- W porządku. - powiedział choć nie czuł się na to psychicznie przygotowany, nawet nie wyobrażał sobie, że kiedykolwiek zje posiłek z Voldemort'em, w ogóle czy on jadł? Jak na razie według Harrego sprawiał wrażenie kogoś kto nigdy nie je i nie śpi, ale widocznie jednak to robił. Wyszli z pokoju, a gdy zmierzali do jadali Snape postanowił się znów odezwać.

- Muszę przyznać, że Czarny Pan dobrze postąpił decydując się na spalenie twoich poprzednich "ubrań".

- Niestety ale chyba powinienem się zgodzić. Nawet jeśli to jest trochę za duże to i tak wyglądam o wiele lepiej, szkoda, że nie pomyślałem o nowych ubraniach wcześniej.

- Przynajmniej teraz się do tego przekonałeś. Myślałeś kiedyś może o wyleczeniu oczu?

- Niespecjalnie, jest w ogóle taka możliwość?

Oczywiście, do tego jest to wyjątkowo łatwe, wystarczy odpowiedni eliksir. Mógłbyś go zakupić u każdego okulmagomedyka, jednak mogę go dla ciebie uwarzyć, zwłaszcza, że nie ufałbym eliksirom przez nich sprzedawanych.

- Okulmagomedyk? Czarodziejskie nazwy są naprawdę czasem pokręcone, to jak okulista?

- Można tak to ująć.

- A długo zajmie warzenie tego eliksiru?

- Jeśli zacznę już dziś eliksir będzie gotowy nazajutrz.

Unheard prophecyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz