ninety-nine

1.4K 96 80
                                    

-Patrz, kurwa!-krzyknął chłopak rzucając zeszytem w głowę Ryan'a. Brunet potarł dłonią miejsce, w które oberwał i wkurzony spiorunował przyjaciela wzrokiem.

-Za co ty mnie tym rzucasz, co?-syknął chłopak. Nawet nie sięgnął po przedmiot. Zdał mu się zwyczajny i nic nie ważny.

-Otwórz-rozkazał Justin krzyżując ręce na klatce piersiowej. Oddychał szybko, był rozemocjonowany. Starał się, z całych sił, grać, że ma to wszystko pod kontrolą, jak to zawsze bywało, jednak w środku emocje rozrywały go na strzępy. Kawałki jego złamanego serca nadal biły, a brunetowi zdawało się, że były głośniejsze nawet od jakiegokolwiek bębna.

-Co to?-spytał Ryan podnosząc książkę z ziemi i kładąc na ławce przed sobą. Przejechał dłonią po okładce. Pierwszy ją raz widział, ale i nie miał żadnych podejrzeń co jest w środku.

-Otwórz-powtórzył Justin następnie odwrócił głowę w lewo, by Ryan nie mógł zobaczyć łez w jego oczach.

„Nie będę płakał, nie będę"-powtarzał w swoich myślach, starając się zwolnić swój oddech. Czuł, że nie ma w pomieszczeniu tlenu. Dusił się poczuciem winny i żalem.

-No ale co to?-zapytał jego przyjaciel oglądając książkę dookoła, ale wciąż jej nie otwierając. Była zwyczajna. To przecież nie mogło być nic niezwykłego, prawda?

-Po prostu to, kurwa, otwórz-warknął brązowooki. Jego przyjaciel nie pewnie wykonał to, co kazał mu Justin, otwierając rzecz, którą dostał w głowę.

-Drogi Justinie. Nie wierze, że to robię. Jestem żałosna. Przelewam swój ból na papier. Tak, pewnie już zgasiłeś-nie mam przyjaciół!-zacytował chłopak-Kogo to, kurwa jest?-mruknął bardziej do siebie niż do Justinia i przerzucił kilka kartek- Drogi Justinie. Byłam wczoraj na waszym treningu.-czytał dalej-Zostałeś dwie godziny dłużej, tak jak mówiłeś Ryanowi. Siedziałam pod schodami, dlatego mnie nie widziałeś.-chłopak westchnął ciężko i przerzucił kilka następnych kartek- Musiałam, aż sprawdzić w kalendarzu tak, dzisiaj, w piątek, były moje urodziny. Byłam dorosła.

-Wiesz kogo to jest?-warknął Justin opierając się o ławkę, przy której siedział Ryan. Ten wzruszył ramionami.

-Oświeć mnie-mruknął chłopak zamykając książkę.

-Cindy-syknął.-Tej samej, której zdjęcia przykleiłeś do szafki, kurwa.

-Boże, i co z tego?-wywrócił oczami brunet.

-Co z tego?! Ty pytasz co z tego?! Ona się kurwa zabiła, rozumiesz?! Popełniła jebane samobójstwo!-wrzasnął Justin uderzając z pieści w ławkę. Czuł rozpacz, złość i bezsilność jakiej nigdy dotąd nie czuł. Uderzały w niego fale zimna i gorąca.

-Blefujesz-prychnął Ryan. Starał się grać wyluzowanego, ale tak na prawdę zestresował się jak nigdy. To nie był jego zamiar. Nie wierzył, że Cindy nie żyła.

-Wiesz, że pisał do niej jakiś numer? Kazał jej się ze mną pieprzyć i szantażował ją tymi zdjęciami. Zastanawiało mnie skąd je wytrzasnąłeś, ale stary...kurwa ona przez ciebie nie żyje!-krzyknął wyciągając za koszulkę przyjaciela z ławki i przyparł go do ściany.

-To...-zaczął, ale Justin przerwał mu mocnym uderzeniem z pieści w policzek.

-Dobrze się bawiłeś?!-krzyknął coraz mocniej ściskając materiał białego t-shirtu. Matko, był tak zły, nie, zaczekaj, on był wściekły.

-Idź do Alex. To był jej pomysł-starał się bronić Ryan.

Justin poczuł jakby ktoś strzelił w tył jego głowy. Otworzył lekko usta i zamrugał kilka razy.

Uważał Alex i Ryan'a za swoich przyjaciół. Nie byli święci, ale w życiu nie pomyślałby, że mogą szantażować Cindy.

Tak, tą Cindy Kimberly, w której Justin Bieber tak niedawno się zakochał.

Obsession|JB&CKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz